PIĘĆ SEKUND DO SZCZĘŚCIA

Przemek Garczarczyk, ASInfo

2010-03-21

Eddie “Fast” Chambers (35-2, 18 KO) nie był na ringu w Dusseldorfie ani szybki, ani wystarczająco odważny by choćby przez chwile zagrozić mistrzowi świata IBF oraz WBO, Władymirowi Kliczce (53-3, 48 KO). Skończyło się więc dokładnie tak, jak przewidywali szefowie HBO czy żadnej innej stacji telewizyjnej, nie decydując się pokazywać w USA walki amerykańskiego pięściarza o dwa mistrzowskie pasy w kiedyś królewskiej kategorii wagowej – dominacją i wygraniem przez Władymira dwunastu rund i znokautowaniem przeciwnika, kiedy do końca walki pozostawało już tylko pięć sekund. „Nie sądzę, żeby on mnie choć raz mocno trafił. Jego pomysł na to, jak ze mną walczyć skończył się gdzieś około szóstej rundy” – powiedział Ukrainiec, będąc jak zwykle bardzo kurtuazyjny. Dla niżej podpisanego, Chambersowi plan skończył się po 17 sekundach, kiedy został pierwszy raz trafiony prawym ciosem mistrza świata.

Ponieważ w USA nikt nie zdecydował się na transmitowanie walki, wyłożyłem piętnaście dolarów (czego się nie robi dla Czytelników) by na stronie internetowej należącej do braci Kliczko zobaczyć jak wiele zostanie z dość buńczucznych zapowiedzi Chambersa. Walka interesowała mnie również  dlatego, że dla wielu ludzi związanych z boksem (nie byłem jednym z nich) miała to być niejako próba generalna tego, jak miałby przeciwko braciom Kliczko walczyć Tomek Adamek. Niby na papierze miało to jakiś sens – podobny wzrost, przed walką Chambers ważył tylko 95 kilogramów  czyli mniej niż „Góral” przed Jasonem Estradą – ale bardzo szybko okazało się, że na tym podobieństwa się kończą. Na dzień przed walką, Eddie Chambers zapowiadał, że „nie odstawi drugiego Clottey’a”, mając na myśli walkę, kiedy ten ostatni bijąc się z Manny Pacquiao spędził 90 procent czasu za wysoko uniesioną garda, nie próbując zrobić rywalowi krzywdy. Słowa Eddie dotrzymał, bo miał znacznie słabsza gardę, ale reszta była niestety taka sama – nudna.
27-letni Amerykanin w pierwszej rundzie jeszcze próbował – unikał lewego prostego, odpowiedział na kilka prawych prostych własnymi uderzeniami, zakończył starcie niezłym lewym sierpem. Już kiedy zacząłem myśleć, że wreszcie ktoś zrozumiał, że walcząc z braćmi Kliczko tylko w defensywie, bez ryzyka, nie ma się najmniejszych szans na zwycięstwo, Chambers najpierw obrał taktykę leżenia na linach i zachęcania Władymira do ataku, a później kiedy Kliczko z zaproszenia skorzystał trafiając go kilkoma silnymi ciosami, z desperacji podniósł wyższego i cięższego 16 kilogramów rywala i przewrócił go na matę ringu. W judo miałby za to sporo punktów, w boksie, zdenerwował tylko rywala, który na zakończenie drugiej rundy ponownie poczęstował go dwoma potężnymi prawymi prostymi.
Chambers, nawet kiedy udawało mu się przejść przez trafiający go regularnie lewy prosty do półdystansu był zbytnio przestraszony by zadać w całej walce więcej niż choćby jedną kombinację ciosów, tak jak to zrobił w piątej rundzie.  Kliczko był lepszy pod każdym względem, a Amerykanin przestał już nawet zwracać uwagę na słowa swojego trenera, Roba Murray’a – kiedy ten ostatni z pasją w głosie prosił po chyba siódmej rundzie by Eddie „zaczął wreszcie walczyć z tym facetem”, to Chambers tylko bez słowa kiwał głową, ale nawet to było nieprzekonywujące.
Niemieccy komentatorzy zaczęli od dziewiątej rundy roztaczać scenariusz w którym Chambers by wygrał przez nokaut, ale patrząc na  to co się działo na ringu w Dusseldorfie, było to równie prawdopodobne jak fakt, że Pacquiao z Mayweatherem Juniorem zawalczą jesienią w Radomiu o pas Polsatu. Po stronie Władymira trzeba zapisać, że dopingowany z narożnika przez brata Witalija i trenera Emmanuela Stewarta, nie zadowolił się łatwym wygraniem dwunastu rund, tylko próbował zakończyć walkę nokautem. Chambers miał pięć sekund do szczęścia, czyli przegrania bez nokautu, ale wtedy krótki lewy sierpowy Władymira trafił  go w pobliże ucha i Eddie spędził następne 25 sekund zwisając bezwładnie na linach. „Jak mi się nawet udawało przedrzeć przez jego lewy prosty, do nie zadawałem żadnych kombinacji. Lewy prosty Kliczki ustawił całą walkę” – powiedział na konferencji prasowej, skrywając podbite oczy za czarnymi okularami Chambers. Władymir wyglądał tak, jakby dopiero miał wyjść na ring, bez najmniejszego śladu, że właśnie spędził dwanaście rund w walce o tytuł w wadze ciężkiej. Bo tak naprawdę zarówno w sobotę wieczorem w Dusseldorfie, jak  przez ostatnie cztery lata jej nie miał, ale to problem nie jego, ale rywali.
 

Przemek Garczarczyk
www.garnekmedia.blogspot.com