ROZMOWA Z TOMASZEM ADAMKIEM

Przemysław Garczarczyk, ASInfo

2010-02-07

Jak się nie bić, jak rodacy tego chcą?

Olbrzymie emocje, walka z  bardzo ambitnym rywalem, ponad 10 tysięcy widzów w Prudential Center w Newarku. Na gorąco, jeszcze w szatki przed konferencją prasową, tak opowiadał o zwycięskim pojedynku "Góral".

- Estrada cię zaskoczył...
Tomasz Adamek:  Zaskoczył, to był trudny rywal, który gdzieś tak od ósmej rundy polował na moją głowę, czyli chciał mi ją urwać. Zadawałem sporo ciosów na korpus, żeby go osłabić, ale on był do tej walki przygotowany jak nigdy, nie było nawet porównania do tego, co pokazał w walce z Powietkinem.

- Inny bokser, bo przygotowujący się do walki z tobą nie przez trzy tygodnie jak w przypadku Rosjanina, ale pełne dziewięć tygodni, na  - sam to określił – najlepszym obozie życia?
TA: Na pewno. Bardzo nisko schodził przy uderzaniach, trzymał gardę i ciężko było zmieścić tam, nawet takie małe rękawice jak moje dziesiątki. Był szybki, a ja trochę żałuję, że nie postawiłem więcej akcji na jedna kartę. Może by się bardziej odsłonił, gdybym bił kombinacją nie trzech-czterech uderzeń, ale dołożył do nich jeszcze ze dwa? To był prawdziwy sprawdzian w wadze ciężkiej, z rywalem, który nie miał nic do stracenia, a wszystko do zyskania.

- Czy był moment, że poczułeś ciosy Estrady? Parę razy, szczególnie takim „zamachowym” prawym sierpowym, zostałeś trafiony. Czy sprawdził się eksperyment z wagą 100 kilogramów? Nie byłeś bardziej zmęczony niż kiedy walczyłeś w niższej kategorii?
TA: Mój organizm przystosował się do tej wagi bardzo dobrze, teraz przystosowuje się do walk 12-rundowych w ringu. Dlatego wszystkie moje treningi to spokojny proces, cały czas się  rozwijam w tej kategorii. Czy poczułem jego ciosy? Kilka na pewno, ale żaden mną nie wstrząsnął, czy zrobił na mnie  takiego wrażenia, żebym zaczął sią bać, czy zmieniał taktykę. Zmęczony nie byłem, ale cały czas byłem świadomy tego, że to będzie najprawdopodobniej walka na 12 rund, że nie mogę się wystrzelać. Zostawiłem sobie trochę sił w zapasie.

- Trener Gmitruk powiedział po walce, że to był bardzo wymagający, bardzo trudny rywal dla kogoś, kto przecież tak naprawdę stawia pierwsze kroki w tej kategorii  wagowej?
TA: Nie  oczekuje łatwizny, bo choć Estrada nie ma nokautującego ciosu, jest nieporównywalnie bardziej aktywny, ruchliwy od innych przeciwników w tej kategorii. Naprawdę stoczył walkę życia, ale dzięki  temu ponad 10 tysięcy kibiców  w Prudential Center zobaczyło na pewno ciekawy pojedynek. Przecież płacą pieniądze, nie mogę im pozwolić się nudzić.

- Rozżalony Estrada powiedział, że czuje się obrabowany  z werdyktu i już nigdy nie przyjedzie walczyć na obcą salę bez pistoletu? Twoja opinia na temat werdyktu sędziowskiego?
TA: Wygrałem tę walkę czteroma, pięcioma punktami. Nie ma co do tego wątpliwości. Nie komentuje werdyktów, od tego są sędziowie. Jestem pewien, że takie same zdanie będą mieli obserwujący walkę dziennikarze. 

- Nie będziesz miał długiej przerwy – już 24 kwietnia walka z Chrisem Arreolą. Zdążysz wypocząć po tych ciężkich 12 rundach?
TA: Nie mam wyboru, taki jest mój zawód. Patrzyłem na kalendarz i nieźle to wygląda – miesiąc odpoczynku i zabieram się do pracy. Jeśli walka będzie w południowej Kalifornii, to będę trenował do niej  gdzieś w górach Poconos, tam , gdzie zwykle przygotowywał się do walk Lennox Lewis. Do Kalifornii też trzeba będzie pojechać wcześniej, przynajmniej 10 dni, żeby się zaaklimatyzować.

- Co powiesz tym, którzy twierdzą, że nie możesz walczyć z Arreolą, bo on ma znacznie mocniejszy cios od  Estrady?
TA: Dwie rzeczy – że Arreola mnie jeszcze nie trafił, więc jaki ma cios i jak na niego zareaguję, tego nie wiemy. Nie można też wyciągać wniosków typu „Estrada go trafiał, więc Arreola też będzie, tylko mocniej”. Z każdym się inaczej walczy, każdy jest innym bokserem, a Arreola z Estradą nie mają nic wspólnego. Dziękuje przy okazji wspaniałym kibicom – to trzeba było usłyszeć i zobaczyć, żeby uwierzyć.  Andrzej Gmitruk czasami mnie strofował w narożniku, żeby się nie bił, schodziła z linii ciosów, bił z  doskoków, jak profesor. Ale jak się nie bić, jako rodacy tego chcą.

Przemek Garczarczyk z Newarku