SHIELDS: Z DIAMENTU ZROBIMY BRYLANT

Przemysław Garczarczyk, ASInfo

2010-02-26

- Nie mogę się doczekać pierwszego spotkania z Tomkiem Adamkiem. Usiądziemy w niedzielę wieczorem do teksańskiej kolacji, a od poniedziałku zaczynamy pracę. Wiem, co dostaję do rąk, wiem co mam zrobić przez następne siedem tygodni, by walka z Arreolą była szybka, łatwa i przyjemna. Postawimy na szybkość, odchudzimy Polaka i Chris będzie bił w powietrze - tak rozpoczął rozmowę 52-letni Ronnie Shields, wybrany w 2003 roku w USA "Trenerem Roku". Shields, który dwukrotnie walczył o tytuł mistrza świata w wadze do 60 kg, stał się bardzo znany jako trener pracując z Evanderem Holyfieldem wtedy, kiedy ten zdobywał tytuły mistrza świata w wadze junior ciężkiej i ciężkiej. Kibicom pięściarstwa nie trzeba chyba tłumaczyć czyją karierę to przypomina...

Sala w Houston, gdzie Tomek będzie pracował przez następne siedem tygodni - to ta sama, w której przygotowywał się z tobą Andrzej Gołota do walk z Riddickiem Bowe?
Ronnie Shields: - Nie, ta jest nowa, znacznie lepsza. Jakby wtedy mi ktoś powiedział, że będę prawie piętnaście lat później trenował Polaka do walk na takim poziomie, to bym nie uwierzył. O Adamku wiem tyle, że nie doprowadzi nas wszystkich do rozstrojów nerwowych jak Andrzej Gołota. (śmiech). Przez walki z Bowe straciliśmy wszyscy parę lat życia. O tym, że będę pracował z Tomkiem dowiedziałem się od Zyggiego Rozalskiego. Zadzwonił do mnie, powiedział o chorobie serca trenera Gmitruka i o tym, że Tomek już pracował z Rogerem (Bloodworthem). To była bardzo łatwa decyzja - jak się ma taką szansę i takiego pięściarza jak Adamek to się nie mówi "nie".

Co wiesz o Adamku?
RS: - Sporo jako o pięściarzu wagi półciężkiej i junior ciężkiej, bo wtedy po raz ostatni go oglądałem. Nie widziałem walk w ciężkiej, czekam na wideo z Main Events. Ale nawet bez taśm wiem, jak będziemy walczyć z Arreolą - w 100 procentach na szybkości. Wiem, że Tomek waży teraz około 220, chciałbym, żeby czuł się lekki przez pełne 12 rund, nabierał szybkości z każdą mijającą runda. Jakieś 210, maksymalnie 215 funtów powinno być idealne. My tego nie chcemy wygrać jednym uderzeniem, tylko wygrywać każdą rundę. Kilkanaście, kilkadziesiąt lewych prostych, ciągła zmiana pozycji, Arreola po czymś takim nie będzie mógł się ustawić na Tomka i oto nam będzie chodziło 24 kwietnia w Kalifornii. Bardzo się ucieszyłem, jak się dowiedziałem, że na konferencji prasowej w Ontario okazało się, że Tomek nie jest - jak wcześniej sugerowano trzy cale niższy, tylko nawet nieco wyższy od Arreoli. Jego ekipie to utrudni zadanie, mnie ułatwi.

Czy Arreola to nie za silny rywal po tylko dwóch walkach w ciężkiej?
RS: - Absolutnie nie, bardzo dobrze dobrany rywal na tym etapie rozwoju kariery Tomka. Będziemy o nim wszystko wiedzieć z wyjątkiem tego, ile będzie ważył, ale jestem pewien, że sam Chris nie wie dziś, czy będzie to 240 czy 270 funtów. Nie był to czas na Kliczków, na to potrzeba jeszcze ze dwóch walk. Jak wygramy z Arreolą to nie musimy czekać jedynie na Davida Haye, ale nie jestem przekonany, by on się palił do tej walki. Nawet jutro, przynajmniej w moich oczach, nie byłby faworytem.

