DIABLO DOPISAŁ KOLEJNĄ KARTĘ W HISTORII POLSKIEGO BOKSU

Jarosław Drozd, Opracowanie własne

2010-05-16

- Jak na razie dobrze "chodzi" mój lewy prosty, zadaję silne ciosy na dół, mam niezłą kondycję. Jeśli te wszystkie elementy uda się zgrać, a zdrowie i szczęście będzie dopisywać, to za trzy, cztery lata powinienem osiągnąć znaczące sukcesy. Liczę najpierw na mistrzostwo Europy, a potem może też na pasy czempiona liczących się światowych organizacji. I nie są to wcale przechwałki z mojej strony - mówił w lutym 2002 r. w wywiadzie publikowanym w miesięczniku BOKSER Krzysztof "Diablo" Włodarczyk.

Nieco ponad 20-letni Krzysztof, mimo zaledwie 12 zawodowych walk na koncie, miał w swoim dorobku już pas interkontynentalny federacji IBF wagi jr. ciężkiej, zdobyty na włoskim ringu (w Quartucciu), ale szerszej sportowej publiczność nie był jeszcze znany.

"Diablo", niedoszły karateka, kick-bokser i zapaśnik, bokserska karierę rozpoczął w wieku 13 lat w warszawskiej Gwardii. W zajęciach prowadzonych wówczas przez trenera Zbigniewa Raubo uczestniczyli także m.in. Krzysztof Bienias i Tomasz Babiloński, znakomicie rokował na przyszłość Aleksy Kopeć, ale największe sukcesy stały się udziałem Włodarczyka.

Po raz pierwszy w historii polskiego boksu amatorskiego zapisał się w 1996 r. zdobywając w Świeciu srebrny medal mistrzostw polski kadetów (w finale pokonał go Krzysztof Szlachetko). Rok później w Krakowie był juz najlepszy w gronie 16-latków, w uznaniu czego awansował do reprezentacji Polski na mistrzostwa Europy kadetów, które odbyły się w macedońskiej Bitoli. Międzynarodowy debiutant spisał sie bardzo dobrze, pokonując w ćwierćfinale na punkty (9-2) Rumuna Altina Vicsani i ulegając w walce o finał przez rsc w 2. starciu najlepszemu wówczas kadetowi Europy, Bagratowi Oganyanowi z Armenii.

Brązowy medal europejskiego czempionatu dodał Krzysztofowi większej pewności siebie i zmobilizował do ciężkiej pracy. W 1998 r. zdobył w Krakowie złoty medal mistrzostw Polski juniorów, powtarzając ten sukces rok późniejna ringu w Świdnicy. W tym samym 1999 r., oprócz zdobycia prymatu w gronie juniorów, okazał się najlepszym wśród młodzieżowców, stając na najwyższym podium zawodów rozgrywanych w Libiążu.

Niestety w parze z doskonałymi wynikami krajowymi nie szły występy międzynarodowe. W lutym 1998 r. w Ostrowcu Św., w meczu międzypaństwowym Polska-Włochy przegrał jednogłośnie na punkty ze starszym o rok Roberto Cammarelle. W sierpniu tegoż roku doznał we Frankfurcie nad Odrą bolesnej porażki przez nokaut (po ciosie na dół) z Niemcem Steffenem Kretschmannem. W najważniejszym międzynarodowym występie, czyli mistrzostwach Europy juniorów w 1999 r. w Rijece, przegrał pierwszy pojedynek z Litwinem Vitasem Paliulisem, grzebiąc swoje szanse na medal. Przy okazji wspominania juniorskich startów 'Diablo" koniecznym jest przypomnienie o jeszcze jednym. 23 kwietnia 1999 r. w Bydgoszczy, w półfinale tradycyjnego turnieju Gazety Pomorskiej (dzisiaj Puchar Prezydenta), pokonał na punkty (3-1) Aleksandra Dimitrienkę!  

W ostatnim roku startów w gronie amatorów, zaledwie 19-letni 'Diablo" awansował do finału mistrzostw Polski seniorów, które odbywały się w Płońsku, gdzie uległ na punkty Wojciechowi Bartnikowi. W Gwardii prowadzono jednak jego karierę rozważnie, nie desygnując do walczącej w lidze drużyny seniorów. W ostatnim w karierze amatorskiej turnieju w Kaliszu (maj 2000 r.) zdobył bezdyskusyjnie mistrzostwo Polski młodzieżowców i niebawem podpisał kontrakt zawodowy z Andrzejem Wasilewskim.


-O profesjonalizmie marzyłem od dawna, stąd, gdy tylko pojawiła się oferta, skorzystałem z okazji. To dla mnie wielkie wyzwanie, gdyż boks zawodowy daje szansę zarobienia sporych pieniędzy i zdobycia dużej popularności. W amatorstwie tego nie ma - mówił wówczas Włodarczyk..

