ULLI WEGNER: TRENER ZE SZCZECINA

Wojciech Czuba, Boxing News

2010-03-27

Już jutro ‘Król Arthur’ Abraham (31-0, 25 KO), stanie przed poważnym wyzwaniem, w postaci głodnego sukcesów Andre Dirrella (18-1, 13 KO). Tymczasem, poznajmy bliżej trenera, który zawsze stoi w jego cieniu i jest dla niego jak ojciec. Poznajmy bliżej człowieka, który nigdy nie jest z niego zadowolony.

Od 1996 roku Ulli Wegner wytrenował czterech mistrzów świata. To Sven Ottke, Markus  Beyer, Marco Huck i Arthur Abraham. Kiedy zaczynał trenować z zawodowcami w grupie Wilfrieda Sauerlanda, miał już za sobą 28 lat pracy trenerskiej w boksie amatorskim. Zaczynał jako trener drużyny NRD, następnie po zjednoczeniu Niemiec, kontynuował swoją pracę jako główny trener. Jego pięściarze zdobyli 25 medali na międzynarodowych imprezach, z czego 8 (w tym 2 złote), przywieźli z olimpiady w Barcelonie i Atlancie.

Ulli Wegner urodził się 26 kwietnia 1942 roku w Szczecinie (niem. Stettin). Dorastał w komunistycznych wschodnich Niemczech. W wieku 14 lat opuścił szkołę i rozpoczął praktykę przygotowującą do zawodu mechanika traktorów. W czasie służby wojskowej w marynarce, zaczął trenować boks. Jego kariera amatorska trwała dosyć długo, jednakże Ulli nie odniósł żadnych większych sukcesów. Stoczył ogółem 176 walk.

- Nigdy nie byłem w najlepszej czołówce. Wygrałem kilka lokalnych zawodów, ale nigdy nie wzniosłem się wyżej. Tak naprawdę, to wszystkie moje sukcesy w boksie, odniosłem dopiero jako trener.

W Niemczech, Wegner cieszy się ogromnym szacunkiem i popularnością. Jednakże, mimo wielu sukcesów jakie stały się jego udziałem, ciągle pozostaje skromnym człowiekiem.
- Nie, to nie dla mnie. Nie potrzebuję rozgłosu i bogactwa. Chcę tylko żyć dobrze i uczciwie.

Jego drugim domem, jest ‘Max Schmeling Gym’ w Berlinie. To tam z ojcowską surowością, Ulli zmusza swoich zawodników, do wylewania siódmych potów na treningach.  
- Nie potrzebuję błyskotliwego, ale leniwego gwiazdora. Sukces przychodzi tylko dzięki całkowitemu poświęceniu i ciężkiej pracy.

Szkoleniowiec uważa także iż dzisiejszym pięściarzom  brakuje tej determinacji, jaką charakteryzowali się zawodnicy starszego pokolenia.
- Stara gwardia wiedziała ile pracy trzeba włożyć w boks, aby czerpać z niego korzyści. Teraz młodzi pięściarze przechodzą na zawodowstwo zbyt szybko. Zbyt szybko osiągają pierwsze sukcesy, nagrody i to sprawia, że miękną. Nie chcą już później trenować, chcą tylko się bawić.

Z Arthurem Abrahamem Ulli pracuje od początku jego zawodowej kariery, która zaczęła się 7 lat temu. Arthur swojego trenera nazywa ojcem, natomiast Ulli traktuje go jak syna. Czasami bywa dla niego surowy, ale inaczej nie utrzymałby w ryzach, niepokornego Ormianina.
- On potrzebuje mnie, abym trzymał dyscyplinę.

Ich współpraca, zaowocowała 31 wygranymi walkami, a Arthurowi przyniosła sławę, pieniądze i przydomek ‘Król’. W turnieju ‘Super Six’, po pierwszej rundzie jest jednym z faworytów do końcowego zwycięstwa. 30- letni bokser, ma tylko jedną wadę, która Wegnera doprowadza do szału. Kłopoty z punktualnością. Czyli czymś, co dla każdego Niemca jest niezmiernie ważne.
- Arthur jest zawsze spóźniony. Myśli, że może tak robić, bo jest mistrzem świata. Dlatego powiedziałem mu, że bycie mistrzem to coś więcej niż wygranie pasa na ringu. Po tym jak się spóźnia, ciągle przypominam mu, że dla mnie nie jest już mistrzem świata.
Arthur próbuje odpierać zarzuty swojego trenera. Twierdzi, że spóźnia się 15 minut na każdy trening dlatego, aby nie słuchać ‘kazania’, jakie przed każdymi zajęciami ma zwyczaj wygłaszać Wegner.

Im bliżej pojedynku z Andre Dirrellem, Ulli staje się coraz bardziej podekscytowany, wymagający i krytyczny w stosunku do swojego zawodnika.
- On oczekuje ode mnie bardzo wiele i nigdy nie jest zadowolony.- twierdzi Abraham.- Od siedmiu lat, czyli od kiedy jest moim trenerem, nie spodobała mu się ani jedna moja walka. Za każdym razem mi powtarza ‘Powinieneś ją przegrać. Twój trening nie był dobry.’ Już 31 razy powtarza mi ciągle, że przegram.

Wegner tłumaczy to w inny sposób.
- Nie mogę inaczej. Mówię to im wszystkim. Zawsze im powtarzam, że jak nie będą ciężko pracować to przegrają. Ale bardziej niż oni, martwię się ja sam. Martwię się czy dobrze ich przygotowałem? Czy pracowałem z nimi wystarczająco ciężko?

- Zawsze najlepszą motywacją dla mnie były sukcesy i osiągnięcia. Jestem pracoholikiem, ale tylko dlatego, że nic nie spada nam pod nogi. Na wszystko trzeba zapracować. Angażuję się całkowicie w każdego boksera, w każdą walkę i planuję wszystko.

Abraham, jak każdy posłuszny syn nie ma innego wyjścia, niż słuchać swojego ojca. Może to właśnie między innymi dlatego, odnosi same sukcesy.
- Według mnie, on jest najlepszym trenerem na świecie i jest strasznie mądry. Moich wszystkich przeciwników zna od środka.- stwierdza ‘Król Arthur’.