TAK HARTUJE SIĘ STAL

Wojciech Czuba, The Times

2010-12-14

Tuż po swoim sobotnim występie, mistrz świata WBA, Amir Khan (24-1, 17 KO), zebrał w swoim kraju same pochlebne opinie. Brytyjska prasa zgodnie podkreśla olbrzymie serce do walki 24-latka z Boltonu, jak również odporność na ciosy i wielkie umiejętności. Trzeba przyznać, że z trudnym testem w postaci argentyńskiego króla nokautów, ‘King Khan’ poradził sobie bardzo dobrze.

O tym jak ciężki był to sprawdzian, niech świadczy fakt, iż zaraz po walce Amir udał się do szpitala, gdzie przeszedł badania głowy. Na której, zwłaszcza w 10 rundzie, eksplodowały potężne bomby.

- W szpitalu, tak na wszelki wypadek, zrobiono mi prześwietlenie. Wszystko trwało około 40 minut - opowiada Khan. - Po walce czułem się dobrze, ale pewności nigdy za wiele, zwłaszcza po 12 rundach takich jak te.

Do Las Vegas Amir przybył jako obiecujący podopieczny Freddiego Roacha, nieznany szerszej amerykańskiej publiczności. Po bitwie, którą stoczył, opuszcza je jako gwiazda z dumnie uniesioną głową. Trzecia obrona mistrzowskiego pasa WBA była najtrudniejszą w jego dotychczasowej karierze, ale udowodniła wszystkim, że ten uważany przez wielu za marketingowy wytwór pięściarz, ma jaja i serce lwa. Mimo wielu powodów do zadowolenia, Amirowi daleko do samouwielbienia.

- Wiem, że popełniłem dużo błędów i musimy popracować nad tym, aby je wyeliminować. Oglądałem walkę wiele razy i zauważyłem iż udało mi się przeprowadzić wiele wspaniałych akcji, niestety nie ustrzegłem się także kilku wpadek. Dlatego po odpoczynku zamierzam ostro wziąć się do treningów - zapewnia mający pakistańskie korzenie Khan.

Po sobotnim zwycięstwie, Amir kolejną walkę zamierza stoczyć w swojej ojczyźnie. Prawdopodobnie będzie to 2 kwietnia, na ringu w Londynie lub Manchesterze. Jako przeciwnika wymienia się między innymi niepokonanego mistrza w dwóch kategoriach wagowych Joana Guzmana (31-0-1, 18 KO), popularnego w USA Zaba Judaha (40-6, 27 KO), a także Lamonta Petersona (28-1-1, 14 KO), bojowego irlandzkiego mańkuta Paula McCloskeya (22-0, 12 KO), lub twardego Victora Ortiza (28-2-2, 22 KO). 

Sam Khan zapewnia, że po starciu z Maidaną nie boi się nikogo. Nawet samego Floyda Mayweathera.

- Chcę walk tylko z najlepszymi. Wiem, że jestem już na nich gotowy i mogę pokonać każdego w mojej dywizji. Bardzo chciałbym żeby pojedynek z Floydem odbył się już pod koniec przyszłego roku. Oprócz tego w międzyczasie chcę dać kibicom dwie dobre walki.

Niewątpliwie sobotnia noc w stolicy hazardu przejdzie do bokserskiej historii. Nic tak bowiem nie zapada w pamięć przeciętnego kibica, jak brutalna wojna żądnych zwycięstwa pięściarzy. Swoim ostatnim występem Amir Khan udowodnił, że swoją osobą gwarantuje widzom to co w boksie najlepsze, czyli krew, pot i setki ciężkich ciosów. Za to mu chwała.