WŁODARCZYK vs PALACIOS - OBOWIĄZKOWA 'OCHRONA'

Piotr Jagiełło, Informacja własna

2011-04-03

Po zakończeniu walki Krzysztofa Włodarczyka (45-2-1, 32 KO) z Francisco Palaciosem (20-1, 13 KO) rozgorzała gorąca dyskusja na temat sędziowskiego werdyktu i okoliczności obrony tytułu przez Polaka. Każdy przeciętny kibic boksu zauważy duże nieścisłości na kartach punktowych, 115:113 Palacios, 116:113 Włodarczyk i wreszcie wisienka na torcie – 118:112 dla "Diablo". Przed samym ogłoszeniem wyniku "Czarodzej" był w euforii, żyjąc w przekonaniu, że za chwilę zostanie trzecim portorykańskim mistrzem świata kategorii junior ciężkiej. Zastanawiające były potajemne uśmieszki ludzi związanych z 12round Knockout Promotions, co musiało oznaczać pozostanie zielonego pasa w Polsce.

Na łamach Bokser.org posypała się lawina krytyki względem wyniku, postawy Włodarczyka i wielu innych aspektów. Żeby wymienić wszystkie musiałbym Was przygotować na czytanie kilku tomów długiej lektury, więc odejdę od tego. "To Włodarczyk jest czarodziejem, bo wygrał walkę nie zadając ciosów" – usłyszałem tuż po zakończeniu gali. Palacios był pięściarzem sprytniejszym, za sprawą dobrej pracy nóg, dzięki której unikał wielu ciosów rywala, zwłaszcza na korpus. Podopieczny Fiodora Łapina wydawał się ciągle spięty, nie posiadając pomysłu na dobranie się do niepokonanego wówczas boksera.

Obaj panowie boksowali bardzo zachowawczo, ale większą chęć zwycięstwa wykazywał przyjezdny. Dariusz Michalczewski w jednym z archiwalnych wywiadów wspominał, że rundę można wygrać skuteczną obroną, tym razem sędziowie nie poszli w myśl tej zasady. Palacios świetnie balansował, po prostu znikał Polakowi z punktu widzenia. Pomimo bardzo mizernej aktywności na ringu, to właśnie urodzony na Bronxie zawodnik wykazywał większą chęć przejęcia inicjatywy. Nie jestem zwolennikiem zasady, że pretendent musi zlać mistrza na kwaśne jabłko, by zabrać mu pas. Czempion też musi pokazać, że zależy mu na utrzymaniu trofeum w swoich rękach. Szokujący komentarz w przerwie między rundami padł z ust Fiodora Łapina "Uderzaj, daj szansę sędziom" - tych słów nawet nie należy komentować…

W szukaniu przyczyn koniecznego zatrzymania pasa WBC w stajni Andrzeja Wasilewskiego możemy natrafić na wiele spiskowych teorii. Najbardziej realna, jaka nasunęła mi się na myśl, dotyczy domniemanego turnieju Super Six. Udział polskiego junior ciężkiego w tym przedsięwzięciu oznacza morze pieniędzy dla jego stajni i samego Włodarczyka. Główna koncepcja tego turnieju polega na zaangażowaniu w te rozgrywki wszystkich mistrzów świata, więc tytuł czempiona jest przepustką do rekordowych wpływów finansowych. Wiadomym jest, że najważniejszym graczem tego eventu miałby być Sauerland Event, więc wtedy będzie już bardzo ciężko o parasol ochronny dla "Diablo".

Dużo mojej uwagi zwrócił również obrośnięty w legendy duet polsatowskich komentatorów – Abdrzej Kostyra i Jerzy Kulej. Redaktor Super Expressu do spółki z ikoną polskiego boksu amatorskiego jakby nie chcieli widzieć, że to pretendent dyktuje warunki gry, jest aktywniejszy i po prostu powinien prowadzić na punkty. Panowie nie czytali walki, nie wyciągali odpowiednich wniosków. Według Kostyry, Palacios robił za mało, by zostać czempionem. Moje pytanie jest następujące - co w takim razie zrobił Włodarczyk, żeby zostawić pas na swoich ramionach?