ARIZA - CZARODZIEJ Z WILD CARD GYM

Wojciech Czuba, Boxing News

2010-02-20

Dziennikarz bokserski Gareth A Davies, postanowił odwiedzić jedną z najsłynniejszych sal bokserskich w Ameryce, słynną Wild Card Gym Freddiego Roacha. Jednakże to nie słynny trener był powodem jego wizyty, ani też jego wspaniali zawodnicy. Davis postanowił odkryć, kto jeszcze jest odpowiedzialny za ogromne sukcesy Manny’ego Pacquiao i Amira Khana. Tą osobą jest stojący zawsze w cieniu, trener od przygotowania siłowego i kondycyjnego, Alex Ariza. Ma 36 lat i bardzo twardy charakter. Jest przy tym niezwykle miłym facetem, który z niczego nie robi tajemnic.

- Nie mam żadnych sekretów. Będę szczęśliwy, że mogę się z tobą nimi podzielić.

To właśnie Ariza odpowiedzialny jest za ostatnie sukcesy Manny’ego, to dzięki niemu Filipińczyk wychodzi do swoich walk ostry jak brzytwa i przygotowany na 110 procent swoich możliwości. Ariza odpowiada także, za najnowszy nabytek Wild Card Gym, brytyjską gwiazdę Amira Khana, którego jak przyznaje w dalszej części artykułu, zbudował na nowo.

Kim jest więc Alex Ariza?

Urodził się w Kolumbii, a jego rodzice przybyli do USA, na wschodnie wybrzeże, kiedy był nastolatkiem. W niedługi czas później, jego ojciec opuścił ich rodzinę. Alex miał wtedy 13 lat.

- Gdy ojciec nas zostawił, przenieśliśmy się na zachodnie wybrzeże. Tam ukończyłem studia i zainteresowałem się boksem.

- Od zawsze chciałem pracować ze sportowcami. Na początku mojej pracy z pięściarzami, wprost nie mogłem uwierzyć, że przy takim poziomie sportowym i tylu sukcesach, wiedza trenerów i zawodników na temat kondycji, siły, diety czy innych szalenie ważnych rzeczy, jest wprost archaiczna. Praktycznie wszyscy zawodnicy i trenerzy skupiali się tylko na ciosach i sparingach, w ogóle nie brali pod uwagę prawidłowego odżywiania, czy nowinek technicznych stosowanych w treningu. Dla nich to wszystko było bez znaczenia.

Ariza ukończył uniwersytet w San Diego, gdzie z wielkim zapałem pochłaniał wiedzę o odżywianiu, dietetyce, treningu siłowym i kondycyjnym. Tam też grał w baseball i uprawiał amatorsko boks, z którym miał okazję zetknąć się już jako młody chłopak, za sprawą swojego ojca.

- Boks był pomysłem mojego ojca, aby trzymać mnie z daleka od ulicy i kłopotów. On pochodził z Bogoty i bił mnie pasem jeżeli nie chciałem pójść na trening. W naszej kulturze kary cielesne były czymś naturalnym, więc nie pochwalam tego co robił, ale też potrafię to zrozumieć. Dla niego nie było żadnej wymówki od treningu. Wiem, że w ten nietypowy sposób uchronił mnie od kłopotów i na swój sposób mnie kochał. Na pewno, gdy już będę miał swoje dzieci, nie zastosuję jego metod wychowawczych.
Ariza, jak sam przyznaje, dużo lepszy był w baseballu niż w boksie, jednakże kontuzja barku, sprawiła, że musiał zrezygnować z marzeń o zawodowym uprawianiu tego sportu. Po ukończeniu studiów w 1996 roku, Alex razem ze swoją matką przeniósł się do Kalifornii, w pobliże Los Angeles.

- Gdy ukończyłem moją uczelnię, akurat rozgrywały się igrzyska w Atlancie. Pamiętam, że podziwiałem wtedy Michaela Johnsona, za jego złoto w sprincie. To wtedy postanowiłem, że muszę pracować ze sportowcami.

Pierwszy podopieczny Diego Corrales.

- Jakoś niedługo później, poprzez przyjaciół, zacząłem pracować trochę z pewnym dzieciakiem, Diego Corralesem. Pomagałem mu robić wagę przed jego pojedynkami. Tak wyglądały początki naszej znajomości.
W 1998 roku Ariza zaczął współpracować z Corralesem na stałe.

- Z Diego Corralesem współpracowałem bardzo długo. W pobliżu Sacramento River mieliśmy mały domek, gdzie wyjeżdżaliśmy przygotowywać się do jego walk. Spędziliśmy razem mnóstwo czasu. Byłem z nim także wtedy, gdy uderzył swoją dziewczynę w ciąży, tuż przed walką z Floydem Mayweatherem Juniorem. Zaraz po tym pojedynku poszedł do więzienia.

