ZAPOMNIANY 'NISZCZYCIEL'

Wojciech Czuba, Boxing News

2011-04-22

Jeden z najsilniej bijących zawodników wagi ciężkiej - Earnie Shavers (75-14-1, 69 KO), występował na ringach w czasach, gdy królewska kategoria aż roiła się od wielkich gwiazd. Mający dzisiaj 65 lat "Czarny Niszczyciel z Alabamy" krzyżował swoje rękawice z samą ówczesną śmietanką, czyli między innymi z takimi sławami jak Ali, Holmes, czy Norton.

Mieszkający aktualnie w Wirginii pięściarz, słynął z potężnego ciosu, którym siał pogrom na ringach całej Ameryki. Jego najlepsze lata przypadały pomiędzy rokiem 1973-1979 i jak wspomina dzisiaj ten mierzący 183 centymetry wzrostu zawodnik, zawsze lubił walczyć z większymi od siebie. Podobnie też jak inni pięściarze z jego okresu, nie ma zbyt pochlebnej opinii o współczesnej wadze ciężkiej.

- Jeżeli byłoby mi dane występować w dzisiejszej najcięższej dywizji, to jestem pewien, że znokautowałbym wszystkich tych chłopaków - stwierdza ze szczerym uśmiechem Earnie. - Dzisiejsi zawodnicy w wadze ciężkiej są za duzi i za wolni. Kiedy byłem młody to uwielbiałem walczyć z większymi, bo byli wolni i łatwi do trafienia. Ja miałem potężny cios i dlatego niewielu z moich oponentów doczekało ostatniego gongu. Wracając jeszcze do dzisiejszych czasów, to przyznam szczerze, że właściwie nie oglądam wagi ciężkiej, bo jest strasznie nudna.

Mając wiele wolnego czasu na bokserskiej emeryturze, Earnie dużo podróżuje, a także oddaje się swojej drugiej pasji, czyli czytaniu książek. Interesują go głównie książki historyczne, a także biografie wszystkich wielkich sportowców. Jak przyznaje podczas jednej ze swoich wizyt w Anglii, poznał tamtejszego mistrza świata federacji WBA - Davida Haye, który wywarł na nim pozytywne wrażenie.

- Poznałem Davida gdy byłem ostatnio na Wyspach i to w porządku facet i dobry bokser. Nie jest ogromny, jak inni ciężcy, ale za to niezwykle szybki. Mam nadzieję, że gdy przylecę do Anglii w tym miesiącu, to znowu się spotkamy. Szanuję też innych bokserów, ale z całym szacunkiem dla tego co robią, to wydaje mi się, że za moich czasów my bardziej się poświęcaliśmy. Na pewno też walczyliśmy o wiele częściej niż oni.
 
W latach 70, gdy Shavers występował na ringach, oprócz niego boksowały takie legendy jak Muhammad Ali (56-5, 37 KO), Larry Holmes (69-6, 44 KO), Ken Norton (42-7-1, 33 KO), Ron Lyle (43-7-1 31 KO), Jimmy Young (34-19-2, 11 KO), czy Jimmy Ellis (40-12-1, 24 KO). Earnie walczył z nimi wszystkimi w bojach, które przeszły do historii. Ten król nokautów, który na 75 zwycięskich walk, aż 69 zakończył przed czasem, ma swój jeden ulubiony, który pamięta do dzisiaj.

- Najwspanialszy nokaut w swojej karierze zaserwowałem Jimmy'emu Youngowi w 1973. To był naprawdę wspaniały pięściarz, ale Joe Frazier, z którym wciąż jestem w wielkiej przyjaźni, poradził mi jak go powstrzymać. Posłuchałem jego rad, a gdy nadarzyła się okazja trafiłem go czysto i w trzeciej rundzie było po walce - wspomina z satysfakcją wielki bombardier. - To było nasze pierwsze spotkanie. Za drugim razem, w roku 1974, przyjąłem moją własną strategię i niestety po 10 rundach tylko zremisowałem.

Kolejnym pojedynkiem, który wrył się w pamięć pięściarza z Alabamy, była potyczka z Royem "Tygrysem" Williamsem (30-6, 22 KO). Jak wspomina Earnie, nikogo i nigdy się tak nie bał, jak właśnie jego.

- To był kawał twardziela, wytrzymały, niezłomny i bezlitosny. W 10 rundzie zranił mnie straszliwie i sędzia liczył mnie do 8, ale zdołałem powstać i jeszcze w tej samej odsłonie wygrałem z nim przez nokaut!

Mimo 65 lat na karku Earnie wciąż utrzymuje swoje ciało w wysokiej formie. Jak przyznaje z dumą w głosie, jego aktualna waga jest taka sama, jak z czasów gdy występował w ringu. Człowiek określany przez wielu dziennikarzy i analityków bokserskich, jako "Bombardier Stulecia", żałuje tylko dwóch rzeczy. Drugiej przegranej walki z Larry Holmesem, a także pojedynku z Georgem Foremanem, do którego nigdy nie doszło.

- Nigdy nie pogodzę się z wynikiem drugiego starcia z Larry Holmesem, chciałbym cofnąć czas i wrócić do ringu jeszcze raz - wzdycha ze smutkiem Earnie. - Kiedy w 7 rundzie miałem go na deskach i był zamroczony, zmarnowałem zbyt wiele ciosów i sił, aby go wykończyć. Byłem za bardzo podniecony i nie trafiałem, a on przetrwał i pokonał mnie w 11.

- Jeżeli chodzi o pojedynek z Georgem Foremanem, to miało do niego dojść 3 lub 4 razy! Mieliśmy już nawet podpisane kontrakty, ale za każdym razem coś stawało na przeszkodzie. Później on szybko odszedł na emeryturę, a szkoda, bo w czasach mojej świetności, jestem pewien, że bym go znokautował!

Podczas swoich występów Shavers miał także okazję skonfrontować swoje umiejętności ze wspaniałym Muhammadem Alim. Do pojedynku doszło w 1977 roku w słynnej Madison Square Garden. Po 15 rundach jednogłośnie zwyciężył "The Greatest". Jak wspomina go Earnie?

- Ali był najwspanialszym przeciwnikiem z jakim było mi się dane zmierzyć na ringu. Był lepszy od Holmesa. Ali był od niego szybszy i mądrzejszy. Holmes miał wspaniały lewy prosty i mocny prawy, ale Ali był nieprzewidywalny.

Ostatnie wielkie zwycięstwo Shavers odniósł w 1982, wygrywając przed czasem w 2 rundzie z twardym Joe Bugnerem (69-13-1, 41 KO). Następnie ze zmiennym szczęściem walczył aż do 1995 roku, kiedy to statecznie zawiesił rękawice na kołku.

- Po pokonaniu Bugnera walczyłem nadal, rozmieniając swoją sławę na drobne. Zawsze mi się wydawało, że młodzi bokserzy nie wytrzymają moich silnych ciosów. Ech, niestety byłem już wtedy za stary. 
 
Na zakończenie warto przypomnieć słowa jednego z najwspanialszych ciężkich Larryego Holmesa. "Zabójca z Easton" poproszony o porównanie siły ciosu Mike Tysona i Earniego Shaversa, z którymi boksował podczas swojej kariery, odpowiedział tak: "Po ciosie Tysona czujesz się tak, jak by cię uderzyło Ferrari. Gdy walnął cię Shavers, to jak byś się zderzył z ciężarówką!".