KIBIC ZROBIONY 'W WAŁA'

Tomasz Ratajczak, Informacja własna

2010-10-11

Po raz kolejny na gali grupy promotorskiej Tomasza Babilońskiego mieliśmy do czynienia z oszustwem ze strony sędziów, zapewne działających pod presją samego organizatora imprezy, który jednak stanowczo zaprzeczył, jakoby wywierał wpływ na ich decyzje. Można jednak poważnie wątpić w intencje promotora, który kilka godzin po gali, widząc niewątpliwie lawinę krytycznych komentarzy kibiców pojawiających się na portalach bokserskich, próbował ratować swoją mocno nadszarpniętą reputację. Walkę Dariusza Snarskiego (31-31-2, 6 KO), którego prawdziwy rekord powinien wyglądać następująco: 32-30-2, 6 KO, z Krzysztofem Cieślakiem („16-1, 5 KO”), wygrał zdecydowanie ten pierwszy. Żaden ekspert nie powinien mieć w tej kwestii najmniejszych wątpliwości. Nawet jeden z komentatorów gali w Łomiankach Krzysztof Kosedowski, stanowczo wyrażał swój niesmak w stosunku do skandalicznego werdyktu. Może dlatego, że sam przed laty był pięściarzem i doskonale wie, jaki to ciężki kawałek chleba. Nie można tego niestety powiedzieć o drugim z komentatorów, pracującym w serwisie internetowym medialnie patronującym grupom Tomasza Babilońskiego i Andrzeja Wasilewskiego.

Ta skandaliczna sytuacja będzie również testem wiarygodności dla Polskiego Związku Bokserskiego, ponieważ stawką pojedynku był m.in. pas zawodowego mistrza Polski, a walkę punktowało dwóch sędziów z naszego kraju. Należałoby także oczekiwać stanowiska federacji WBC, której pas bałtycki „zdobył” w tej walce Cieślak, choć wobec braku formalnego protestu sprawa może przejść bez echa. Sam pięściarz podjął jedyną możliwą w tej sytuacji decyzję i ogłosił zamiar zakończenia kariery, co zapowiadał zresztą już przed walką. Po jego chamskim zachowaniu i obraźliwym geście pokazanym kibicom, głośno wyrażającym słuszną dezaprobatę wobec krzywdzącego „Snarę” werdyktu, lepiej abyśmy nie mieli zbyt szybko okazji oglądać go między linami ringu. Zwłaszcza, że ostatnie walki wygrywał dzięki sędziowskim przekrętom i powinien dostać czas na przemyślenie swojego postępowania i sportowej przyszłości. Jest to również chwila na poważną refleksję w kierownictwie TVP, które podpisało z grupą Babilońskiego kontrakt na transmitowanie gal i kolejną będzie pokazywać na antenie programu pierwszego już w najbliższą sobotę. Boks zawodowy i tak nie cieszący się zbytnią popularnością w Polsce, nie potrzebuje takiej „promocji” w mediach.

Szkoda, że skandaliczny werdykt odebrał kibicom radość z przeżywania sportowych emocji, gdyż trzeba przyznać, że jak na poziom polskich gal bokserskich, byliśmy świadkami naprawdę interesujących pojedynków, zwłaszcza w walce wieczoru oraz w starciu Ismaila Tebojewa (3-0-1, 2 KO) z Mariuszem Biskupskim (14-12, 5 KO). Niestety również doświadczony poznański pięściarz może czuć się pokrzywdzony werdyktem sędziów, gdyż walkę z Tebojewem powinien co najmniej zremisować. Niezasłużone porażki Snarskiego i Biskupskiego stawiają Babilon Promotion w złym świetle, ale kładą się jeszcze większym cieniem na środowisku sędziowskim, które w tym kontekście jawi się jako równie skorumpowane jak w polskim futbolu. Narzekamy na upadek boksu amatorskiego w Polsce. Ale jak do tego niezwykle ciężkiego i niebezpiecznego sportu mają garnąć się młodzi ludzie, skoro narażając w ringu własne zdrowie ryzykują, że zostaną ocenieni przez „drukarza” w białym uniformie? Na szczęście jest jeszcze w naszym kraju wielu uczciwych, pełnych pasji do boksu sędziów, w których można pokładać nadzieję na pozytywne zmiany, przede wszystkim w boksie amatorskim, gdyż wąskie grono polskich „chcących dobrze” sędziów walk zawodowych, sprawia wrażenie niezdolnego do wewnętrznej reformy i w pełni dyspozycyjnego wobec nieuczciwych promotorów.

Takie sytuacje są również testem dla rodzącego się w bólach, polskiego środowiska dziennikarzy piszących o boksie. Każdy z polskich serwisów bokserskich ma na sumieniu grzech uległości w stosunku do promotorów. Ceną za niezależność jest na ogół zablokowanie dostępu do informacji, a nawet wstępu na gale z akredytacją prasową. Nie ma jednak innej drogi i warto zapłacić cenę takich ograniczeń, aby obronić prawdziwą niezależność. W przeciwnym razie pozostaje upokarzająca rola klakierów piszących na zamówienie. Skoro polscy promotorzy mentalnie funkcjonują jeszcze w realiach niemal totalitarnych, w których nie ma miejsca na wolność wypowiedzi i dziennikarski obiektywizm, to rolą kibiców płacących za oglądanie walk i dziennikarzy opisujących te wydarzenia, jest uświadomienie całemu środowisku bokserskiemu, że „drukowanie” walk i odgórne sterowanie przekazem medialnym jest brnięciem w ślepą uliczkę. Promotorzy powinni w końcu przyjąć do wiadomości, że handlowe hasło „klient nasz pan” ma zastosowanie również do ich działalności, gdyż dla nich „pięściarz i kibic nasz pan”. O ile nie mam na razie wiary w siłę polskiego środowiska mediów bokserskich, o tyle wierzę w dojrzałość polskich kibiców, którzy dłużej nie pozwolą na takie lekceważące traktowanie ze strony promotorów, ponieważ dla kibiców boks to naprawdę wspólna pasja.