FRANKIE GOMEZ - NASTĘPCA OSCARA?

Wojciech Czuba, Boxing News

2010-06-26

Czwartego lutego 1992 roku Oscar De La Hoya świętował swoje 19. urodziny. Tego samego dnia przyszedł na świat chłopiec, dla którego bardzo szybko ‘Golden Boy’ stał się życiowym idolem. Młodziutki Frankie Gomez (4-0, 4 KO), bo o nim właśnie mowa, dorastał w tej samej części Los Angeles co Oscar i podobnie jak on, otrzymał od Boga pięściarski talent.

Młokos nie chce czekać.

Po wywalczeniu przez 17-letniego Gomeza srebrnego medalu mistrzostw świata w 2009 roku, wielu przepowiadało mu sukcesy olimpijskie. Jednakże utalentowany chłopak z Miasta Aniołów nie zamierzał czekać tak długo.

- Próbowaliśmy zatrzymać Frankie w amatorstwie przynajmniej do nadchodzącej olimpiady - mówił trener Hector Ibarra, który uważał, że jego podopieczny, podobnie jak Oscar De La Hoya w Barcelonie w 1992 roku, jest w stanie również wywalczyć złoto na igrzyskach.

– Przeprowadziłem z nim wiele poważnych i długich rozmów na ten temat. Jednakże jemu srebrny medal z mistrzostw świata w Mediolanie w zupełności wystarczał. On nie chciał po prostu czekać tak długo na olimpiadę. On chciał walczyć już, teraz, zaraz! Teraz twierdzi, że jest dużo szczęśliwszy jako zawodowiec, bo uwielbia być zajęty i chce toczyć pojedynki najczęściej jak to tylko możliwe - stwierdza szkoleniowiec zawodnika występującego w kategorii junior półśredniej.

Lepszy od Oscara.

Ten utalentowany chłopak ze słonecznej Kalifornii nie miał żadnego problemu ze znalezieniem grupy promotorskiej. Gdy zobaczył go człowiek uznawany za ikonę boksu zawodowego i właściciel ‘Golden Boy Promotions’ Oscar De La Hoya, nie miał wątpliwości, że ma do czynienia z materiałem na przyszłego czempiona.

- Przyznaję, że nigdy wcześniej nie widziałem kogoś tak utalentowanego jak on. Jestem dumny i szczęśliwy, że mamy go pod naszymi skrzydłami.

Trener Hector przyznaje, iż podczas amatorskich mistrzostw świata we Włoszech wielu trenerów, którzy pamiętają doskonale występy De La Hoyi, mówiło mu, że Frankie jest dużo lepszy niż Oscar będący w tym samym wieku.

Tata pozwala siedzieć i oglądać.

Sam zawodnik jest niezwykle skromny i cichy. Przyznaje, że boks jest dla niego prawdziwą pasją i opowiada jak do niego trafił - Kiedy byłem małym chłopakiem uwielbiałem od zawsze bić się z innymi. Nie za bardzo przepadałem za szkołą, wolałem raczej spędzać cały mój czas w sali treningowej niż na lekcjach. Innego zdania byli moi rodzice, którzy uważali, że wykształcenie jest równie ważne jak sport. Szczególnie moja mama była początkowo przeciwna temu iż boksuję, albowiem bała się, że stanie mi się na ringu krzywda. Natomiast mój tata kocha boks i to on zabrał mnie pierwszy raz na salę treningową gdy miałem 5 lat. Powiedział mi wtedy, że jestem jeszcze za młody na trenowanie, ale mogę siedzieć i oglądać.

Młodziutki diamencik.

Bardzo szybko, bo już w wieku 6 lat, Frankie z biernego widza zamienił się w młodego adepta szlachetnej szermierki na pięści. Swoje pierwsze kroki stawiał pod okiem trenera Ronniego Rovito, który następnie przekazał go w ręce Hectora Ibarra, prowadzącego klub bokserski sponsorowany przez policję Los Angeles.

- Frankie miał chyba z 6 lat gdy trafił do mnie. Byłem wtedy trenerem boksu dla dzieciaków z trudnych środowisk, w ramach programu sponsorowanego przez policję. Bardzo szybko zobaczyłem, że ten chłopak to prawdziwy diamencik. Wszystko pojmował błyskawicznie i do wszystkiego podchodził z ogromnym entuzjazmem. Uważam, że jedyną rzeczą, która może go zatrzymać w drodze na szczyt jest tylko on sam. Jakoś nie mogę sobie wyobrazić, aby jakiś przeciwnik był od niego lepszy w ringu.   

Czy młodziutki jak na zawodowe realia bokser spełni tak liczne nadzieje, które są w nim pokładane? Czy sprosta oczekiwaniom i w najbliższych latach zajmie miejsce swojego idola Oscara De La Hoyi? Sam zainteresowany twierdzi, że tak.

- Presja? Nie czuję na razie żadnej presji. Na pewno im bardziej wymagający rywale będą wchodzić do ringu, tym bardziej presja będzie się zwiększała, ale to dobrze. Ja lubię adrenalinę i wyzwania. To sprawia, że trenuję i walczę jeszcze lepiej. Wiem, iż mogę zajść w tym sporcie naprawdę daleko. Chciałbym dorównać Oscarowi i wiem, że jeżeli odpowiednio się skoncentruję na mojej karierze, to nikt i nic nie będzie mnie w stanie zatrzymać!