SZYBKI SHANE, FLOYD JESZCZE SZYBSZY

Łukasz Furman, Informacja własna

2010-05-02

Floyd Mayweather (41-0, 25 KO) pokazał to co zawsze, czyli bajeczną technikę i szybkość, lecz dziś udowodnił coś jeszcze - że potrafi przyjąć naprawdę mocne ciosy.

Po pierwszej szarpanej i nerwowej rundzie, w drugiej Shane Mosley (46-6, 39 KO) trafił kombinacją lewy-prawy prosty, a gdy "Piękniś" chciał odpowiedzieć, wystrzelił szybkim jak błyskawica prawym overhandem. Cios ten doszedł szczęki Mayweathera, pod którym ugięły się nogi i jeszcze przez dobre pół minuty miał on kłopoty ze złapaniem równowagi, ratując się z opresji klinczami. Wściekły na samego siebie po przerwie zaczął więcej boksować i na dobrą sprawę od tego momentu "Słodki" był już bez szans.

Floyd coraz częściej trafiał swoim firmowym bezpośrednim prawym, a w drugiej połowie walki, kiedy starszego o sześć lat (39) Mosley'a dopadło zmęczenie, przewaga Mayweathera zaczęła się coraz bardziej powiększać. Shane zbierał coraz więcej mocnych ciosów i od ósmego starcia polował już w zasadzie na jedno, kończące uderzenie. Floyd nauczony doświadczeniem z drugiej odsłony już nie lekceważył rywala i pewnie "dowiózł" zwycięstwo do końca. po ostatnim gongu sędziowie jednomyślnie opowiedzieli się za Floydem punktując 118:110 i dwukrotnie 119:109. Na drodze do chwały absolutnej pozostał więc już tylko Manny Pacquiao...