SADŁOŃ: MOIMI SPONSORAMI BYŁY NARZECZONA I JEJ MAMA!

Marcin Mlak, Informacja własna

2010-05-20

Marcin Mlak: Podczas 81. Indywidualnych Mistrzostwach Polski seniorów w Strzegomiu zdobyłeś srebrny medal. Jaki oceniasz całe zawody?
Krzysztof Sadłoń: Organizacyjnie, bardzo dobra impreza. Wszystko było dopięte na przysłowiowy ostatni guzik. Jeżeli chodzi o moje występy, to myślę, że były dobre. W finale przegrałem 0:1 z Włodzimierzem Letrem. Walka była brzydka, pełna fauli, dlatego tak to wyglądało. Wcześniejsze walki wygrywałem praktycznie bez problemów. Damiana Kośmidera pokonałem 6:0, choć uważam, że wynik powinien być inny. Damian parę razy mnie trafił, ale sędziowie nie zaliczyli tego. Pojedynek kontrolowałem, natomiast nie powinno być do zera. Wygrałem przed czasem z Norbertem Dąbrowskim, ktory troszkę "wysiadł" kondycyjnie. Myślę, że zmiana kategorii wagowej ze średniej na półciężką nie wyszła mu na dobre.

MM: Ile czasu poświęciłeś przygotowaniom do mistrzostw?
KS: przepracowałem solidnie prawie trzy miesiące. Trenowałem dwa razy dziennie, praktycznie przez siedem dni w tygodniu.

MM: Miałeś jakieś wsparcie finansowe? Miałeś sponsora?
KS: Moim sponsorem była moja narzeczona i jej mama, tzn. moja przyszła żona i teściowa. Dostawałem od nich na odżywki.

MM: Taki jest obraz czołowego polskiego amatora, byłego mistrza Polski?
KS: Jest po prostu tragicznie. Ta cała sytuacja zmusza mnie do odejścia na "emeryturę". Nie stać mnie na boksowanie. Chciałbym bardzo dalej startować na zawodach, ale po prostu mnie nie stać. Same odżywki i suplementy przed mistrzostwami, to koszt 2 tys zł. Pracuje na "bramce" w jednym z nocnych klubów i dodatkowo dorabiam. Wystarczy na skromne życie i nic więcej.

MM: Miałeś jakieś propozycje stoczenia zawodowych walk?
KS: Miałem. Pan Andrzej Gmitruk chciał ze mną rozmawiać, ale ja nie byłem zdecydowany. Moja życiowa partnerka nie chce żebym zaryzykował kolejny raz. Mamy dziecko, spodziewamy się drugiego. Wkrótce się pobieramy, mam inne sprawy na głowie. Była praktycznie sama z dzieckiem przez osiem miesięcy. Nie chcę ryzykować rozłąki z rodziną. Zobaczymy jak to będzie, nie mówię kategorycznie nie. Mógłbym spokojnie boksować w półciężkiej. Ochłoniemy wszyscy i wspólnie będziemy myśleć nad moją karierą.

MM: Trenujesz cały czas?
KS: Oczywiście. Cały czas jestem w treningu. Mogłem zaboksować w meczu ligi okręgowej w Poznaniu. Może mógłbym spotkać się tam z mistrzem Polski Włodzimierzem Letrem. Jednak 12 czerwca biorę ślub, jest cała masa spraw organizacyjnych. Więc sobie daruję. Na pewno jeszcze mnie zobaczycie na amatorskim ringu.

MM: Urodziłeś się w 1984 r, jesteś jeszcze stosunkowo młody...
KS: Zgadza się. Tylko, że nie można walczyć za uścisk dłoni prezesa i w imię próżnych deklaracji. Nie dostałem nic za swój trud. To wszystko jest wirtualne, te pieniądze i nagrody. Nie wierze już w to.

MM: A co z tematem "reprezentacja"?
KS: Kadra nie ma przyszłości. Ja i paru kolegów zostaliśmy źle potraktowani. Ciężko pracowałem kilka miesięcy. Miałem czołowe wyniki wydolnościowe. Wszystko miałem udokumentowane   wynikami. Zostałem poinformowany telefonicznie, że nie jadę na mistrzostwa świata. Tak się nie traktuje zawodników.

Rozmawiał: Marcin Mlak