Podczas gdy Diego odsiadywał karę za kratkami, Alex rozpoczął współpracę z Erikiem Moralesem i Angelem Manfredym, której jednak nie wspomina najlepiej.

- Oni nie wierzyli w siłę wiedzy i nauki podczas przygotowań do pojedynków. Wykonywali moje ćwiczenia, ale w duszy nie wierzyli chyba by przynosiły im jakieś korzyści. To byli ludzie, którym powiedzenie, że robią coś źle w swoim treningu, nic by nie dało. Całkiem inaczej jest z Freddie Roachem. On zawsze chce wiedzieć co myślę na każdy temat. Daje mi pełna swobodę w pracy z zawodnikami i darzy mnie pełnym zaufaniem i to co robię.

- Kilka lat później znowu zacząłem współpracę z Diego, przygotowywałem go do pojedynku z Joshua Clotteyem, który zakończył się jego porażką. Dwa tygodnie później Diego zginął w wypadku na swoim motorze. Długo nie mogłem się pogodzić z jego śmiercią. To był wspaniały chłopak, czasami oddałby ci ostatnią koszulę. Czasami jednak, pamiętam to z naszych obozów, potrafił być jak wąż. Miał w swoim wnętrzu za dużo demonów. Myślę, że pomimo sukcesów i zarobionych pieniędzy, nigdy  nie był tak naprawdę szczęśliwy. Wierzę, że teraz jest w lepszym miejscu.

Po śmierci Corralesa, Ariza postanowił zmienić środowisko i zacząć wszystko od nowa.

- Kiedy pojawiłem się w Golden Boy, spotkałem Freddiego, któremu powiedziałem, żeby dał mi najgorszego boksera, poczekał dwa tygodnie, a potem ocenił efekty mojej pracy. Po dwóch tygodniach, Freddiemu spodobało się to co zobaczył i tak współpracujemy aż do teraz.

Przebudowa Amira Khana.

Bardzo szybko Freddie Roach oddał mu pod opiekę Manny’ego Pacquiao i Amira Khana.

- Manny to wspaniały atleta. Taki typ sportowca, z takim talentem rodzi się raz na wiele dziesiątków lat. Na Amirze tak naprawdę skupiłem się dopiero jakieś 15 miesięcy temu.

Wystarczyło jedno spojrzenie i Alex wiedział co należy poprawić w sylwetce pięściarza z Wielkiej Brytanii.

- Od razu gdy zobaczyłem go, gdy przybył do naszej sali treningowej, spostrzegłem, że nie jest proporcjonalnie zbudowany. Posiadał potężny, świetnie rozwinięty tułów, ale bardzo cienkie i słabe nogi. Po kilku rundach treningu Freddie powiedział mi, że Amirowi brakuje balansu i czy coś się da z tym zrobić. Odpowiedziałem, że to wina jego słabych nóg i to właśnie przez nie, brakuje mu umiejętności obronnych.

- Amir to także wielki talent. Posiada niezwykły temperament, piekielną szybkość. Dlatego powiedziałem, zbudujmy go na nowo, od początku. Następnie zabraliśmy się do roboty. W boksie często zapomina się o nogach. Często trenerzy uważają, że to ręce odwalają w boksie całą robotę. To duży błąd. Należy połączyć ręce z nogami. Zespolić je w jedną całość.

- W przypadku Amira zastosowałem w dużej mierze wszystko to, co przyniosło sukcesy w pracy z Mannym. Po pierwsze żadnych długich biegów. Długi wysiłek sprawiał, że Amir spalał mięśnie i robił się wolny. Zaczęliśmy stosować dużo sprintów, interwałów, ćwiczeń eksplozywnych, które wprowadzały jego serce na wysokie obroty. Dołożyłem do tego wiele ćwiczeń koordynacyjnych, aby jego ręce jeszcze lepiej nauczyły się współpracować z nogami.

- Dzięki temu, odrzucając długie, wyczerpujące biegi, zbudowaliśmy u Amira mięśnie składające się z szybko kurczliwych włókien. A więc udoskonaliliśmy jeszcze bardziej jego najgroźniejszą broń, szybkość. Jego nogi są teraz dużo silniejsze, mocniej umięśnione, na których może wykonywać dużo lepsze uniki i jest na nich szybszy w ringu. To z nóg idzie cała siła, dlatego zadaje teraz mocniejsze ciosy. Podobnie było z Mannym, gdy zaczynaliśmy współpracę.  

Jak Arizie udaje się przekonać do swoich ciężkich i nietypowych ćwiczeń, swoich zawodników z Wild Card Gym?

- Mieszkam kilka domów od sali treningowej. Na zajęciach wykonuję dokładnie to samo co moi pięściarze, ćwiczę z nimi, biegam z nimi i zawsze im wszystko tłumaczę. Kiedy chłopaki widzą, że nie odpuszczam i także daję z siebie wszystko, darzą mnie szacunkiem i zaufaniem. Myślę, że to w tym tkwi mój sukces.