ROZALSKI O SWOICH POCZĄTKACH

Wojciech Koerber, Polska The Times, fot. Mike Gladysz

2011-06-22

- W 1973 r., jako 15-latek, poleciałem tam z matką, a że babcia - jej mama - była urodzona w USA, to miała obywatelstwo. I myśmy do niej wyjechali z Wichulca koło Brodnicy, gdzie się urodziłem. Co z ojcem? Był żołnierzem Wojska Polskiego, zginął trzy miesiące przed moimi narodzinami na jakichś manewrach - opowiada dziennikowi "Polska The Times" o swoich początkach za Oceanem blisko 53-letni Zbigniew Rozalski, znany wszystkim kibicom boksu w Polsce jako Ziggy Rozalski.

- Gdy miałem 19 lat, kupiłem pierwszą limuzynę i woziłem nią ludzi po Manhattanie. To był dobry biznes, bo po dwóch, trzech latach miałem już 18 samochodów. Oczywiście, wziętych w leasing. No i wynająłem też kierowców. Z czasem samochody trzeba było naprawiać, robić blacharkę, poza tym w Nowym Jorku jest dużo stłuczek. Więc otworzyłem warsztat i mam go do dziś, obsługujemy ponad setkę pojazdów tygodniowo - wyjaśnia. Po kilku latach limuzynowy interes został odsprzedany, a zaczęło się skupowanie nieruchomości w nowojorskiej metropolii oraz wynajmowanie ich. Potem zaczęła się przygoda z boksem.

- Bodaj w 1995 r. właściciel Rocky Marciano GYM coś przy nim robił, a przy okazji pożyczał ode mnie sprzęt budowlany, którego do remontów warsztatu używałem. Pożyczyłem mu też troszkę pieniędzy, ale nie spłacał. Dopłaciłem więc i kupiłem ten GYM. A w 1995 r. przyszedł tam Andrzej Gołota - wspomina Rozalski.

- Gmitruk jest świetnym trenerem, ale na amerykańskim biznesie się nie zna. Ten jego wymysł, by związać się z Donem Kingiem mającym siedzibę na Florydzie, nie był właściwy. Ja mówiłem Tomkowi, że trzeba iść śladem Gołoty oraz Arturo Gattiego w tym sensie, by zdobyć kibiców w metropolii nowojorskiej. I dziś jest Tomek najpopularniejszym pięściarzem w Stanach po Mannym Pacquiao. To ogromny sukces. A że Gołota też był u Kinga? To akurat było korzystne, dostaliśmy trzy walki o mistrzostwo świata. Bo przecież King tych mistrzów miał - tłumaczy Rozalski drogę Tomasza Adamka.

- Bokser nie ma długiej kariery, ten sport robi szkody w głowie, a trzeba zarobić pieniądze dla rodziny. Mike Tyson stracił cały majątek, Roy Jones Junior też ma problemy finansowe. Na szczęście Andrzej i Tomek dają sobie radę w każdym względzie - mówi Rozalski, który zastrzega, że operacja: Adamek to jego ostatnia pięściarska misja.