Ty będziesz trenował z Tomkiem w Houston, Roger Bloodworth z Davidem Tuą w Nowej Zelandii. 15 godzin różnicy w czasie - ciężko będzie pogodzić to z ustaleniem planów treningowych?
RS: - Damy radę, znamy się od 1991 roku, to szmat czasu i każdy wie, co do niego należy. Mamy układ partnerski - ja mam do niego pełne zaufanie, Roger do mnie. W ciągu najbliższych dni zaczniemy ustalać plan walki, plan przygotowań na Arreolę. Ja zrobię z Tomka maszynę do walczenia, bo wiem, że Tomek przykłada wielką wagę do myślenia w ringu, a to było zawsze i jest moje motto - najpierw wygrywasz głową, a później pięściami. Jak ma się nam nie udać?

Najsłabsza strona Tomka Adamka, widziana na razie z Teksasu?
RS: - Tylko brak doświadczenia. Ja zacząłem pracować z Evanderem w 1988, zaraz po jego walce z Qawi i już wtedy wiedzieliśmy, że jego przyszłość będzie w wadze ciężkiej. Holyfiled od razu poszedł na całość, z junior ciężkiej przeskoczył prawie od razu na walki, jedna po drugiej z Busterem Douglasem, wtedy opromienionym zwycięstwem nad Mike'em Tysonem i zaraz potem z George'em Foremanem. Douglas, po walce z Tysonem myślał, że z takim małym - Evander jest mniejszy od Tomka o pięć centymetrów - Holyfieldem da sobie radę, a my mieliśmy na niego taką taktykę, że nie wiedział co się dzieje i od końca drugiej rundy Evander bił w niego jak w worek i w trzeciej było po walce. Wracając do Tomka - brakuje mu tylko doświadczenia i przekonania, że jest w stanie wytrzymać bijąc się z ciężkimi "na pełnym gazie" i z pełną szybkością, przez pełne 12 rund. Tylko to dzieli go od mistrzowskich tytułów. Czyli mało.

Po raz drugi objąłeś pracę z Holyfieldem w 2006 roku, tuż przed fatalną dla niego walką z Larry Donaldem w Nowym Jorku...
RS:
- To był koszmar. W szatni wziąłem go za ramię i pytam co się dzieje, dlaczego walczy jak słaby amator, a on mi mówi, że miał operację obojczyka i bał się zadawać ciosów, bo go bolało. Nie miałem o tym pojęcia. Po tej walce, zacząłem z nim praktycznie od zera, wygrał trzy pojedynki, wszystko grało, aż znowu zacięło się w pojedynku z Ibragimowem. Pomyślałem wtedy, że te 46 krzyżyków na karku go wreszcie dogoniło, że powinien przestać. Rozstaliśmy się jak przyjaciele, ale coś z mojej trzyletniej pracy musiało w nim zostać bo przecież wszyscy wiedzieli, że wygrał następną walkę, z Wałujewem. Ale to była dobra, choć nieuczciwa przegrana, bo gdyby wygrał musiałby bić się z Kliczką. W tym wieku, z takimi wahaniami formy, byłby tylko workiem do obijania. Nie miałby żadnych szans.

Tomek je ma?
RS: - Ma bo jest odmiennym, bardziej oszukującym rywala, mającym silniejszy pojedynczy cios, bokserem. Głowy mają tak samo twarde, to ważne. Evander zabijał rywali energią, ciągłą presją. No i Tomek jest trzynaście lat młodszy.

Trenowałeś Mike'a Tysona przed jego przegraną walką z Lennoxem Lewisem. "Żelazny" przegrał, ale fizycznie był przygotowany znakomicie. Jak już nigdy potem...
RS: - Mieliśmy za mało czasu. Poświęciłem chyba sześć tygodni na odbudowę fizyczną Mike'a, na taktykę został tydzień, może dziesięć dni. Wziąłem tę walkę z marszu, na osiem tygodni przed datą w Memphis. Liczyłem na to, że Mike pojawi się na obozie w lepszej formie, ale tak się nie stało. Pracował bardzo ciężko, nie powiem o nim złego słowa, ale zabrakło w nim tego błysku. Z drugiej strony Mike walczył z Lennoxem, jednym z najbardziej niedocenianych bokserów w historii, moim zdaniem będącym w trójce najwybitniejszych. Wiem, że Tomek jest zawsze w formie, że nie trzeba go odbudowywać, tylko polerować, zamieniać diament w brylant. To dla trenera bardzo ważne.

Rozmawiał: Przemek Garczarczyk, ASInfo.