BOJCOW: Z KLICZKAMI MOŻNA POWALCZYĆ

Aleksander Belenkij, sport-express.ru

2010-11-04

- Sądzę, że z braćmi Kliczko można powalczyć. Wcześniej czy później na każdego przeciwnika można znaleźć sposób. Trzeba tylko go szukać. Bracia wiedzą, że właśnie trwa ich okres, nie oznacza to jednak, że trzeba obawiać się walki z nimi - twierdzi Denis Bojcow (27-0, 22 KO), który po 10-miesięcznej przerwie spowodowanej kontuzją powróci na ring 19 listopada w Hamburgu. Mimo zaledwie 24 lat, zawodnik grupy Universum jest bardzo wysoko notowany w rankingach czołowych światowych federacji. W zestawieniach WBC i WBA zajmuje trzecie, a w rankingach IBF i WBO - czwarte lokaty. W obszernym wywiadzie, który polecamy Waszej uwadze, Rosjanin opowiada o pierwszych latach zawodowej kariery, zmaganiami z kontuzją prawej ręki oraz treningach pod okiem Fritza Sdunka i Artura Grigoriana. Z rozmowy z Bojcowem dowiecie się również jak "ciężki" o niezbyt imponującym wzroście (185 cm) powinien boksować z zawodnikami wyższymi - patrz Witalij i Władimir Kliczko.

- Na początku chciałbym zadać panu pytanie, które obecnie jest zadawane pewnie przez wszystkich: dlaczego odmówił pan udziału w turnieju federacji IBF? Przez kontuzję?
Denis Bojcow:
Tak. Miałem kontuzję prawej ręki Zamiast brania udziału w takich poważnych sprawdzianach, powinienem tę rękę wypróbować w prostszej wale. Taki pojedynek stoczę w połowie listopada. Przeciwnik jeszcze nie jest znany.

- Bez dwóch zdań będzie pan obwiniany w Internecie o to, że odmówił pan IBF, a mimo wszystko toczy inne walki.
DB:
Niech mnie obwiniają, skoro nie wiedzą w czym rzecz. Jak mogę podejść do poważnej walki nie wiedząc dokładnie, jak będzie sprawowała się moja prawa ręka? Pewnych walk jedną ręką się nie wygra. W tej chwili potrzebuję rywala, w walce z którym będę mógł sprawdzić swoją kontuzjowaną rękę w sytuacji bojowej, wiedząc przy tym, że nawet lewa ręka wystarczy do zwycięstwa. I tak proszę ludzi związanych z grupą promotorską Universum, aby nie dobierali mi przeciwników zupełnie słabych. Mówią mi, abym się nie spieszył, ale ja chcę boksować. Długo nie wychodziłem na ring, ręce po prosto palą się do roboty. Wierzę w siebie o wiele bardziej niż wcześniej.

- Kontuzja ciągle w pewnym stopniu panu dokucza, być może zatem ludzie z Universum mają rację. Ja również nie sądzę, że z nie zaleczoną do końca kontuzją nie warto wychodzić do ciężkich pojedynków. Nie proponowano panu operacyjnego leczenia?
DB:
Lekarz powiedział, że o wszystkim zadecyduje następna walka. Musimy sprawdzić, jak będzie sprawować się ręka i dopiero później będziemy działać, dobierać odpowiedni sposób leczenia.

- Rosyjska telewizja nie pokazywała pańskich walk zbyt często, porozmawiajmy zatem o pańskiej zawodowej karierze. Jest pan bliski walki o mistrzostwo świata, nie poniósł pan żadnej porażki, a ludzie w Rosji niezbyt dobrze pana znają. Zacznijmy od 2004 roku - momentu rozpoczęcia profesjonalnych występów. Kto pana wówczas trenował?
DB:
Kiedy przechodziłem na zawodowstwo, moim trenerem był Dmitrij Karakasz. Trenowałem wtedy w Rosji, do Niemiec przyjeżdzałem tylko na walki. Jednak po pierwszych pięciu walkach podjąłem decyzję o zamieszkaniu w Niemczech. Istniały tam lepsze możliwości odbywania treningów, niż w Moskwie.

