HISTORIA LUBI SIĘ POWTARZAĆ

Tomasz Ratajczak, Informacja własna

2011-03-20

Dyskusje na temat wczorajszej walki o mistrzostwo świata wagi ciężkiej, zakończonej w kontrowersyjnych okolicznościach, zapewne długo będą jeszcze rozpalały emocje wśród kibiców i dziennikarzy. Już teraz wyraźnie widać, że wśród miłośników boksu zarysowały się trzy wersje wydarzenia, do którego doszło w cieniu gotyckiej katedry w Kolonii. Według jednej z nich, mistrz federacji WBC Ukrainiec Witalij Kliczko (42-2, 39 KO) znokautował kilka sekund przed końcem pierwszej rundy swojego przeciwnika, Kubańczyka Odlaniera Solisa (17-1, 12 KO). Inna opinia głosi, że Solis jedynie niefortunnie upadł, doznając kontuzji nogi, która uniemożliwiła mu kontynuowanie pojedynku. Pojawiła się również trzecia kompromisowa wersja zakładająca, że Solis przegrał walkę z powodu wspomnianej kontuzji, ale nabawił się jej padając po celnym ciosie mistrza, a więc był nokdaun.

VIDEO W ROZWINIĘCIU>>

Być może nigdy nie uda się rozstrzygnąć jak było naprawdę. Zwłaszcza jeśli ta prawda miałaby okazać się niewygodna dla Solisa. Zresztą nawet w przypadku takiego rozstrzygnięcia zawsze znajdą się zwolennicy rozmaitych spiskowych teorii, które na bokserskich forach internetowych zaczęły już dojrzewać minionej nocy. Czytając opinie o Kubańczyku, który miałby wyjść do ringu jedynie po wypłatę i dlatego padł już w pierwszej rundzie symulując kontuzję, od razu nasuwa się porównanie z inną walką o mistrzostwo świata wagi ciężkiej, zakończoną również w atmosferze skandalu, niemal pół wieku temu. Tą walką było rewanżowe starcie Muhammada Alego z Sonnym Listonem w maju 1965 roku.

Liston po nieoczekiwanej porażce poniesionej z rąk młodego Cassiusa Claya na ringu w Miami, w lutym 1964 roku, pałał żądzą rewanżu na przeciwniku, który szydził z niego na każdym kroku. Chciał odzyskać mistrzowski tytuł, który utracił w dość pechowy sposób, gdyż wycofał się z walki po szóstej rundzie, prawdopodobnie na skutek kontuzji lewego ramienia, choć do dziś spekuluje się, że był to pojedynek ustawiony przez mafię. Liston, znany bywalec kasyn i pubów, zaszył się w górach Kolorado, gdzie ciężko trenował do drugiej walki z Clayem, który kilkanaście dni po zdobyciu mistrzowskiego pasa zmienił nazwisko na Muhammad Ali. Do rewanżowego starcia, odroczonego o pół roku z powodu kontuzji nowego mistrza, doszło na ringu w Lewiston (Maine), przy widowni wyjątkowo skromnej jak na walkę o mistrzostwo świata wagi ciężkiej. Walkę na żywo oglądało chyba najmniej kibiców w historii pojedynków o czempionat wszechwag – zaledwie niespełna 2,5 tysiąca.

Liston przystępował do tego rewanżu jako faworyt, bez wątpienia świetnie przygotowany. Jednak pod koniec pierwszej rundy Ali trafił go uderzeniem, które przeszło do historii jako „cios widmo”. Wśród miłośników boksu zdania na temat tego czy ów cios doszedł do szczęki Listona są do dziś podzielone. Wielu nadal uważa, że była to kolejna walka Sonny’ego ustawiona przez mafię. Jedno jest pewne – były mistrz padł jak rażony gromem, a młody Ali ponaglał go okrzykami aby wstał i kontynuował walkę. Ten moment gdy młody mistrz buńczucznie pokrzykuje na powalonego rywala, uwieczniony przez Neila Leifera został zresztą najsłynniejszą chyba fotografią sportową minionego stulecia. Liston podniósł się z wielkim trudem, a prowadzący tę walkę w ringu były mistrz wagi ciężkiej Jersey Joe Walcott dał mu stanowczo zbyt dużo czasu na dojście do siebie. Siedzący przy ringu redaktor magazynu „The Ring” Nat Fleischer krzyczał do sędziego, że minęło aż 17 sekund! Gdy Ali doskoczył do zamroczonego przeciwnika zadając mu kolejne ciosy, zdezorientowany Walcott w końcu wkroczył między pięściarzy i przerwał egzekucję na Listonie. Publiczność zareagowała podobnie, jak widzowie wczorajszej walki w Kolonii, a dwa tygodnie później na okładce magazynu „Sports Illustrated” pojawił się tytuł „Walka, której nie widzieliście”. W gruncie rzeczy podobnie można zatytułować relację z pojedynku Kliczko vs Solis. Jak widać, historia lubi się powtarzać.