PIOTROWSKI: WALKA KSZTAŁTUJE CHARAKTER

Wojak, Informacja prasowa

2011-04-01

Sylwetkę Marka Piotrowskiego znają wszyscy fani sportów walki. To on na przełomie lat 80-tych i 90-tych przecierał amerykańskie szlaki dla takich zawodników jak Andrzej Gołota czy Tomasz Adamek. Zaczynał od karate, później był mistrzem świata w kick-boxingu, a w 1997 roku otrzymał propozycję walki o tytuł czempiona w boksie zawodowym - do mistrzowskiej walki z Amerykaninem Reggie Johnsonem jednak nie doszło. Na przeszkodzie stanął rywal, z którym Piotrowski zmaga się dzielnie od lat - kłopoty ze zdrowiem. Ale i w tej potyczce „Wojownik” lub – jak mówiły o nim przed laty takie gwiazdy Hollywood, jak Hulk Hogan czy Chuck Norris – „Punisher”, nie daje za wygraną. - Walka to zmaganie się z przeciwnościami, jakie są przeszkodą w dążeniu do wyznaczonego celu. Walka zmienia człowieka, kształtuje jego charakter i osobowość – mówi Piotrowski.

- Kibice często zastanawiają się, jak zawodnicy sportów walki radzą sobie ze stresem i presją. Jak pan sobie radził z tymi sprawami? Miał pan jakąś metodę?
Marek Piotrowski: Chyba nie miałem żadnej "metody" na radzenie sobie ze stresem. Chociaż... Myślę, że moja wiara to czynnik, jaki pomagał mi w psychicznym przygotowaniu do ringowej konfrontacji. Dziś ta wiara jest tym, co pozwala zrozumieć mi moje życiowe położenie.

- Podobno wypowiedział pan kiedyś takie zdanie: "Ból to rzecz, którą można opanować". Chodziło panu dosłownie o opanowanie bólu czy umiejętność znoszenia cierpienia?
MP: Myślę, że nie wypowiedziałem tych słów w przedstawiony tu sposób. Nie łudźmy się! Są momenty, kiedy skala bólu przekracza granice wszelkiej tolerancji. Są również odczucia, jakie znieść można mimo dyskomfortu. Można na pewno więcej znieść, jeśli widzimy sens naszego postępowania i właściwość drogi, po której kroczymy.

- Co było najważniejszym elementem w treningu Marka Piotrowskiego? Mam na myśli jakąś akcję, do której przykładał pan szczególną uwagę...
MP: Jeśli chodzi o techniczny aspekt mojego przygotowania do walki w kickboxingu, to czynnikiem, do jakiego przywiązywałem szczególną uwagę, była koordynacja rąk i nóg. Uważałem, że jest to sercem walki w tym sporcie. Ciało powinno pracować jako jedna skoordynowana broń.

- Zawsze cechowała pana sumienność i pracowitość. Zdarzały się panu i takie dni, kiedy nie miał pan ochoty iść na trening?
MP: O tak! Wielokrotnie. Wycieńczony organizm buntuje się przed kolejną porcją męczarni. Jednak dyscyplina wewnętrzna jest tym, co pozwala wytrzymać obciążenia, jakie często wydają się być ponad normę.

- A podczas walki wkradła się kiedyś w pana serce rezygnacja, zwątpienie?
MP: Chyba miało to miejsce jeden raz. Podczas walki z Michaelem McDonaldem, kiedy uległem poważnej kontuzji, toczyłem przez jedenaście rund dialog ze sobą. Ból był tak duży, że nie wiedziałem czy kontynuacja ma sens. Tym bardziej, że mimo mojej wyższości w tym pojedynku, z racji fizycznego dyskomfortu ciężko było mi to dostrzec.

- Okazywał pan zawsze szacunek swoim rywalom, czy kiedykolwiek zdarzyło się panu kierować w ringu złością, osobistym urazem, czuć gniew?
MP: Nie, nigdy nie miałem odczuć, o jakich pan wspomina.

- Skąd wziął się pana ringowy przydomek "Punisher"?
MP: "Punisher" to postać komiksowa. Kevin McClinton, mój trener, zajmujący się również kreowaniem komiksów, nadał mi ten przydomek po pierwszej walce z Roufusem. "Punisher" to ten, który karze (w dosłownym przekładzie).