Andrzej Wasilewski, w trosce o ciągłość szkolenia i odpowiednią atmosferę na sali treningowej, do pracy ze swoim nowym nabytkiem zaangażował dotychczasowego trenera Krzysztofa, byłego czterokrotnego mistrza Polski, Zbigniewa Raubo. Debiut Andrzeja Wasilewskiego (jako bokserskiego menedżera) Krzysztofa Włodarczyka (jako zawodnika) miał miejsce na transmitowanej przez Canal+ gali boksu zawodowego w Elblągu 10 czerwca 2000 r., która organizowali Andrzej Gmitruk (Panix Europe) i Hieronim Kozakiewicz. Uwagę widzów przyciągali wówczas Maciej Zegan, Oleg Kudinow, Sergiej Dzinziruk i Tomasz Adamek. W tle ich występu, niespełna 19-letni Krzysztof trzy razy posłał na deski Andrieja Georgijewa i w 2. starciu Bułgar został wyliczony.

Szukając - historycznych już - wydarzeń ważnych z punktu widzenia karier pięściarza i jego promotora warto wspomnieć pierwszą galę grupy KnockOut, która miała miejsce w znanej dzisiaj z organizowania w niej Turnieju im. Feliksa Stamma , warszawskiej hali przy ul. Nowowiejskiej. Publiczność dostała do "konsumpcji" aż 10 zawodowych pojedynków, w których zaprezentowali się kolejni zawodnicy grupy Andrzeja Wasilewskiego: Przemysław Saleta, Wojciech Bartnik, Tomasz Bonin, Krzysztof Bienias i oczywiście "Rudy" (jeszcze nie "Diablo"). Impreza była udanym wydarzeniem towarzyskim stolicy i mimo słabych rywali dla naszych neo-profi, niezłą promocja boksu. Wielkim sukcesem organizacyjnym była także kolejna warszawska gala. Tym razem bogaty program sportowy, składający się z 13 walk, zaprezentowano na Torwarze, który w czasie bokserskiego wieczoru przeszedł swoisty lifting.

Kolejnym milowym krokiem w karierach promotora i pięściarza był sukces wyprawy Włodarczyka na daleką Sardynię, gdzie w 9. starciu lewym sierpem pozbawił on złudzeń i pasa interkontynentalnego IBF miejscowego idola, Vincenzo Rossitto. Polak w krótkim czasie pokazał, że potrafi nie tylko pas zdobywać, ale i go bronić. Kibice boksu zapewne mają w pamięci efektowny koniec walki "Diablo" z Badarą M`Baye, która odbyła się we wrocławskiej Hali Ludowej. Lewy sierpowy-prawy na dół-lewy podbródkowy. To mieszanka, która sprawiła, że urodzony w Senegalu rywal został ścięty jak drzewo.

W karierze promotora i pięściarza były także dwa momenty szczególnie bolesne. Okoliczności przegranej 26 kwietnia 2003 r. w Schwerinie walki z Pavlem Melkomyanem i porażka w pojedynku rewanżowym ze Steve`em Cunninghamem. Po tym pierwszym wydarzeniu (także po skandalicznej porażce Macieja Zegana z Arturem Grigorianem) miejsce Zbigniewa Raubo zajął młody, charyzmatyczny trener, Fiodor Łapin, który miał za sobą pracę z drużyną Imexu Jastrzębie i amatorską z kadrą Polski w charakterze asystenta Adama Kusiora i Ludwika Buczyńskiego. Wszelkie dalsze, największe, sukcesy sportowe grupy KnockOut, w tym zdobycie przez "Diablo" mistrzostwa świata IBF są niezaprzeczalną zasługą trenera, pochodzącego znad Morza Białego.


Aby na biodra założyć absolutnie prestiżowy pas mistrza świata World Boxing Council, Krzysztof mierzył kolejno następujące trofea: pas interkontynentalny IBF, pas międzynarodowego mistrza Polski, pas młodzieżowego mistrza świata WBC, pas mistrza Unii Europejskiej (EBU-EU), pas mistrza świata IBC, pas WBC Fecarbox, oraz pas mistrza świata IBF.

Po zwakowaniu w październiku 2009 r. przez Tomasza Adamka pasa mistrza świata IBF wagi jr. ciężkiej, Polacy czekali 7 miesięcy na to, by po raz kolejny ich rodak został zawodowym mistrzem świata. Krzysztof "Diablo" wczorajszym zwycięstwem nie wszedł jednak do historii polskiego boksu zawodowego. On jest od dawna jej częścią, nadal - wraz Andrzejem Wasilewskim, Fiodorem Łapinem i innymi - ją kreśli i kreuje, więc jeśli zdrowie dopisze (pamiętajmy, że problemy z lewym łokciem "Diablo" sięgają 2003 r., kiedy po raz pierwszy przeszedł operację) zapewne przysporzy nam jeszcze sporo miłych wrażeń, czego jemu i nam wszystkim serdecznie życzymy.