HAYE: TO SAMO CZEKA BRACI KLICZKO

Leszek Dudek, boxingscene.com

2010-04-04

David Haye (24-1, 22 KO) po efektownym zwycięstwie nad Johnem Ruizem (44-9-1, 30 KO) wraca do dawnej formy kreowania swojej osoby. Brytyjczyk docenił wysiłek i ambicję swego rywala, lecz chwilę później rozwodził się już nad swoją postawą w ringu.

- Wiedziałem, że to nie będzie spacerek - przyznał 29-letni Haye. - Miałem pewność, gdy trafiałem go potężnymi ciosami, a on nic sobie z tego nie robił. To nie facet, który wywraca się od byle czego. Spodziewałem się mniej więcej czegoś takiego, ale nie myślałem, że tyle oberwę. To jednak zasługa Johna Ruiza. Uważam, że jestem najbardziej ekscytującym pięściarzem wagi ciężkiej i nawet w walce z Ruizem mogę dostarczać emocji.

Wkrótce po zakończeniu pojedynku zaczęły pojawiać się głosy, że Haye więcej niż raz posyłał rywala na deski ciosami w tył głowy. Mistrz WBA nie czynił jednak wymówek i przyznał nawet, że żałuje tego w jaki sposób próbował wykończyć przeciwnika.

- Przez ciosy w tył głowy straciłem kilka punktów, bo niepotrzebnie dałem się ponieść. To był nagły przypływ adrenaliny - twierdzi "Hayemaker". - Gdybym walczył rozważniej, to walka mogła się skończyć już w pierwszej rundzie.

Haye nie kryje, że na jego celowniku znaleźli się ponownie bracia Kliczko, którzy posiadają resztę cenionych pasów mistrzowskich. Vitali zasiada na tronie WBC, natomiast Władimir dzierży trofea IBF, WBO i IBO.

- Obydwu Kliczków spotka to samo, co dzisiaj Ruiza - zapowiada Haye.