 

DENIS BOJCOW W ROZMOWIE Z BOKSER.ORG PRZED POWROTEM NA RING >>



- Z kim zatem rozpoczął pan współpracę, z Fritzem Sdunkiem? Wielu ludzi uważa, że jest on dobrym trenerem jeśli chodzi o przygotowanie mentalne, lecz ustępuje wielu innym szkoleniowcom jeśli chodzi o elementy bezpośrednio związane z boksem. Jak się panu wydaje, czy jest to prawdziwy pogląd czy bzdura?
DB:
Sądzę, że to bzdura. Każdy trener ma swój styl, swoją szkołę. Jeśli Witalij Kliczko do dzisiaj jest mistrzem świata, a pracuje z nim Sdunek, oznacza to, że Fritz jest dobrym trenerem. Wychował wielu mistrzów i wszyscy mówią o nim tylko dobrze. Mamy więc uważać, że wszyscy oni nie mają pojęcia o boksie? Dodatkowo, ważne jest to, że Frtiz to bardzo dobry człowiek. Zarówno mnie, jak i innych pięściarzy traktuje jak ojciec, nie tylko jak trener. Kiedy odszedł z Universum, powiedziałem mu, że chcę kontynuować pracę według jego systemu, chociaż teraz moim trenerem został były mistrz świata Artur Grigorian. Jego oczywiście również bardzo szanuję. Fritz odpowiedział, że nie ma nic przeciwko i nie wykluczył, że będzie mi pomagać.

- Wspomniał pan o swoim nowym trenerze. Artur Grigorian to świetny bokser i wspaniały człowiek, ale występował w wadze lekkiej. To trochę inny boks...
DB:
Artur pracuje nie tylko ze mną, ale i z innymi bokserami, przy czym każdy jego podopieczny jest inny. Ze wszystkimi pracuje inaczej. Specyfikę wagi ciężkiej Artur również rozumie dobrze.

- To bez dwóch zdań dobry prognostyk. U kiepskiego trenera wszyscy pięściarze robią praktycznie jedno i to samo.
DB:
Artur dobrze wie nie tylko to, który bokser ile waży, ale i kto ma jaki puls, jakie obciążenia na serce można aplikować danemu zawodnikowi.

- Do których walk przygotowywał pana właśnie Grigorian?
DB:
Do trzech ostatnich.

- Zacznijmy więc od walki z Tarasem Bidenką. Wyglądał pan w niej fantastycznie.
DB:
Tak, wyszedł mi ten występ. Wierzyłem w siebie. W ogóle z każdą kolejną walką coraz bardziej wierzę w siebie, a dobrzy rywale dają możliwość zademonstrowania dobrego boksu. Po każdej walce nabiera się doświadczenia i następnym razem wychodzi się jeszcze lepiej przygotowanym. Zarówno fizycznie, jak i psychicznie.

- Kiedy mówi się o panu, to wielu ludzi, również dobrzy specjaliści, wspominają czasem: tak, Bojcow to dobry bokser, ale za drobny jak na wagę ciężką. Chodzi im przede wszystkim o wzrost - 185 centymetrów. Nie jest panu trudno walczyć z rywalami o wiele wyższymi i cięższymi niż pan?
DB:
Sparowałem nawet z dwumetrowymi przeciwnikami. Lubię walczyć z dużymi, bo nie są zbyt ruchliwi. Co zaś tyczy się najbliższej walki, to rzeczywiście, być może brakuje mi trochę masy.

- Zazwyczaj waży pan od 100 do 103 kg?
DB:
Tak, to moja waga, optymalna dla mojego wzrostu. Więcej przybierać na wadze nie chcę. Nie jestem takim znowu najmniejszym "ciężkim".

- Niezbyt wysoki zawodnik wagi ciężkiej musi tracić dużo sił na to, żeby przedostawać się na dystans potrzebny do zadawania ciosów.
DB:
Wiele zależy tu od pracy nóg. Nad nią również obecnie pracujemy. Widzę, co robią inni bokserzy, podpatruję i staram się stosować te elementy w swoim boksie.

- Jest jakiś bokser, który jest dla pana wzorem?
DB:
Nie mogę wymienić jednego nazwiska. Przykładowo, praca nóg podoba mi się u jednego, inny element - u drugiego. Bardzo podoba mi się sposób walki mojego przyjaciela Giennadija Gołowkina, chociaż nie występuje on w wadze ciężkiej. Wcześniej walczył w Universum, jednak jego kontrakt wygasł i odszedł, nie widziałem go już chyba pół roku. Giena to zuch chłopak. Jeden pas mistrzowski już zdobył, teraz może wygrać drugi.

