ROZMOWY 'NA LEGII'. CZĘŚĆ 1: KAZIMIERZ SZCZERBA

Mariusz Budzianowski, Informacja własna

2010-11-12

Legia Warszawa to jeden z najbardziej znanych klubów sportowych w Polsce. Prężnie działa tam sekcja bokserska, mogąca pochwalić się wieloma sukcesami sportowymi. Historia bokserskich sław jakie przewinęły się przez klub jest długa. Jeszcze dłuższa pozostaje lista osiągnięć zawodników.

Postanowiłem odwiedzić ten klub, by przekonać się jak działa w obecnych, trudnych dla boksu amatorskiego czasach. Swoimi spostrzeżeniami podzielili się trener Kazimierz Szczerba - dwukrotny medalista Igrzysk Olimpijskich, zwycięzca Turnieju im. Feliksa Stamma, wielokrotny mistrz Polski.(część 1), prezes zarządu sekcji bokserskiej Michał Kwaśniewski (część 2) oraz utalentowany, młody  wychowanek Legii, Konrad Dąbrowski (część 3).

- Panie Kazimierzu, dlaczego warto trenować właśnie tutaj, na Legii?
KS: Moim zdaniem jest tu najlepsza sala bokserska w Warszawie. Do tego świetna atmosfera, świetni trenerzy, dobre treningi, dobrze zaopatrzony bufet (śmiech). Kto przyjdzie tu raz czy dwa na pewno zaszczepi się tą atmosferą. Jedynym minusem jest lokalizacja, ale dla tych którzy mają własny środek lokomocji, jest to bardzo dobre miejsce. Ważna jest też chęć, żeby tutaj trenować.

- Jakie są najważniejsze tegoroczne osiągnięcia zawodników Legii?
KS: Mistrzem Spartakiady został Konrad Dąbrowski, a Mistrzynią Unii Europejskiej oraz Mistrzynią Polski została Anna Słowik. Warto wspomnieć jeszcze o brązowym medalu Marcina Jarzyny na Młodzieżowych Mistrzostwach Polski. W tym roku zauważam taki lekki zastój w osiągnięciach. W poprzednich latach były większe sukcesy. Myślę, że przyszły rok będzie lepszy. Do boksu garnie się coraz więcej ludzi, sale bokserskie są pełne.

- Jak ocenia Pan obecne zasady sędziowania w boksie amatorskim?
KS: Oceniam tak samo jak wszyscy starsi mistrzowie z którymi się tutaj spotykamy. Jest to nieporozumienie, ponieważ w tych zasadach, nie ma tego co jest najpiękniejsze w boksie czyli obrony, pracy nóg, odpowiedniej sylwetki, wytrzymałości. Niestety dlatego wielu trenerów szkoli pod tzw. "maszynki" i jest to szkolenie beznadziejne. Szczelna garda, ręce wysoko, szeroko na nogach, nie dać się trafić i raz samemu porządnie trafić. Piękno boksu w tym zanika.

- Czy nasi zawodnicy mają szansę na medale Igrzysk Olimpijskich?

KS: Teraz mówimy już nawet nie o medalu, a o samym zakwalifikowaniu się na Igrzyska Olimpijskie. Teraz, żeby w ogóle wystartować na Igrzyskach Olimpijskich trzeba przejść takie duże sito eliminacji i to jest bardzo trudne. Tym bardziej że Związek Radziecki podzielił się na kilkanaście krajów i tam na wschodzie jest świetna praca tych zawodników. Tak jak u nas było dwadzieścia, trzydzieści lat temu. Tam dzięki sportowi można coś zobaczyć, zarobić parę dolarów, pojechać na zachód. Jest duża motywacja. U nas w Polsce młodzież ma coraz lepiej. Zauważyłem, że u nas do boksu przychodzą ci którzy nie sprawdzili się w innych dyscyplinach sportu. Moim zdaniem to już jest za późno. Teraz, żeby odnieść duże sukcesy trzeba przejść każdą kategorię wiekową.

- Jakie jest Pana największe marzenie jako trenera?
KS: Największym marzeniem jest wychowanie olimpijczyka.

- Kto Pana zdaniem jest obecnie najlepszym polskim amatorem?
KS: Nie ma nikogo wybijającego się, kogoś takiego jak dawni mistrzowie. Kiedyś każdy bokser się czymś wyróżniał, a teraz widzę, że to wszystko idzie pod jeden styl. Kiedyś było wiadomo że Gortat jak walnął prawym to się przewracali, Rutkowski miał wspaniałą technikę. Uważam, że jest to spowodowane właśnie walką pod te maszynki.

- Jakie cechy powinien mieć dobry trener?
KS: Musi być zaangażowany, ważne żeby chciał przekazać to czego się nauczył. Moim zdaniem powinien mieć jakąś karierę zawodniczą, bo wtedy zawodnicy traktują trenera z większym szacunkiem. Jest dużo młodych instruktorów, trenerów, którzy w ogóle nie liznęli tego boksu i dla mnie jest to nieporozumienie bo oni nie czują tego czym jest boks. Taki trener może być dobrym dla początkujących zawodników, ale już w późniejszym etapie będzie miał problemy, żeby temu zawodnikowi coś więcej przekazać.
 

Na zdjęciu: Kazimierz Szczerba (z prawej) w półfinałwoej rywalizacji z Rayem Leonardem podczas Igrzysk Olimpijskich w Montrealu w 1976 r.


- Jak wspomina Pan swoje Igrzyska Olimpijskie? Jakie emocje temu towarzyszyły?
KS: Pierwsza olimpiada w Montrealu, na którą pojechałem jako młody chłopak, była dużym szokiem, ale udało mi się w tym dobrze odnaleźć. Dla amatorskiego pięściarza Wyjazd na Igrzyska Olimpijskie był wielkim świętem. Uważam, że największą formę miałem podczas Igrzysk Olimpijskich w Los Angeles, ale niestety nie pojechaliśmy tam przez władze państwowe.

- Jak ocenia Pan pracę Polskiego Związku Bokserskiego?

KS: Oceniając z boku to wiadomo, że negatywnie. Z tego względu, że każdy przed wyborami do władz PZB, mówi o stawianiu na młodzież. Potem okazuje się że minęło trzy czwarte roku a kadeci, juniorzy mieli jedno, dwa zgrupowania. To jest chore! Każdy nowy prezes, pakuje pieniądze na seniorów, a w tej chwili nie ma dobrych seniorów. Moim zdaniem, należałoby odpuścić seniorów, a wziąć się całkowicie za młodzików, kadetów. Nie ma pieniędzy na zgrupowania dla najmłodszych grup. Nikt nie myśli o młodzikach. Moim zdaniem jest to bardzo złe. Krytykować jest najłatwiej z boku ale prawda jest taka, że przez ostatnie lata nie ma żadnych sukcesów na tych najważniejszych imprezach. Tragedia, ale nie ma co się załamywać tylko trzeba pracować z młodzieżą, może uda się zaszczepić jakiś młody talent.

- Czy trener kadry, Stanisław Łakomiec wykonuje dobrze swoją pracę?
KS: Myślę, że dobrze. Ma podobną myśl szkoleniową do mnie. Wie co robić, wiadomo że trzeba iść z duchem czasu, podpatrywać inne kraje. Boks się zmienia, właśnie przez te maszynki, dlatego trzeba modyfikować szkolenie. Niektórzy młodzi twierdzą, że ta stara szkoła boksu tzw. Stammowska powinna odejść do lamusa, a to guzik prawda. Boks jest jeden. W boksie najważniejszy jest talent, poparty pracą oraz mocne przygotowania.