MASTERNAK: PRZECIWNIKA MAMY WYBRANEGO

Bartłomiej Czekański, Słowo Sportowe

2011-02-15

Mateusz Masternak (21-0, 15 KO) z O'Chikara Gmitruk Team jest ulubieńcem kibiców, natomiast sporo krytyki, często niezasłużonej, zbiera od niektórych dziennikarzy, również tych telewizyjnych (też niektórych), chodzących na pasku promotorów pewnych konkurencyjnych grup. Ci sprawozdawcy często nie chcą dostrzec wielkiego talentu Mateusza.  

- W sali wrocławskiego Maksimusa Ryszarda Furdyny, pod okiem swego trenera Andrzeja Gmitruka wylewasz kubły potu na sparingach (np. siedem rund z Markiem Matyją i Mateuszem Malujdą), czy na tarczy lub na workach, rozumiem więc, że szykuje Ci się jakaś walka…

Mateusz Masternak: 11 marca w Olsztynie w dwunastorundowym pojedynku będę bronił tytułu mistrza international IBO. Przeciwnika mamy już wybranego, lecz nie mogę zdradzić, kto to jest. Pewni ludzie bowiem psują u nas boks. Już się zdarzyło, że ktoś anonimowo zadzwonił do jednego z moich byłych rywali i zaproponował mu pieniądze, żeby tylko nie wychodził on ze mną do ringu. Na szczęście, ów zawodnik na to nie przystał i powiedział, że się nie bawi w politykę. Nie raz już przeszkadzano nam w negocjacjach z potencjalnymi rywalami, podbierano terminy gal, w mediach próbuje się zepsuć mój wizerunek….

- Nie będziemy tu śledzić „kto za tym stoi”. Ale jednak doszło do Twojego głośnego pojedynku z jeleniogórzaninem Łukaszem Janikiem, a on przecież jest w jednej z konkurencyjnych stajni.  

MM: Do dziś się dziwię, że do niej doszło. Widać, Łukasz był bardzo sugestywny w swoich opowieściach, jak to nasze wcześniejsze wspólne sparingi były do jednej bramki i jak to on mnie na nich bił. Ja mam na temat owych sparingów swoje zdanie, ale tu się nim nie podzielę. Kibice bowiem widzieli naszą walkę w Łodzi i sami mogą to wszystko ocenić (Mateusz wygrał z Łukaszem przez TKO w 5. rundzie mając go dwa razy na deskach - dop. B. Cz.).

- Przyznam, że byłem w szoku, iż tak łatwo skończyłeś Janika. W amatorstwie robił duże wrażenie. I trochę sobie tej Waszej walki nie życzyłem, bo gdy robiłem za menedżera wrocławskiej Gwardii, to obaj byliście moimi zawodnikami…  

MM: Łukasz w naszym łódzkim pojedynku popełnił wiele błędów, które mnie udało się wykorzystać. I nadal je w ringu  popełnia. Nie wyciągnął wniosków. Czy będzie rewanż?  W boksie wszystko się może zdarzyć. Może np. spotkamy się kiedyś w walce o mistrzostwo świata?  

- Na razie wyzwałeś do walki samego Krzysztofa „Diablo” Włodarczyka, który jest championem WBC w cruiser. Przez to między Wami przez moment było dużo złej krwi, Krzysiek nawet zainteresował się Twoimi plecami, choć mnie bardziej pociągają np. damskie nogi…

MM: Jestem gotowy na walkę o tytuł mistrza świata i na wygranie jej, gdyż tylko tak się przechodzi do historii boksu. To moje marzenie. Tak, jestem gotowy na Włodarczyka, ale i na innych championów: Marco Hucka (WBO), Steve'a Cunninghama (IBF) czy Hernandeza (WBA). Myślę, że mogę już zagrozić mistrzom wagi cruiser. Już się mogą mnie obawiać. Nadchodzę! Nie jestem pretendentem nr 1 do pasa WBC, ale zajmuję 12. pozycję w rankingu tej organizacji, więc teoretycznie Krzysiek mógłby mi dać walkę z nim o mistrzostwo świata. Ale nie dał... Kiedy potem spotkaliśmy się w studiu telewizyjnym, to już do tego nie wracaliśmy. Podaliśmy sobie ręce i było normalnie. Przypomnę, że po mojej ostatniej walce 5 listopada ub. roku przeszedłem kontrolę antydopingową i byłem czysty. Co do owego mleka, to… mam skazę białkową. Ale białko trzeba jeść, więc jem i może z tego te moje plecy. Kiedyś miałem trądzik na twarzy i to się mogło przerzucić także na plecy. Co ciekawe, gdy  nie trenuję, to mam je czyste, zaś gdy ćwiczę, ten trądzik wraca. Chyba taka już moja uroda.  Myślę, że moje „sam na sam” z „Diablo” świetnie by się w Polsce sprzedało. Niestety, jego promotor pan Wasilewski mówi, że nie zamierza mnie promować i reklamować. Fakt, jestem rozpoznawalny wśród kibiców bokserskich, ale szerzej to już nie za bardzo. Muszę to jakoś zmienić.

- To może  wystąpisz w „Tańcu z Gwizdami”, sorry, z „Gwiazdami”?

MM: Wolę się promować swymi pięściami w ringu, a poza tym słoń nadepnął mi na ucho. Moje poczucie rytmu i drewniane ciało do tańca się nie nadają (śmiech). Także nie zaśpiewam, co jest korzystne dla melomanów. No, ale gdyby kiedyś Kuba Wojewódzki czy Szymon Majewski uznali, iż jestem na tyle interesującym rozmówcą i zaprosili mnie do swoich programów, to nie odmówiłbym. Wracając zaś do „Tańca z Gwiazdami”, to udziałowi w nim trzeba poświęcić bardzo wiele czasu, no i ja nie jestem gwiazdą.

- Trener Zygmunt Gosiewski, z którym we Wrocławiu też ćwiczysz, mówi, że Ty znasz swoją wartość, ale jednocześnie jesteś bardzo fajnym człowiekiem i szybko zyskujesz akceptację grupy, z którą trenujesz. Widziałem jak ostatnio w Maksimusie po koleżeńsku udzielałeś pięściarskich wskazówek młodym wojownikom z MMA. Są jednak tacy, którzy uważają Cię za bufona i pyszałka…

MM: Kiedyś przeczytałem w gazecie o sobie, że  pragnę być królem wśród królów i niemal wręcz, że chcę być Muhammadem Alim. Warszawski dziennikarz po prostu przekręcił moje słowa. A chodziło mi o to, że ikona boksu Ali mówił, iż nie wystarczy być królem. Trzeba być właśnie królem wśród królów. Polega to na tym, że żaden bokser nie może o sobie powiedzieć, iż jest już spełniony, że wszystko osiągnął i wszystko umie. Wciąż bowiem trzeba się doskonalić, stawiać sobie nowe wyzwania i podwyższać poprzeczkę. I ja chciałbym się stosować do tej maksymy wielkiego Alego. I tylko  to miałem na myśli. W prasie poszło inaczej - kręci głową Mateusz Masternak.

Rozmawiał: Bartłomiej Czekański, Słowo Sportowe