PO ME SENIORÓW W BOKSIE: RATUJMY CO SIĘ DA

Jarosław Drozd, Opracowanie własne

2011-06-21

Nie jest przyjemnie pisać podsumowanie występu pięściarskiej reprezentacji Polski na 39. Mistrzostwach Europy Seniorów (Elite) w Ankarze, podczas gdy do zakończenia turnieju pozostają jeszcze cztery dni, ale niestety taką, a nie inną zgotowano nam rzeczywistość. Start Polaków w Turcji obnażył nasze braki szkoleniowe, organizacyjne oraz zawodnicze (ludzkie). Jakiś czas temu (będzie pewnie tego z 30 lat) przywiezienie 2-3 medali z imprezy wspomnianej rangi traktowane było w naszym kraju jako swoista porażka. A dzisiaj?

Czy faktycznie nasz boks amatorski w wykonaniu mężczyzn stoi na tak niskim poziomie, że biało-czerwonych, na dwóch kolejnych mistrzostwach Starego Kontynentu (2010-2011), stać było zaledwie na wygranie jednej walki?  Chciałbym wierzyć, że nie. Przyjmuję do wiadomości fakt, że Włodzimierz Letr został pokrzywdzony przez sędziów w walce z Litwinem i wiem, że dla niektórych (Michał Syrowatka) losowanie było bardzo nieszczęśliwe, ale takie sytuacje nie są niczym nowym w amatorskim boksie, a "wszystkiemu winne" sędziowskie maszynki wprowadzono przecież powszechnie do użycia już 22 lat temu. W sporcie liczą się nie gdybania, lecz fakty, czyli wyniki, a te mieliśmy w turnieju  wstydliwie słabe - 1 zwycięstwo  (Michała Olasia) i 8 porażek. Wspomniana statystyka każe zadać pytanie: czy faktycznie podopieczni trenera kadry byli należycie przygotowani do startu? Liczba przegranych w stosunku do jednego zwycięstwa i rozmiar niektórych porażek stawiają w wątpliwość formę przygotowań do startu w mistrzostwach, polegającą m.in. na omijaniu szerokim łukiem poważnych międzynarodowych turniejów bokserskich, których tylko w samej Europie organizuje się ok. dziesięciu...

Być może w niektórych przypadkach o złym wyniku sportowym zadecydowała niezbyt wielka wola walki kadrowiczów? Fakt reprezentowania barw Polski powinien nakładać na wybrańców trenera kadry pewne obowiązki natury honorowej i ambicjonalnej. Wszystko to należałoby rozstrzygnąć w jakimś poturniejowym raporcie (sprawozdaniu). Prawdą jest, że od dawna nie mamy wyrównanej reprezentacji, która przez ostatnie lata opierała się na 3-4 zawodnikach, nie mających w kraju żadnej konkurencji w swoich kategoriach wagowych. Jak powszechnie wiadomo brak konkurencji nie sprzyja podnoszeniu poziomu sportowego reprezentantów Polski. Na rok przed Igrzyskami Olimpijskimi w Londynie nie widać wiosny w polskim boksie amatorskim. Nie widać nawet przysłowiowego jednego "skowronka" i trudno doprawdy liczyć, że w ciągu kolejnych miesięcy coś się w tej kwestii zmieni. Od lat słyszymy, że aby odbudować siłę polskiego pięściarstwa amatorskiego należy na odpowiednio wysokim poziomie postawić pracę z młodzieżą. Zamiast działać w imię tej dyrektywy, z roku na rok popełniamy te same błędy, a przy okazji gubimy kolejne talenty. Jak długo żyć będziemy TYLKO historią legendy Feliksa Stamma i jego wspaniałych wychowanków, tak długo nie doczekamy się wychowania nowego pokolenia mistrzów.  

Tymczasem w imieniu Kibiców i własnym proszę PZB o - w miarę możliwości - kompleksową analizę stanu polskiego pięściarstwa amatorskiego i wyciągnięcie wszelkich możliwych wniosków, by uratować - o ile to jeszcze możliwe - honor naszej dyscypliny na rok przed Igrzyskami. Mam również nadzieję, że istnieje dokument będący szczegółowym zarysem przygotowań olimpijskich "Londyn 2012", że będzie on udostępniony zainteresowanym i systematycznie wdrażany w życie przez kolejne miesiące przygotowań.

Na koniec wypadałoby uderzyć w jakiś optymistyczny ton. W sporcie bowiem, jak w większości dziedzin życia, po latach klęski muszą nadejść w końcu lepsze czasy. Nie nadejdą jednak prędko, jeśli nikt w Centrali nie uderzy się w piersi i nie wyciągnie surowych wniosków z kolejnej międzynarodowej klapy naszych pięściarzy.  Jak napisał niegdyś red. Lucjan Olszewski "sztuką jest potrafić przegrywać, bo ten, który nie potrafi z honorem znieść porażki, nie jest też kandydatem na zwycięzcę".