- Czy młodzi ludzi rozpoznają jeszcze w panu osobę legendarnego wojownika?
MP: Myślę, że jest z tym tak, jak ze wszystkim. Jedni tak, inni nie. W niektórych środowiskach jestem rozpoznawany, w innych anonimowy.

- Sport zawodowy to dziś oprócz czystej sportowej rywalizacji wielkie pieniądze. Uważa pan, że w pogoni za wielkimi kontraktami sport stracił w dzisiejszych czasach swoje pierwotne ideały?
MP: Ja tego nie odczuwam. Myślę, że są różne postawy, różni ludzie. To normalne. Wydaje mi się, że ci najwięksi muszą jednak w pewnym sensie wciąż pozostawać idealistami, żeby zachować swą wielkość.

- Po latach kariery w kickboxingu zdecydował się pan w pewnym momencie na boks zawodowy. Dlaczego? Był bardziej opłacalny?
MP:  Boks jest lepiej opłacaną dyscyplina sportu, to fakt. Jednak żeby to odczuć na własnej skórze trzeba powędrować na szczyt. Powodem mojego aliansu z tą dyscypliną był impas, jaki powstał po przegranej z Kamanem. Ciężko było o dostanie odpowiedniej walki, jaka przyniosłaby mi jakąś korzyść na ówczesnym etapie mojej kariery. Boks dawał mi szansę rozwoju i toczenia walk z zawodnikami z niższej półki. Później mnie wciągnął jako wyzwanie. Rzecz jasna, późniejsze perspektywy finansowe nie były bez znaczenia.

- Był pan bliski walki ze znakomitym Reggie Johsonem. Jednak zdrowie nie pozwalało panu na stuprocentowe poświęcenie miedzy linami. Na stole było wówczas prawie 250.000$, jednak pana menedżer Piotr Pożyczka powiedział "Nie". Co pan sądzi o tamtej sytuacji po latach?
MP: To była piękna, szlachetna decyzja. Skądinąd bardzo słuszna. Byłem po cichu dumny z Piotrka Pożyczki, że było go na nią stać.

- Kiedy tak na prawdę zaczął pan czuć, że organizm odmawia posłuszeństwa i czy z perspektywy czasu sądzi pan, że nieco zbagatelizował pan sprawę?
MP: To narastało powoli. Nie mogę określić punktu "kiedy". Bagatelizowałem? Być może. Może nie dowierzałem, łudziłem się, odsuwałem od siebie najgorsze myśli.

- Co poradziłby pan młodym ludziom, którzy zaczynają swoją przygodę z ringiem lub planują ją rozpocząć?
MP: Myślę, że bardzo istotne jest znalezienie odpowiedzi na pytanie: "czego chcę?". Bo powody wejścia na salę treningową mogą być różne. Do ringu również. Można trenować, rozwijać się bez oficjalnej, ringowej konfrontacji. Taka postawa jest przeze mnie jak najbardziej akceptowalna. Arena dyscyplin walki jest tak szeroka, że różne może być podejście. Najważniejszą rzeczą w moim mniemaniu i tym kontekście jest jednak odpowiedzialność i uczciwość do samego siebie. Jeśli jestem zawodnikiem, postępuję jak zawodnik. Jak wyczynowiec (bo nim zawodnik jest) trenuję, odpoczywam, odżywiam się, śpię. Najważniejsza rzecz: szacunek do samego siebie. Bądź prawdziwy. Walka nie znosi fałszu i zakłamania. Nie oszukuj siebie, nie oszukuj sztuki.

- A czym dla „Wojownika” Marka Piotrowskiego jest walka?
MP: Termin walka ma dla mnie szerszy wymiar niż spotkanie między linami czy na macie. Walka to zmaganie się z przeciwnościami, jakie są przeszkodą w dążeniu do wyznaczonego celu. Walka zmienia człowieka, kształtuje jego charakter i osobowość. Walka ringowa jest tylko jednym z wyzwań, jakie człowiek może sobie postawić. 


ATRYBUTY MĘŻCZYZNY

Męski świat składa się z prostych wartości, wyraźnie porządkujących rzeczywistość. To, co ważne dla mężczyzn - odwaga, waleczność czy szacunek - wyznacza kierunek ich życiowej drogi. Bliskie tej rzeczywistości jest piwo Wojak, którego charakter stanowi inspirację do cyklu artykułów. Rozmawiając z przedstawicielami świata sportu i popkultury szukamy uniwersalnych męskich pierwiastków, które pozwalają na osiąganie życiowych sukcesów.