WILLIAMS O WALCE Z HOLYFIELDEM

Redakcja, On the Ropes Boxing Radio

2011-01-25

- Nasz pojedynek dwukrotnie był przekładany, lecz mentalnie przygotowany do niego byłem bardzo dobrze. Czułem się niezwykle zdeterminowany, ponieważ zdawalem sobie sprawę, że wygrana z taką legendą jak Evander Holyfield przyniesie wiele dobrego dla mojej kariery. Wszystko potem potoczyło się tak jak przewidywałem. Dużo czasu spędziłem trenując z Johnem Davidem Jacksonem, który przygotował kilka wariantów pokonania Holyfielda. Nie chodziło tylko o zwycięstwo, ale rownież o znokautowanie go, a jak wszyscy widzieli, Holyfield był już skończony i pozostał w swoim narożniku - mówi Sherman Williams (34-11-2, 19 KO) o swojej sobotniej potyczce z Evanderem Holyfieldem (43-10-2, 28 KO), który nie wyszedł do czwartej rundy.

Ostatecznie walka została uznana za nieodbytą, bo kontuzja zdaniem sędziego powstała na skutek przypadkowego zderzenia głowami - W drugiej rundzie trafiłem go krótkim prawym zamachowym. Zachwiał się, a potem otarł oko. To był właśnie ten moment. Za chwilę zabrzmiał gong, a jego obóz w narożniku pracował już nad jego lewym okiem. W trzecim starciu biłem go nadal, a wówczas pan Evander powrócił do swojej znanej taktyki, zaatakował głową, próbując tym samym doprowadzić do sytuacji, w której niby rozcięcie zostało spowodowane zderzeniem. Rozcięcie tak naprawdę powstało po ciosie, po moim prawym overhandzie i mam nadzieję, że federacja WBF rozpatrzy to wszystko i zmieni wynik na moje zwycięstwo przez TKO - żali się Williams. 

Sherman jest przekonany, iż gdyby walka potrwała trochę dłużej, wygrałby ją przed czasem - Kilka razy trafiłem go bardzo mocno ciosami na korpus i wówczas on całkowicie stracił swoją pracę nóg. Potem zamroczyłem go prawym sierpowym i jestem przekonany, podobnie zresztą chyba jak sam Holyfield, że w czwartym starciu byłoby już po wszystkim. Niestety on wybrał trochę tchórzowskie wyjście z tej sytuacji - zakończył Williams.