BAILEY: SĘDZIA LICZYŁ GO PRZEZ CO NAJMNIEJ 15 SEKUND

Leszek Dudek, boxingnews24.com

2010-12-13

W piątkowy wieczór Randall Bailey (41-7, 36 KO) był na dobrej drodze do wygrania drugiego z rzędu eliminatora IBF, lecz przykry incydent z drugiej rundy spowodował, że jego walka z Saidem Ouali (27-3, 19 KO) została uznana za nieodbytą.

W pierwszej odsłonie, gdy "Knockout King" rzucił na deski marokańskiego przeciwnika, belgijscy fani na Lotto Arena w Antwerpii przeżywali deja vu sprzed kilku miesięcy. Po dziesięciu sekundach "Prince" wciąż nie podnosił się z maty ringu, lecz sędzia liczył go bardzo powoli i wznowił walkę dopiero po upływie 17-18 sekund od nokdaunu. Gong uratował jednak podopiecznego Mayweather Promotions.

- Gdy rzucam kogoś na deski, wiem gdzie jest neutralny narożnik. To moja praca. Gdy zadawałem ten cios, wiedziałem, że go trafię. Potem mój rywal leżał na plecach i podziwiał sufit, a sędzia liczył go przez co najmniej 15 sekund - żalił się w szatni Bailey. Ringowy zarzeka się, że przedłużał liczanie, by upewnić się, że Amerykanin jest w neutralnym narożniku.

Ouali przetrwał pierwszą rundę, ale w drugiej znów wylądował na deskach. Tym razem jednak Marokańczyk nie był tak zamroczony. Zdołał wstać i podjąć dalszą walkę. Chwilę później doszło do wypadku, kiedy podczas klinczu Bailey podniósł rywala w górę, odwrócił się z nim, a ten wypadł ponad linami.

OUALI WYPADA Z RINGU - REAKCJA FLOYDA MAYWEATHERA I KOMENTARZ RANDALLA BAILEY

- Nie wiedziałem nawet jak się tam znalazł. Jestem bardzo zawiedziony. Ciężko trenowałem i wiedziałem jak ważna jest dla mnie ta walka. Zrobiłem co trzeba, byłem bliski wygranej przez nokaut - wyznał rozczarowany całą sytuacją Amerykanin. Ouali dostał pięć minut na dojście do siebie, lecz nie był w stanie kontynuować walki. Pojedynek został uznany za nieodbyty.

- Chcemy to jakoś rozwiązać. Już rozmawialiśmy z włodarzami IBF. Ouali posmakował siły ciosu Randalla i za chwilę mógł być jego kolejną ofiarą. Bailey ma najtwardsze pięści spośród wszystkich puncherów w tym sporcie - powiedział Lou DiBella, promotor "Knockout Kinga".