ADAMEK: LEŻĄCEGO SIĘ NIE BIJE

Przemysław Garczarczyk, ASInfo

2010-03-29

Tomasz Adamek rozstrzyga kontrowersje po walce Dirrell - Abraham: "Leżącego się nie bije".

Tytuł to ogólna zasada w życiu, jeszcze bardziej przestrzegana na zawodowych ringach. Ale nie zawsze. Andre Dirrell (19-1), w cyklu "Super Six"  wyłaniającego najlepszego pięściarza świata wagi super średniej, walczył w Detroit  z Ormianinem z niemieckim paszportem, Arthurem Abrahamem (31-1). Na minute i 13 sekund przed końcem jedenastej rundy, Andre poślizgnął się na pokrywającej ring reklamie piwa „Tecate” i  przewrócił w narożniku.  Abraham zawahał się sekundę, po czym poczęstował leżącego Dirrella prawym sierpowym. Głowa 26-letniego  Amerykanin osunęła się  po linach, zaczął się zwijać z bólu i  zaczęły się już międzynarodowe  kontrowersje zakończone dyskwalifikacją Abrahama. Promotor Dirrella Gary Shaw uważa Abrahama za bandytę, niemiecki promotor Abrahama Wilfried Sauerland jest przekonany, że Dirrell odstawił rolę wartą Oskara. Kto ma rację?

“Nie ma o czym mówić – Niemiec zasłużył na dyskwalifikację, bo walczył z  Dirrellem nie gdzieś w ciemnej ulicy, tylko na ringu, gdzie każdego z nas obowiązują jasne reguły. Jego wytłumaczenia, że nie zrobił tego specjalnie, że uderzył leżącego na ringu Dirrella przypadkowo, to bzdura. Leżącego się nie bije. Na tym poziomie wiemy, kiedy zatrzymać cios i kiedy  rywal stoi przed nami, a kiedy leży na  ringu” – mówi Tomasz Adamek, który oglądał walkę na obozie treningowym w Houston . „Nawet jeśli Amerykanin trochę dodał do bólu zadanego przez Abrahama, to niczego nie z zmienia. Nie zmienia też tego, że Abraham zasłużenie przegrywał pięcioma  i sześcioma punktami u sędziów, a  przez dziesieć pierwszych rund, to Dirrell dawał mu lekcję boksu. To go musiało zdenerwować i stracił panowanie nad sobą”.

Z Adamkiem zgadza się Gary Shaw. „Zdesperowani ludzie robią desperackie rzeczy. Abraham wiedział, że przegrywa pierwszy raz w karierze, że musi coś zrobić, żeby osłabić Dirrella  i mieć szansę na nokaut i dlatego go uderzył, kiedy Andre był na deskach.  Zrobił to z pełną premedytacją” – mówi promotor Amerykanina.  Oczywiście Wilfried Sauerland, promotor, którego faworyzowani pięściarze nie potrarfią wygrywać w Stanach (Andre Ward ośmieszył Mikkela Kesslera) i sam Abraham twierdzą coś wręcz przeciwnego. „Dirrell jest bardzo dobrym aktorem i cieszę się, że obdukcja lekarska w szpitalu niczego nie wykazała, choć niczego innego się nie spodziewałem, bo o udawał. Zasługuje za to a Oskara”.  Bzdurna wypowiedź, bo gdyby u Dirrella, jak podejrzewano, wykryto wylew krwi do mózgu, to jego pięściarz powienien być zdyskwalifikowany nie tylko w  tej walce, ale przynajmniej na rok i problem Saueraland miałby znacznie większy.

Kiedy myślałem, że już nic bardziej bezmyślnego nie usłyszę, zdałem sobie sprawę, że swojego promotora przebił głupotą sam Abraham. Jego wypowiedź: „Myślałem, że mogę go bić dopóki sędzia nie krzyknie stop”, wskazuje wyraźnie, że Ormianin ciągle lepiej czułby się bijąc się gdzieś w górach Araratu, niż przed kamerami Showtime w Detroit.

Przemek Garczarczyk
garnekmedia.blogspot.com