- Wśród niezbyt wysokich "ciężkich" na pewno są tacy, z których stylu mógłby pan czerpać. Nazwisko Mike'a Tysona nasuwa się samo.
DB:
Bardzo podoba mi się sposób, w jaki Tyson wykonywał swoje ataki i jak je ponawiał. Walka przeciw wysokim i ciężkim przeciwnikom ma swoje cechy charakterystyczne. Jeśli całym ciężarem rzuca się na ciebie, lekko nie będzie. Jednymi z elementów, nad którym obecnie pracuję, są uniki w bok, aby nie zostawać pod ciałem przeciwnika.

- Sądzi pan, że rozwiąże ten problem?
DB:
Do tego potrzebuję mojej prawej ręki. Jeśli wszystko z nią będzie w porządku, to sądzę, że tak. Niedawno widziałem się z Witalijem Kliczką. Powiedziałem mu, że w niedługim czasie spotkamy się na ringu. Odpowiedział, że nie ma nic przeciwko.

- Właśnie zaczął pan główny temat. Na pewno widział pan ostatnie walki braci Kliczko. Jakie wrażenie zrobiły one na was?
DB:
W tej chwili trwa ich czas. Są świetni. Dobrze się biją, wygrywają. Jednak moim zdanie nieuzasadnienie krytykują innych pięściarzy. Szczególnie wtedy, gdy mówią, że nie mają z kim walczyć.

- Obecnie istnieje taki pogląd, że praktycznie żaden współczesnych bokserów niczego nie może im przeciwstawić.
DB:
Sądzę, że z braćmi Kliczko można powalczyć. Dużo sparuję z mocnymi, wysokimi bokserami. Wcześniej czy później na każdego przeciwnika można znaleźć sposób. Trzeba tylko go szukać. Jak już wspomniałem, bracia czują, że właśnie trwa ich okres, jednak nie znaczy to, że trzeba obawiać się walki z nimi. Przy tym wszystkim chcę zaznaczyć, że jestem zachwycony tym, jak udało się im rozwinąć swoje kariery. Kiedy Kliczkowie odejdą, będzie się ich długo wspominać. Myślę, że rodzice są z nich bardzo dumni.

- Zdaje się, że pański ostatni rywal, Kevin Montiy jest wysokiego wzrostu?
DB:
Tak, ma 196 cm. Chcieliśmy zobaczyć, jak poradzę sobie z wysokim przeciwnikiem. Moja prawa ręka nie była w najlepszym stanie, jednak rozprawiłem się z nim lewą. Szczerze mówiąc, nie sądziłem, że tak się stanie. Nastawiałem się na długą walkę, ale wyszedł mi cios lewym, który postanowiłem powtórzyć. To, co było dalej sam pan pamięta.

- Można powiedzieć, że przez cały czas przygotowuje się pan do walki z jednym z braci Kliczko. Mówi się o nich jak o jednej całości, a przecież bardzo różnią się od siebie pod względem pięściarskim
DB:
Szkoła boksu Witalija po prostu mnie zabija. Nie mogę pojąć w jaki sposób Sdunek mógł go tego nauczyć! Pewnie było tak, że nie próbował go nawet tego oduczać, bo zdecydował, że już nic nie da się z tym zrobić.

- Mam wrażenie, że w tym niestandardowym, bądź, jak mówi się "niezdarnym" stylu jest ukryta jego siła. Jeden z jego sparingpartnerów przed walką z Briggsem mówił, że do stylu Witalija po prostu nie można się przystosować, ponieważ Kliczko nigdy nie zadaje dwóch takich samych ciosów pod rząd.
DB:
Wszystko to racja, ale jeśli bokser ciągle trzyma ręce nisko, to przecież ktoś w końcu musi go trafić? Wcześniej czy później ktoś go za to skarci. Witalij toczy walki mądrze, bardzo dobrze wyczuwa dystans, ale mimo wszystko walczy niebezpiecznie dla siebie. Trzeba zachodzić za jego lewą rękę, uciekać od niego w tą stronę i wtedy nie będzie mógł silnie uderzyć prawą ręką.

- Jeśli zmierzy się pan nie ze starszym Kliczką, a młodszym? Wie pan, jak można trafić Władimira?
DB:
Z nim trzeba walczyć zupełnie inaczej. Władimir ma naprawdę niszczycielski lewy prosty. Samym lewym może zabić. Nie wolno pozwolić mu na uderzanie tą ręką. Z tym, że ja sam silniej biję lewą, a nie prawą ręką. Wiem, że z Władimirem nie miałbym lekko, jednak jestem przekonany, że i on ma jakieś braki, któe mógłbym wykorzystać. Na pewno nie przegrałbym z nim już przed walką, tak jak wielu jego rywali. Jak będzie w ewentualniej walce - zobaczymy.