KRAJOBRAZ PO BITWIE

Redakcja, Opracowanie własne

2011-04-03

Chociaż na polskich galach boksu zdarzały się już w przeszłości kontrowersyjne decyzje sędziów punktowych, to wczorajszy rezultat walki Krzysztofa Włodarczyka (45-2-1, 32 KO) z Francisco Palaciosem (20-1, 13 KO) był czymś, czego kibice nad Wisłą nie widzieli już dawno. Zawodnicy często poddawani są sporej krytyce za gorsze występy, niemniej ogromna ilość negatywnych komentarzy pod adresem arbitrów, organizatorów gali i wreszcie samego mistrza świata nie mogą być dziełem przypadku. Przygniatająca większość obserwatorów wynik pojedynku uważa za głęboko niesprawiedliwy.

Ci, którzy walki nie widzieli, mogą z kolei czuć się zdezorientowani. Z jednej strony setki krytycznych głosów internautów, z drugiej komentarze dziennikarzy, którzy wolą kontrowersyjny temat zignorować. Największe media nawet nie zająkną się na temat tego mocno dyskusyjnego wyniku. O ile po promotorze "Diablo" trudno spodziewać się było neutralnej oceny występu jego zawodnika, to brak reakcji ze strony szanowanych dziennikarzy i ekspertów po prostu zdumiewa. Na antenie telewizji próbowano przekonać nas wczoraj, że winny kiepskiemu obrazowi walki jest przede wszystkim nie podejmujący ryzyka pretendent, a wygrana Polaka nie powinna podlegać dyskusji.

Dowodów winy za określone wyniki na kartach sędziowskich nie ma i nigdy nie będzie. Nikt nie poniesie konsekwencji za oszukanie kibiców. Smutne jest to, że odpowiedzialni za zaistniałą sytuację wystawiają Polsce fatalną opinię za granicą i przyczyniają się do tego, że kłopoty mogą spotkać innych naszych pięściarzy. Załóżmy bowiem, że któryś z Polaków walczących w USA zmierzy się z zawodnikiem Dona Kinga. Czy "Dziadek" nie zrobi wszystkiego, aby odpłacić Polakom za to, co stracił w Bydgoszczy? A co w przypadku, gdy na przykład Paweł Wolak zaboksuje z innym pięściarzem z Portoryko - Miguelem Cotto. Czy gdyby walka wyglądała podobnie, a sędziowie opowiedzieliby się za rywalem „Wściekłego Byka”, największe media w Polsce również byłyby tak zgodne z tym, co wypunktowaliby sędziowie?

Każdy przyzwoity człowiek, zapytany o cechy osoby uznawanej przez niego za autorytet, wymieni przede wszystkim uczciwość, honorowość i sprawiedliwość. Teoretycznie w świecie boksu na wizerunek mistrza powinny składać się identyczne wartości, ale wczorajszy wieczór w hali 'Łuczniczka" w Bydgoszczy, którego najważniejszym wydarzeniem była walka o mistrzostwo świata pokazał, że dla niektórych w tym biznesie nie jest to bynajmniej normą. Wczorajszy wieczór z boksem pokazał bowiem, że pewnej patologii zmienić się chyba nie da... To był szczyt lekceważenia - nie tylko ambitnego pięściarza z Portoryko, ale także rodzimych kibiców.

Warto wspomnieć, że zasada fair-play, którą zlekceważono ogłaszając werdykt walki o mistrzostwo świata, ma swoje źródło w dalekim średniowieczu i od stuleci pielęgnuje wartości, jakie powinny obowiązywać w dzisiejszym sporcie. Wczoraj złamano ewidentnie najważniejsze z nich, czyli szacunek dla przeciwnika, jego dumę i honor.

Ktoś odpowiedzialny za ten skandal zapomniał przy tym, że brak szacunku dla rywala, to nic innego jak brak szacunku dla samego siebie, dla sportu, który uprawia oraz dla kibiców. Czy okazanie szacunku w tej konkretnej sytuacji było zbyt trudnym ćwiczeniem moralnym? Jak można uścisnąć po walce rękę przeciwnika wiedząc, że zwycięża w nieuczciwy sposób?

I na koniec - Krzysztof Włodarczyk to w naszej opinii lepszy i groźniejszy bokser niż Palacios. Nie wyobrażamy sobie chyba bowiem Portorykańczyka wygrywającego z Huckiem, Guillermo Jonesem czy Lebiediewem. „Diablo” w dobrej dyspozycji mógłby pokonać każdego z nich, jednak wczoraj był po prostu gorszy...

Redakcja BOKSER.ORG