WILKU, TERAZ ALBO NIGDY!

Jarosław Drozd, Opracowanie własne

2010-04-09

Nie odkryję przysłowiowej Ameryki twierdząc, że dzisiejsza rywalizacja Piotra Wilczewskiego (25-1, 8 KO) z Azizem Daari (24-13-4, 20 KO) powinna dać wszystkim kibicom odpowiedź na pytanie, czy popularnego "Wilka" - kończącego w lipcu br. 32-lata - stać jeszcze na walkę o jakiś poważny tytuł. Nie chodzi mi jednak bynajmniej tylko o samą wygraną Polaka, ale o styl i jakość jego boksu. Logicznym wydaje się postawienie odtąd poprzeczki kariery Piotra właśnie na poziomie marokańskiego fightera lub - co wskazane - nieco ...wyżej.

Nigdy nie ukrywałem, że byłem kibicem Piotra, zarówno w czasie kariery amatorskiej, jak i w czasie jego przygody z boksem zawodowym. "Wilk" rozpoczął pięściarski trening dokładnie 18 lat temu w sekcji Lechii (późniejszy Gwarmet) Dzierżoniów. Miejscowych barw był wierny do 1999 r. z małą przerwą na występy w Polonii Świdnica (1998). Od 1999 r. stał się ulubieńcem wrocławskich kibiców, reprezentując miejscową Gwardię.

Na krajowych ringach osiągnął naprawdę wiele, sięgając m.in. po tytuły mistrza Polski seniorów (1998, 2000-2001, 2003), wicemistrza Polski seniorów (1999, 2002, 2004), młodzieżowego mistrza Polski (1997-1998), mistrza Polski juniorów (1996) oraz drużynowego mistrza Polski (z Polonią Świdnica, 1998)

Mniej szczęścia miał Piotr w rywalizacji międzynarodowej. Wygrał wprawdzie kilka międzynarodowych turniejów juniorskich, zwyciężył w Turnieju im. Feliksa Stamma (2002), był finalistą tejże imprezy (1999-2001 i 2003), stał na podium turniejów w Belgradzie (1997), Usti n/Łabą (1999), Bukareszcie (1999) i Halle (2001), ale nigdy nie udało się mu dostać do półfinału turnieju o charakterze mistrzowskim.

Wilczewski reprezentował Polskę na mistrzostwach świata juniorów w Hawanie (1996) oraz trzykrotnie na seniorskich mistrzostwach Europy: w Tampere (2000), Permie (2002) i Puli (2004). Ma w swoim amatorskim rekordzie zwycięstwa z ciekawymi pięściarzami, m.in. z Aleksym Kuziemskim, Józefem Gilewskim, Robertem Gniotem, Kennethem Eganem, czy obecnymi zawodowcami, Rudolfem Krajem, Wiaczesławem Użelkowem, Eduardem Gutknechtem, Czechem Tomasem Adamkiem, Stepanem Bozicem. Toczył naprawdę twarde - choć przegrane - boje ze Zsoltem Erdeiem, Karoly Balzsayem, czy Felixem Sturmem.

Tak, więc czas na byłego amatorskiego reprezentanta Maroka w boksie (m.in. w 1994 r. w Pucharze Świata w Bangkoku znokautował go Irańczyk Nourian; wcześniej na turnieju w Mestre przegrał z Francuzem Stephane Cazeaux), Aziza Daari i następnych, absolutnie od niego silniejszych. Rok 2010 r. może przecież należeć do Piotra Wilczewskiego! Bardzo w to wierzę.