KLICZKO vs SOLIS, A SPRAWA POLSKA

Rafał Kyć, interia

2011-03-19

- Odlanier Solis to obecnie najsilniejszy pretendent do tytułu - mówi przed dzisiejszą walkąo mistrzostwo świata federacji WBC Witalij Kliczko (41-2, 38 KO). Solenne - pełne szacunku słowa dla umiejętności i talentu Kubańczyka, czy może asekuranckie gadanie, mające tylko podnieść marketingową wartość konfrontacji na Lanxess Arenie w Kolonii?   

Patrząc na sportowy dorobek Odlaniera Solisa (17-0, 12 KO) trudno nie zgodzić się ze słowami Kliczki. Bokser urodzony w Hawanie jest bez wątpienia jednym z największych talentów kubańskiego pięściarstwa. Solis ma w swoim dorobku trzy amatorskie tytuły mistrza świata, olimpijskie złoto zdobyte w Atenach oraz czyste konto jeśli chodzi o porażki na zawodowym ringu, które doskonale potwierdza, jak trudno znaleźć rywalom dojście do jego szczęki.

Mimo iż swoje największe sukcesy "La Sombra" odnosił na amatorskich arenach, postanowił on uciec z Kuby i spróbować swoich sił na zawodowym ringu. W grudniu 2006 roku, wraz z innymi mistrzami olimpijskimi: Varelą Yuriorkisem Gamboą i Yanem Barthelemim Toledano opuścił zgrupowanie w Wenezueli, udając się niepostrzeżenie do Stanów Zjednoczonych. 

Kolebka światowego boksu ciepło przywitała zdolnych pięściarzy, bo wszystkim "uciekinierom" udało się podpisać zawodowe kontrakty z grupą First Artist - siostrzaną spółką niemieckiej Areny. Od tamtej pory kubańscy mistrzowie rozpoczęli profesjonalne kariery. Dotychczas na zawodowych ringach Odlanier Solis stoczył siedemnaście pojedynków, nie ulegając nikomu. Nokautował takich zawodników jak Monte Barrett, czy Carl Davis Drumond. Aż dwunastu swoich rywali słał na deski przed czasem, co potwierdza wysoki współczynnik nokautu na poziomie 73 procent! Kubańczyk doskonale zdaje sobie sprawę, że konfrontacja z Witalijem Kliczką to niepowtarzalna szansa, na którą pracował przez lata kariery, dlatego tym bardziej nie zamierza zmarnować swojej wielkiej okazji. - Ten pojedynek będzie dla mnie najważniejszy. Jeśli wygram, to wszystkie swoje bagaże załaduję pieniędzmi. Przeszedłem długą drogę czekając na tę szansę, nie zawiodę swoich fanów - zapewniał na lotnisku w Kolonii pewny siebie Solis.

Trudno polemizować ze słowami "La Sombra", którego droga do mistrzowskiej walki na Lanxess Arenie, okazała się nie tylko dystansem przeboksowanych rund, ale przede wszystkim ucieczką z dyktatorskiego reżimu - hamującego rozwój pięściarskich talentów. Swoją ambitną postawą Solis pokazał malkontentom, że nie ma rzeczy niemożliwych do osiągnięcia. Czy i w sobotę ambitny chłopak z Hawany podoła najtrudniejszemu zadaniu i godnie stawi czoła Witalijowi Kliczce?

Oficjalny eliminator WBC, w którym Odlanier Solis skrzyżował rękawice z Rayem Austinem, nie odpowiedział kibicom na wiele ważnych pytań, obnażając formę Kubańczyka. Wprawdzie Odlanier wygrał starcie na American Airlines Arenie w Miami, jednak swoją postawą w ringu nie pokazał nic, co pomogłoby sądzić, że w konfrontacji z ukraińskim geniuszem boksu nie będzie skazany na srogi łomot, a pokusi się o niespodziankę.

Do momentu dyskwalifikacji Austina za niesportowe zachowanie i uderzenie po gongu, Solis nieznacznie prowadził na sędziowskich kartach punktowych. Widać było jednak, że ma poważne problemy z nadwagą i płynnym poruszaniem się po ringowych deskach. Otłuszczona sylwetka pięściarza z Hawany bardziej przypominała konesera fast-foodów, niż sportowca po ciężkim obozie przygotowawczym. Zresztą nie od dziś wiadomo, że utalentowany pięściarz z "Gorącej Wyspy" słynie z zaniedbywania treningów, co niestety często przekłada się na jego ringową formę.

Miejmy nadzieję, że przed najważniejszym starciem w karierze, Kubańczyk solidnie przepracował okres treningów, a jego forma osiągnęła apogeum, bo tylko wtedy z powodzeniem może stanąć naprzeciw najlepszego obecnie boksera świata. Oby słowa uznania samego Witalija, nie okazały się zasłoną mającą przykryć wałki tłuszczowe i kiepską dyspozycję pretendenta. Kibice liczą na emocjonujące widowisko, dlatego odważne słowa o sile rażenia challengera, potęgują tylko apetyt na wielkie sportowe show. Sobotnie starcie o mistrzostwo świata WBC nie jest bez znaczenia dla Polaków. W obliczu zakończonych sukcesem negocjacji w sprawie unifikacyjnej batalii na przełomie czerwca i lipca tego roku między Davidem Hayem a Władimirem Kliczką, na dziś bardziej prawdopodobna wydaje się potyczka Tomasza Adamka ze starszym Witalijem.

Oczywiście obligatoryjnym warunkiem jest zwycięstwo "Doktora Żelaznej Pięści" podczas sobotniej gali w Kolonii. Gdyby natomiast Witalij przegrał najbliższy bój z Solisem na Lanxess Arenie, zapewne skupi się na rewanżowej walce o odzyskanie pasa WBC. Biorąc natomiast pod uwagę fakt, że priorytetem Władimira jest unifikacyjna batalia z "Hayemakerem", może się okazać, że dla Adamka zabraknie przeciwnika. Kibicom "Górala" pozostaje wierzyć, że nie spełni się tak czarny scenariusz, a w sobotę dopingować Ukraińca. W końcu na walkę Adamek - Kliczko, nie tylko czekają kibice nad Wisłą, ale i cały bokserski świat. Głównie fani, którym dobro i prestiż wszechwagi leżą głęboko na sercu Boks jest jedną z niewielu dyscyplin, gdzie już kilka tygodni przed sportowymi zmaganiami rozgrywa się psychologiczną wojnę na słowa. Buńczuczne zapowiedzi podnoszą medialne zainteresowanie, nakręcając marketingową karuzelę. Pamiętajmy, że obozy zawodników dążą do maksymalnej sprzedaży pojedynku, a skutecznymi metodami okazują się perswazyjna reklama oraz bezpośrednie oddziaływanie na kibica. By jednak pojedynek przyniósł bajońskie zyski, nie tylko należy go dobrze rozreklamować, ale i rozbudzić w sercach fanów nadzieję na elektryzujące widowisko.

Jednostronna dominacja nie jest pożądanym towarem między ringowymi linami, dlatego do słów Witalija Kliczki radziłbym odnieść się ze zdystansowanym optymizmem. Zarówno mistrzowi jak i pretendentowi doradzam zaś, by podczas sobotniej gali w Niemczech pamiętali, że w ringu przemawia się już tylko na pięści. Im wścieklej, tym lepiej!