WOJNA BRYTYJSKICH ŚWIATÓW

Jakub Biłuński, Opracowanie własne

2011-07-05

Miasta (wielkie industrialne wsie) czerwonych cegieł i fabrycznych kominów, taniego brutalizmu i mięsnych ciast pokrytych węglowym pyłem. Ludzie (ponure tajemnice) surowi jak beton, toczeni przez okrutną tradycję zakrapianą równie okrutną nowoczesnością. Ten mityczny obraz północnej Brytanii wciąż funkcjonuje w świadomości Londyńczyków, choć trudno dziś odróżnić South od North. Odmienny akcent (dziesiątki akcentów!) i duża popularność labourzystów to chyba jedyne typowo ''północne'', wciąż żywe znaki szczególne. Podział istnieje dzięki wolno słabnącej społecznej pamięci, podsycanej przez wielbiące sterotypy mass-media i esencjonalne dla brytyjskiej kultury dzieła sztuki, takie jak Get Carter (1971) Mike'a Hodgesa, film absolutnie kluczowy dla zrozumienia zjawisk w rodzaju North-South divide in UK, czy British gangland culture. Oto bezwzględny londyński gangster (wielka rola Michaela Caine'a) w płaszczu od Burberry'ego udaje się do swojego rodzimego Newcastle, by pomścić śmierć brata i dać upust morderczym skłonnościom. Film poraża bezkompromisowym portretem północnej Anglii lat 70-tych, pozbawionymi efekciarstwa, chłodnymi zdjęciami Wolfganga Suschitzky'ego i legendarną muzyką Roya Budda. Pozwala z bliska przyjrzeć się czasom, gdy przybysz z Londynu był na północy niczym zwierzę z innego kontynentu, samotne w opustoszałej, czarnej dżungli. Skutki rewolucji przemysłowej miały fatalny wpływ na jedność brytyjskiego społeczeństwa. Podział północ-południe miał swój szczyt w drugiej połowie XX wieku - ''klasa pracująca'' północy czuła się wtedy pogardzana i zepchnięta na dalszy plan przez londyński establishment.

I choć Kevin Mitchell, bokser z East Endu, woli sportowy ubiór niż luksusową garderobę Cartera Caine'a, to niejako wcieli się w jego rolę jadąc do Liverpoolu, by stanąć w ringu przeciwko Johnowi Murrayowi z Manchesteru. ''Get Mitchell'' będzie hasłem kibiców Murraya w starciu przedstawianym przez Franka Warrena jako klasyczna wojna North vs South.

''Dagenham Destroyer'' powraca po fatalnej dla siebie walce z Michaelem Katsidisem. Mitchell przystąpił do niej źle przygotowany i został upokorzony na oczach własnych kibiców. Nie wytrzymał tej porażki psychicznie, zmagał się z depresją i alkoholem. Walka z Murrayem ma być jego katharsis. Ma ona wymiar nie tylko społeczny - równie ciekawe będzie starcie stylów. Kevin jest bardzo utalentowanym bokserem, walka z pogromcą Amira Khana Breidisem Prescottem w pełni pokazała jego potencjał. Mitchell świetnie poruszał się w ringu i efektywnie kontrował, głównie ciosami prostymi. Uraczył również widzów kilkoma akcjami rzadkiej urody - szczególnie piękne były soczyste lewe sierpy a'la Mayweather, którymi zdarzało mu się rozpoczynać atak. Wadą Mitchella jest skłonność do opierania się o liny połączona z często zawodzącymi go unikami głową - poprawa obrony pod presją przy linach będzie kluczowym elementem w walce z Murrayem, który runda po rundzie zwiększa presję, starając się nie dawać rywalowi chwili oddechu. Murray walczy jednak schematycznie, jest łatwy do trafienia dla dobrych journeymanów pokroju Youssefa Al Hamidiego. Od czasu walki z Syryjczykiem w 2008 roku niewiele się zmieniło. John ma dobrze opanowane podstawowe elementy ofensywne bokserskiego rzemiosła i nigdy nie przestaje dążyć do półdystansu, lecz trudno znaleźć w jego boksie jakiekolwiek wyrafinowanie, może z wyjątkiem lewego, ''meksykańskiego'' sierpu na wątrobę. Nie wydaje mi się również, by siła ciosu Murraya mogła równać się z siłą podobnego stylowo BamBama Riosa, z którym być może zmierzy się zwycięzca North vs South.

Powiem więcej - Kevin Mitchell także uderza mocniej niż Murray. Świadczy o tym liczba nokautów na jego koncie (23 w 31 walkach, Murray 18 w 31), jakość przeciwników z którymi się zmierzył i, przede wszystkim, sposób w jaki ich nokautował. Kevin wstrząsa oponentami pojedynczym ciosem, podczas gdy Murray potrzebuje kumulacji. Londyńczyk góruje też pod względem szybkości, ''pivotuje'' i wyprowadza uderzenia z dużą swobodą - jego rywal wolno porusza się w linii prostej, przygotowując ataki latami. Murray będzie z pewnością liczył na wycieńczenie Mitchella ciągłą presją, ale czy będzie wyprowadzał wystarczająco dużo ciosów? Mam co do tego wątpliwości. Kursy na zwycięstwo ''Destroyera'' są godne uwagi (najlepsze oscylują w granicach 2,5-1). Jest on moim faworytem w North vs South i powinien kontrolować walkę, oczywiście jeżeli nie będzie testował swojej szczęki w półdystansie. Pan Carter powraca z północy zwycięski.