WAWRZYK NA DESKACH ALE WYGRYWA

Przemek Garczarczyk, ASInfo

2010-01-30

22-letni Andrzej Wawrzyk (17-0, 10 KO) wygrał jednogłośnie (dwukrotnie 79-73 i raz 78-74) na punkty z Harvey'em "Candy Man"  Jolly'm (10-13, 5 KO) na ringu UIC Pavillion w Chicago, ale ważniejsze od zwycięstwa było to, że Wawrzyk dostał dokładnie to, po co przyjechał do USA - lekcję amerykańskiego boksu. Wygrał jednogłośnie, ale w czwartej rundzie leżał na deskach i do ostatnich sekund walki znacznie szybszy rywal sprawiał mu wiele kłopotów. Przez nokaut w trzeciej rundzie wygrał swoja walkę drugi z walczących w Chicago Polaków - mocno bijący, także 22-letni Andrzej Fonfara (13-2, 4 KO), wygrywając przez nokaut w trzeciej rundzie z Meksykaninem Adanem Lealem (6-2, 5 KO).

"Ta cała atmosfera, fakt, że w jednej szatni było chyba ze 30 osób, pięciu  bokserów i osób towarzyszących, pierwszy występ w Stanach, nieznany rywal - to też dla Andrzeja jest test wytrzymałości psychicznej" - mówił przed walką menedżer Wawrzyka, Andrzej Wasilewski. Trener 22-letniego Polaka Fiodor Łapin po obejrzeniu walk Jolly'ego przewidywał, że znacznie szybszy, sprawniejszy i polujący na kontrę rywal będzie bardzo trudnym przeciwnikiem dla jego podopiecznego, ale pewnie nie przypuszczał, że będzie aż tak ciężko. Od pierwszej rundy wiadomo było, że walczący w swojej karierze głównie w wadze junior ciężkiej Jolly nie pozwoli zadać Polakowi więcej niż jednego celnego ciosu. Kiedy Wawrzyk próbował kombinacji, zwinny, ważący tylko 92 kilogramy Jolly natychmiast zmieniał pozycję, raz za razem strzelając prawym prostym. Wawrzyk, jak sam później powiedział "przywyczajony do tego, że w Polsce jest najszybszy w ciężkiej" wygrywał rundę za rundą, nie dając się trafić i punktując przede wszystkim lewym prostym. Kilkakrotnie ciosy Jolly'ego mijały głowę Wawrzyka, ale w czwartej rundzie, wyprzedzający cios z prawej Polaka, bokser z Michigan trafił idealnie w szczękę Wawrzyka, który padł na deski. Błyskawicznie wstał i pozwolił sędziemu, przeklinając w języku znanym może kilkuset sposród nieco ponad dwóch tysięcy kibiców, na wyliczenie. Amerykanin zaatakował, chciał skończyć walkę ale  Polak spokojnie przetrwał do końca rundu. Cztery następne przebiegały w tym samym tempie, choć w dwóch ostatnich coraz cześciej, wykorzystując fakt, że Jolly był już zmęczony, ciosy Polaka dochodziły celu. Na kilkadziesiąt sekund przed końcem walki to Wawrzyk po ciosie z prawej ręki, był bliski znokautowania kulącego się w narożniku przeciwnika.

"Nie jestem z niczego zadowolony. Walka miała wyglądać inaczej, ale z nikim  tak walczącym jak Jolly nie dość, że nie walczyłem, to jeszcze w życiu nie trenowałem" - mówił wyraźnie wściekły na siebie, pomimo jednogłośnego zwycięstwa, po zaledwie 72 godzinach od przylotu z innego kontynentu, 22-latek z Krakowa. Z tego też jego promotorzy i trenerzy muszą być zadowoleni i tym mi zaimponował - z taką złością sportową trzeba się urodzić. A forma i umiejętności? Wycieczka za Ocean pokazała, czego nie umie, walcząc z zupełnie inną szkołą boksu, chłopak chcący pójść w ślady siedzącego na trybunach swojego imiennika - Andrzeja Gołoty. Bicie kombinacjami, osłabianie rywala ciosami na korpus - tego w Chicago zabrakło, ale  najważniejsze, że nikt nie wie tego lepiej od samego Wawrzyka. 

Drugi z Polaków walczacych w piątek w sali Uniwersytetu Illinois , były kolega  z kadry Wawrzyka, Andrzej Fonfara, jest - jak mawia jego trener Sam Colonna - "piekielnie dobry jak walczy na luzie, taki sobie jak jest spięty". Fonfara, który walczy w kategorii do 175 funtów, spięty był w pierwszych trzech minutach, ale jak zaczął bić kombinacjami i przestał ułatwiać rywalowi w skracaniu dystansu podchodząc do niego bez ciosu, walka zrobiła się jednostronna. Ciosy z prawej ręki  i szybkie kombinacje  skończyłyby walkę już w drugiej rundzie, ale Leal cudem dotrwał do końca starcia. "Dostał mi się rywal z głową z kamienia" - powiedział po znokautowaniu przeciwnika zaraz na początku trzeciej rundy Fonfara, dla którego waga półciężka jest chyba najbardziej odpowiednią kategorią wagową.

Przemek Garczarczyk