WALKA O PRZYSZŁOŚĆ WAGI CIĘŻKIEJ?

Tomasz Ratajczak, Informacja własna

2011-07-02

Walka, do której dojdzie już za kilka godzin, być może w strugach ulewnego deszczu na stadionie w Hamburgu, ma szansę zainicjować odrodzenie pogrążonej od lat w marazmie, królewskiej kategorii wagowej boksu zawodowego. Pojedynek mistrza IBF, WBO, IBO i magazynu The Ring Władimira Kliczko (55-3, 49 KO) z posiadaczem pasa WBA Davidem Haye (25-1, 23 KO) jest pierwszą walką unifikacyjną w wadze ciężkiej od czasu nudnego starcia wspomnianego Władimira z Sułtanem Ibragimowem, w 2008 roku w Madison Square Garden w Nowym Jorku, oraz najbardziej oczekiwanym wydarzeniem w królewskiej dywizji od czasu pamiętnej walki Lennoxa Lewisa z Mike’em Tysonem sześć lat wcześniej.

Wystarczy przejrzeć listę walk o mistrzostwo świata w wadze ciężkiej od czasu potyczki Lewisa z Tysonem, aby zrozumieć, dlaczego oczekiwania kibiców w stosunku do starcia Kliczko – Haye zostały wywindowane na niebotyczny poziom. W pamięci kibiców mogła zapisać się walka Roya Jonesa Juniora z Johnem Ruizem, z 2003 roku, jednak głównie ze względu na historyczny wymiar zwycięstwa RJJ, który jako drugi w historii, obok Boba Fitzsimmonsa pięściarz zdobył  pasy mistrzowskie w wadze średniej i ciężkiej. Z pewnością walką wielkiego kalibru była batalia starszego z braci Kliczków z Lennoxem Lewisem w 2003 roku, pechowo zakończona kontuzją Ukraińca. Jednak kontrowersyjne rozstrzygnięcie i unikanie przez Lewisa rewanżu, pozostawiło spory niedosyt wśród kibiców. Dla wielu obserwatorów był to ostatni naprawdę wielki pojedynek mistrzowski w wadze ciężkiej.

W kolejnych latach nie brakowało co prawda emocjonujących pojedynków o koronę wszechwag. Kibicom mogły podobać się błyskawiczne nokauty Corrie'go Sandersa i Lamona Brewstera na Władimirze Kliczko, z lat 2003-2004, dwie walki naszego Andrzeja Gołoty z Chrisem Byrdem i Ruizem, z 2004 roku, w których Polak został przez sędziów okradziony z mistrzowskiego tytułu, wspaniała ringowa wojna Siergieja Liachowicza z Lamonem Brewsterem, czy nawet pojedynek Davida Haye’a z będącym już mocno past prime Johnem Ruizem. Jednak żaden z tych pojedynków nie budził nawet cienia emocji, jakich kilkanaście lat temu dostarczały nam walki Lewisa, Holyfielda, lub Tysona. Dlatego od przebiegu oraz wyniku dzisiejszej potyczki może zależeć przyszłość wagi ciężkiej.

Jeśli walka będzie przebiegała jak kiepski remake starcia Wałujew vs Haye, to niezależnie od jej wyniku, okaże się rozczarowaniem dekady i gwoździem do trumny popularności królewskiej dywizji. Dlatego cała nadzieja w tym, że słynący z niewyparzonego języka „Hayemaker” okaże równie wielki temperament między linami hamburskiego ringu. Wtedy, nawet jeśli polegnie ustrzelony jednym z potwornych dyszli Ukraińca, okaże się długo oczekiwanym Mesjaszem wagi ciężkiej, który zbawi ją własną klęską. Jeśli natomiast wygra, zamknie usta swoim krytykom, dla których jest tylko pyskatym pozerem, nie zasługującym na szacunek. Jeżeli dwa miesiące później Witalij Kliczko rozprawi się we Wrocławiu z Tomaszem Adamkiem, jego potencjalna walka z pogromcą młodszego brata mogłaby stać się batalią wszechczasów, przynamniej pod względem medialnej wrzawy i oczekiwań kibiców. Gdyby jednak „Góral” uporał się z Witalijem, to choć jego pojedynek z Haye’em nie miałby takie ciężaru marketingowego, pod względem sportowym mógłby okazać się jedną z najbardziej emocjonujących walk o mistrzostwo wagi ciężkiej w ostatnim dziesięcioleciu.

Jeśli jednak obaj bracia Kliczko wygrają swoje najbliższe walki, to pozostaje nam życzyć im, aby dokonali tego w jak najlepszym stylu, dla dobra królewskiej kategorii, a następnie cierpliwie czekać, aż era Kliczków przejdzie do historii, a nowy rozdział zaczną pisać następcy. Tych jednak na horyzoncie póki co nie widać. Należy raczej wątpić w to, aby zbawcą wagi ciężkiej okazał się prowadzony wyjątkowo asekuracyjnie Aleksander Powietkin, wielką niewiadomą pozostaje nadal Odlanier Solis, który radził sobie bardzo dobrze w pierwszej rundzie walki z Witalijem Kliczko, nim przegrał pechowo na skutek kontuzji, a losy naszego Tomasza Adamka w wadze ciężkiej zależą w dużej mierze od jego postawy w walce na wrocławskim ringu. Trzymajmy zatem mocno kciuki za obu bohaterów dzisiejszego widowiska w Hamburgu – niech wygra lepszy, po emocjonującej, ringowej wojnie, a druga dekada XXI wieku niech okaże się dla wagi ciężkiej tym, czym była ostatnia dekada ubiegłego stulecia.