ADAMEK: POWALCZĘ JESZCZE 3 LATA

Artur Gac, Dziennik Polski, fot. Mariusz Serafin

2011-02-04

Artur Gac: Przed wrześniowym pojedynkiem z jednym z braci Kliczko, na "przystawkę" wybrał Pan Kevina McBride'a. Opinie kibiców są podzielone?
Tomasz Adamek: Wielu ludzi pytało mnie, dlaczego w ogóle wchodzę do ringu przed pojedynkiem z Kliczką. Odpowiedź jest prosta - nie mogę siedzieć w domu przez 9 miesięcy i nic nie robić, tylko czekać na wrzesień. W sporcie takie podejście nie idzie w parze z wynikami. Pięściarz musi regularnie wchodzić do ringu, podobnie jak pewny kierowca systematycznie siada za kierownicą. Muszę czuć się tak samo, stąd ta walka.

- A wracając do wątpliwej klasy sportowej amerykańskiego kolosa?
TA: Nie będę ukrywał, że chodziło przede wszystkim o wysokiego przeciwnika. Oczywiście McBride w żadnym stopniu nie jest bokserem pokroju braci Kliczko, ale spełnia podstawowy warunek, czyli podobieństwo fizyczne. Oczywiście ze swoimi warunkami jest też niebezpieczny, a do tego ma mocne uderzenie. Jeśli jednak będę skupiony, wszystko dobrze się ułoży. Wie pan, dziś nie potrzebuję "kilera", bo będzie nim we wrześniu Ukrainiec. Zresztą na obozie, który niebawem zaczynam pod okiem mojego trenera Rogera Bloodwortha, nie będziemy w głównej mierze zajmować się McBride'em, bo jego styl już znamy. Rozpocznie się rozpracowywanie Kliczki.

- Znów zapowiadają się ponad dwa miesiące treningów?
TA: Aż dziesięciu tygodni w sali treningowej chyba nie potrzebuję, w końcu niedawno walczyłem. Za siedem dni Roger przyjeżdża do mnie do domu i wtedy obierzemy dokładny plan przygotowań. Nie zapuściłem się, ważę w granicach 100 kilogramów. Dla przykładu: trenowałem we wtorek, a wczoraj biegałem.

- Prawdopodobny jest scenariusz, że pojedynek z McBride'em zacznie Pan od ciosów na dół, a z upływem rund będzie Pan atakował głowę Amerykanina?
TA: Zawsze staram się tak rozpocząć walkę. W końcu przeciwnik jest wysoki, więc łatwiej jest trafić rękawicą na korpus. Później rywal powinien chronić tułów, więc będę zadawał ciosy na górę. Mam świadomość, że w ringu będę o wiele szybszy, więc w dobrej dyspozycji przekonująco rozstrzygnę ten pojedynek na swoją korzyść.

- Wielu zaskoczyło sprawne rozstrzygnięcie negocjacji z teamem Kliczków.
TA: Tyle, że my jesteśmy opłacalnym partnerem. Przecież walkę pokaże na żywo telewizji HBO, a negocjacje z nimi podjął już Showtime. Moja pozycja na rynku amerykańskim jest coraz lepsza. Najważniejsi ludzie w HBO już parę miesięcy temu powiedzieli K2 Promotions (firma Kliczków, która jest organizatorem wrześniowej walki - przyp. AG), że pojedynek z Adamkiem będzie pokazywany, gdziekolwiek się odbędzie. W Polsce możemy liczyć na pełny stadion, który zapełnią moi kibice, Ukraińcy i jeszcze niemieccy fani. Zatem nie tylko od strony sportowej, ale również biznesowej, wiele oferuję. W tamtym roku przeszedłem przez cztery walki, w HBO ludzie mogli obejrzeć, jak pokonałem Chrisa Arreolę.

- Kibice w pierwszej chwili myśleli, że skoro rozmowy trwały krótko, pewnie zaakceptowaliście pierwszą lepszą ofertę braci.
TA: Będzie duża walka, z dużą pulą pieniędzy i dobrym zarobkiem dla mnie, z podziału procentowego zysków. Dogadaliśmy się z braćmi Kliczko na naprawdę dobre warunki. Przypomnę, że Władymir nie był chętny na pojedynek z Samuelem Peterem, bo już go pobił, ani Eddiem Chambersem, bo z nim też wygrał, więc szybko doszliśmy do porozumienia.

- Dlaczego pierwszym rywalem ma być Władymir? Wiadomo przecież, że jest szybszy i lepiej porusza się w ringu od brata, a to przecież Pana największe atuty.
TA: Tą drogą najbliżej mi do pasa IBF, który jest w posiadaniu Władymira. Zależy mi na tej federacji, bo jej siedziba mieści się w New Jersey i wszyscy tam bardzo mnie lubią. Świadczy o tym wręczona już po raz drugi nagroda dla najlepszego boksera stanu. W zasadzie to ich wyróżnienie.

- Na walce z Kliczką może się Pan wzbogacić podobno o 5 milionów dolarów. Wrześniowy pojedynek ustawi Pana do końca życia?
TA: Na pewno na moje konto wpłynie najwyższa gaża w karierze, przecież walka - do tego w królewskiej kategorii - będzie transmitowana na cały świat. O finansowym ustawieniu się jednak nie myślę, bo po walce z Ukraińcem nie zaprzestanę boksowania.

- Bój z ukraińskim czempionem traktuje Pan w kategorii "walki życia"?
TA: Nie, dla mnie każda kolejna walka jest "życiowa". Po prostu nazwałbym ją największą w mojej karierze. Muszę zwyciężyć dla kibiców, których tak wielu pojawi się w jednym miejscu i przed telewizorami.

- Na jej miejsce wolałby Pan stadion we Wrocławiu czy w Warszawie?
TA: Najważniejsze, że pokażę się w moim kraju, a lokalizacja? Ciężko mi powiedzieć... Zadecyduje pewnie strona biznesowa, czyli wygra miasto, które zagwarantuje więcej pieniędzy.

- Ostatnio stwierdził Pan, że zejdzie z ringu za trzy lata. W tym czasie ma Pan zamiar rozprawić się z braćmi, a na koniec utrzeć nosa buńczucznemu Davidowi Haye'owi.
TA: Tak właśnie myślę. Teraz mam 34 lata, więc jeśli Bóg da zdrowie, jeszcze trzy lata zostanę w ringu. Dopiero później pomyślę o zakończeniu kariery.

Rozmawiał Artur Gac, Dziennik Polski