HUCK vs LEBEDEW: EUROPEJSKI BOKS, NIEMIECKI WERDYKT

Piotr Jagiełło, Informacja własna

2010-12-19

Po walce Marco Hucka (31-1, 23 KO) z Denisem Lebedewem (21-1, 16 KO) każdy fan boksu obiecywał sobie bardzo wiele. Z całą pewnością pojedynek ten zelektryzował kibiców w Europie i wydzielił sporą ilość adrenaliny wśród wszystkich Nas. Zupełnie mniej pozytywne emocje dotyczą werdyktu sędziowskiego. Ciężko znaleźć na tej planecie kibica, który lekką ręką wskazałby zwycięstwo faworyta naszych zachodnich sąsiadów. Jednak dwaj „sędziowie” widzieli zupełnie inną walkę, ogłaszając dalszą hegemonię obecnego czempiona stosunkiem głosów 115-113. Jedynym sprawiedliwym w tym gronie był William Lerch z Chicago.

Od wielu, wielu miesięcy trwa nagonka na Hucka. Facet ten nie jest lubiany w naszym kraju, a powodów takiego stanu rzeczy jest co najmniej kilka. Naturalizowany Niemiec jest pięściarzem bazującym głównie na brutalnej sile, wyniesionej rodem z ulicy. Miałem wrażenie, że komentujący wczorajszą walkę Andrzej Kostyra stara się za wszelką cenę ocieplać wizerunek „Kapitana”, jakby przeczuwając niesprawiedliwy werdykt. Oczywiście historia dorastania w bardzo ciężkich warunkach, w dużej biedzie jest wzruszająca, jednak istotniejszą sprawą na dziś jest pokaz boksu. Wczorajszego wieczoru to rosyjski pretendent był lepszy, w moim odczuciu wyraźnie. Punktując tę walkę „po gospodarsku” otrzymałem i tak korzystny dla Lebedewa wynik, czyli zwycięstwo dwoma punktami. Ciężko mi wytłumaczyć zatem, jak można było przyznać wygraną Niemcowi.

Przejdźmy do konkretów. W jakich aspektach niepokonany wówczas pretendent górował? Oglądając ten pojedynek momentami miałem wrażenie, jakby boksował profesor z uczniem. Opierający się na huraganowym i jednocześnie chaotycznym ataku Huck nie mógł tak naprawdę zrobić wielkiej krzywdy Rosjaninowi. Praca nóg Denisa pozwalała odrzucać zaproszenie do bójki. Zwłaszcza w akcjach przy linach wychodził kunszt 31-latka. Ostatni rywale podopiecznego Ulliego Wegnera nie umieli uciekać spod gilotyny, dlatego Huck kończył walki przed czasem. Tym razem historia była inna. Huck człapał, Lebedew przy nim poruszał się z gracją baletnicy z moskiewskiego teatru. Każdy kibic powinien zwrócić uwagę na znakomite ciosy bite na korpus w wykonaniu Lebedewa. Szczelna garda Niemca nie do końca chroniła go przed takimi atakami.

Różnicę było widać w ilości zadawanych uderzeń. Gospodarz bił głównie pojedynczymi ciosami, przy czym niższy Rosjanin uderzał seriami. Trzeba jednak przyznać, że tego wieczoru pretendent nie był w stanie sobie radzić z prawymi bezpośrednimi. To była właściwie jedyna broń Marco, na którą nie umiał odpowiedzieć rywal.

Reasumując, Lebedew walczył z trzema facetami jednocześnie. Poza Huckiem, byli to panowie: Lahcen Oumghar i Manuel Palomo, czyli sędziowie tego boju. Pokonanie na ringu mistrza nie pozwoliło jednak zabrać pasa do domu, pozostanie mu tylko plastikowy, który otrzymał w prezencie na ceremonii ważenia. Jeden z forumowiczów BOKSER.ORG słusznie zauważył, że Wilfried Sauerland wbija się na szczyt Hall of Fame w bokserskich oszustwach. Szkoda wracać do przykrych historii pisanych przez Sauerland Event. Zebrane doświadczenia wskazują na to, że nic w tej kwestii nie będziemy w stanie zmienić. Gdy w grę wchodzą duże pieniądze, przezwyciężyć je mogą tylko większe pieniądze… Pretendent zrobił swoje, pretendent może iść. Cyrk jedzie dalej.