Z BLOGU TOMASZA ADAMKA

Redakcja, tomaszadamek.eu, fot. Mike Gladysz

2011-04-19

Zapowiadana gala boksu w Newark, jako "Ostatnia przeszkoda" przeszła do historii. Teraz pozostają tylko sprawy organizacyjne i trening przed wrześniową walką z Kliczko. Walka z Kevinem Mc Bride'm dała mi wiele satysfakcji z poprawnej realizacji założeń taktycznych, jakie ustaliłem z trenerem. Walkę przez pełne 12 rund toczyłem wg. własnego scenariusza. Potrzebowałem tej walki, by sprawdzić swoją wytrzymałość, przy dużej ilości zadawanych ciosów a także przy realizowaniu założeń obronnych - pisze na swoim blogu Tomasz Adamek (44-1, 28 KO), który najprawdopodobniej 10 września stanie do walki z Witalijem Kliczko (42-2, 39 KO) o pas mistrza świata WBC wagi ciężkiej.

- Co było w ringu fani boksu sami widzieli. Zwrócę uwagę jednak na kilka spraw, które dla mnie są najważniejsze. Po pierwsze odkryłem, że magiczne górskie miejsce treningów Bushkill  w Pensylwanii pozwala na wypracowanie wielkiej wytrzymałości. Nie był to typowy trening wysokogórski, ale w trakcie walki czułem się świetnie a po walce nie czułem zupełnie zmęczenia. Potwierdza się tym samym korzystny wpływ mikroklimatu na mój organizm. Miejsce to dla treningów odkrył Lenox Lewis. Kolejne przygotowania zaplanujemy zapewne w tym samym miejscu gór Poconos. Po drugie nie dałem się trafić mocnym ciosem, co oznacza kolejny postęp w walce obronnej. Istotnym elementem w walce obronnej, było przećwiczenie tzw. ominięć Kevina, zejścia z linii cisów i unikanie pozycji statycznych. Po trzecie trener oczekiwał ode mnie zadawania ciosów w różnych płaszczyznach, by ocenić, które z nich mają największą wartość. Szczelna garda Kevina nie pozwalała na zadawanie celnych, mocnych ciosów w głowę. Pomimo tego udało mi się ulokować na jego twarzy bardzo dużo ciosów. Efekt był widoczny zaraz na po meczowej konferencji prasowej. Kevin miał twarz opuchniętą, jak po spotkaniu z pszczołami - podsumowuje najlepszy polski pięściarz.

- Czytałem jednak wiele komentarzy w prasie i internecie zawiedzionych fanów boksu, z powodu braku k.o. Wiele razy pisałem o tym, że wychodząc do ringu nie idę z myślą, aby kogoś zabić. Cenię szermierkę na pięści a nie brutalne faule czy nokauty. Chcę wygrywać zadając więcej ciosów niż przeciwnik, bo tak to określają przepisy. Cios, aby był nokautujący musi spełniać kilka warunków. Nie nastawiam się jednak na to, że ten jeden wymarzony cios uda się wyprowadzić w każdej walce i powalić przeciwnika. Wielu pięściarzy myśląc tak przeliczyło się i kończyło szybciej swoje walki niż zaplanowali.  Na naszej walce w Prudential Center był wielotysięczny doping polskich i amerykańskich fanów boksu. Andrzej Fonfara i ja jesteśmy bardzo wdzięczni za tak żywiołowy doping. Polskość czuło się od początku do końca gali. Teraz zbyt prędko w Prudential Center nie pojawię się w ringu. A szkoda, bo dla wielu ludzi z Houston, Chicago, Nowego Jorku, z Polski czy z Kanady, było to zbiorowe przeżywanie radosnych chwil. Dziś pragnę wszystkim organizatorom gali, promotorom, trenerom i współpracownikom podziękować za zorganizowanie tej gali. Dziękuję wszystkim fanom boksu zgromadzonych przed telewizorami i komputerami, którzy oglądali tę galę. Dziękuję wszystkim za wpisy do księgi gości oraz za listy z gratulacjami przesłanymi pocztą internetową. Z Waszych listów można wyczytać moc przeżyć związanych z oglądaniem moich walk. Piszcie dalej, przesyłajcie zdjęcia, bo kiedyś to na pewno zostanie wykorzystane przy dokumentowaniu mojej sportowej kariery - zachęca mistrz świata w dwóch kategoriach wagowych.

- Pisze do mnie wiele młodych osób, ale są również ludzie starsi z dużym doświadczeniem życiowym. Ciekawy list dostałem od fana sportu  Proboszcza  ks. Mariusza  Białobłockiego z Rychtela. W tej parafii wszyscy parafianie za sprawą Proboszcza ks. Mariusza Białobłockiego wiedzą, kim jest Robert Kubica, czy Tomasz Adamek. A ile jest takich sportowych miejscowości w Polsce czy za granicą? To są prawdziwi fani boksu i dla nich moje szanse na wygrana walkę z Kliczko nie da się przeliczyć na procenty. Są ze mną na dobre i na złe - kończy Adamek.