BIENIAS - BROOK KRAJOBRAZ PO BITWIE

Krzysztof Kraśnicki , Informacja własna

2010-03-13

Skłamałbym, gdybym powiedział, że jestem zawiedziony piątkową postawą Bieniasa. Byłoby tak, gdybym liczył na sukces sympatycznego warszawianina. Ale tak nie było. Uważam, że dwie, dobrze rozegrane walki we Włoszech, to była bardzo miła dla polskich kibiców niespodzianka. I tyle.

Co oczywiście nie znaczy, że nie życzyłem Krzysztofowi zwycięstwa na Wyspach. Zaciskałem kciuki, ale w kolejny sukces nie dowierzałem. W każdym razie nie na tyle, aby zaryzykować w zakładach bukmacherskich. Mimo kuszącej wielkiej wygranej w przypadku zwycięstwa Polaka. Plan taktyczny był zapewne taki, jak we Włoszech; za szczelną gardą pozwolić Brookowi wystrzelać się w pierwszych rundach; zmęczyć go, a następnie samemu rozpocząć destrukcyjną robotę. I ów nieskomplikowany plan mógłby zostać zrealizowany, gdyby nie fakt, iż garda Bieniasa nie stanowiła dla Kella większego problemu. Praktycznie każdy zadany cios przebijał się przez nią, dochodził celu. Brook wykazał braki kondycyjne, zmęczył się już po trzech rundach, ale zadane przez niego uderzenia odebrały siły i Bieniasowi. Obraz pojedynku mógł się zmienić, gdyby arbiter nie przerwał walki w szóstej rundzie. Mógł się zmienić, ale nie musiał. Dziś gdybanie nic nie da. Bienias oddał pas i wróci na pozycję z 2008 roku.

Bez względu jednak na dalsze losy jego kariery; bez względu na to, czy będzie boksował jeszcze rok czy trzy, a może pięć lat- należy mu się duży szacunek. Na ringu solidny, poukładany również w życiu prywatnym. Żadnych skandali, buńczucznych zapowiedzi. Cichy, spokojny, zrównoważony. Prawdziwy sportowiec. Porażka z Brookiem z pewnością nie będzie dla niego osobistym dramatem. I dylematem: co dalej? Ukończył studia, przyszłość poza ringiem zapewne ma zaplanowaną. Gdyby podjął się roli szkoleniowca, z pewnością byłby dobrym trenerem, wzorem dla swoich podopiecznych. Wymagającym od nich, ale przede wszystkim od siebie. Gdyby mój wnuk zdecydował się kiedyś na uprawianie pięściarstwa nie wahałbym się ani chwili powierzeniu ich opiece Bieniasa.

I jeszcze jedno: po szumnych zapowiedziach i informacjach: jaki ten Brook jest świetnym pięściarzem, że czeka go świetlana przyszłość- to konfrontując owe peany z rzeczywistością, byłem szczerze rozczarowany.  Anglik to silny, agresywny i dobrze technicznie wyszkolony pięściarz. I tylko tyle! Jego akcje były dość schematyczne; zabrakło czegoś wyjątkowego. Czegoś, co by potwierdziło jego wielki talent, nad którym pieją Anglicy uznając swego rodaka najbardziej utalentowanym pięściarzem minionego roku. Nie narzekajmy więc; w polskich grupach jest co najmniej kilku, którzy w niczym Brookowi nie ustępują. A nawet go przewyższają.

Krzysztof Kraśnicki

O historii boksu czytaj na www.eboks.net.pl.