MATEUSZ MASTERNAK PRZED RADOMIEM

Wojciech Czuba, Informacja własna

2009-12-17

Już w najbliższą sobotę w Radomiu, jeden z naszych najbardziej obiecujących pięściarzy zawodowych, 22- letni Mateusz Masternak (15-0, 10 KO), stanie przed szansą wywalczenia tytułu mistrza świata federacji WBC interim. Korzystając z chwili wolnego czasu Mateusz zgodził się udzielić obszernego wywiadu w którym opowiada między innymi o swoich przygotowaniach do walki, pobycie w Ameryce, współpracy z Andrzejem Gmitrukiem, a także Adamie Małyszu, Panu Tadeuszu i Knajpie Morderców.

Wojciech Czuba: Jak to się stało, że założyłeś rękawice bokserskie?
Mateusz Masternak: Czasami sam się nad tym zastanawiam i nie umiem tak do końca odpowiedzieć na to pytanie. Wydaje mi się, że w dużym stopniu przyczynił się do tego mój Tato. Pamiętam, jak budził mnie w środku nocy, by wspólnie oglądać walki Andrzeja Gołoty. To był chyba 1996 rok, a ja batalie A. Gołoty z R. Bowe, oglądałem ‘na żywo’ przed telewizorem. Miałem zaledwie 9 lat, ale pamiętam, że wywarły na mnie wielkie wrażenie i to wtedy po raz pierwszy pomyślałem sobie, że w przyszłości chcę zostać bokserem.

Kto był Twoim idolem z lat młodzieńczych, na kim się wzorowałeś, lub wzorujesz?
MM:
Pierwszym moim idolem był Adam Małysz. Gdy Adam wygrywał wszystkie zawody po kolei i cały kraj ogarnęła ‘Małyszomania’, razem z kolegami też postanowiliśmy sobie ‘polatać’. Można się domyślić, jak to się skończyło -  złamana ręka i siniaki na całym ciele, ale ustanowiłem rekord skoczni, to było bodajże 21 metrów (śmiech). Natomiast obecnie, moimi idolami są Muhammad Ali, Evander Holyfield i Roberto Duran.

Masz 22 lata, a na koncie wiele sukcesów, skąd czerpiesz siłę do treningów, jak się mobilizujesz?
MM:
Ja uważam, że moje sukcesy są niewielkie, jeśli to można w ogóle  nazywać sukcesami. Moi idole w tym wieku byli już Mistrzami Świata! Teraz, jeśli mam być szczery, przychodzi taki moment, kiedy zaczyna mi brakować sił i motywacji do treningów. Jest to spowodowane, przede wszystkim  brakiem perspektyw na Polskim rynku pięściarskim. Nie ukrywam, że zastanawiam się nad podobną decyzją, którą jakiś czas temu podjął Tomasz Adamek.

Chyba zgodzisz się, że w boksie dużą rolę odgrywa trener, jak układa Ci się współpraca z Andrzejem Gmitrukiem?
MM:
Tak, Pan Andrzej Gmitruk jest niewątpliwie twórcą sukcesów Tomasza Adamka. W moim przypadku, współpraca z A. G. jest ostatnio bardzo ograniczona, ponieważ Pan Trener skupia się głównie na rozwoju kariery Tomka. Ja, zawdzięczam mu zmianę mojego stylu boksowania. Wcześniej umiałem boksować jedynie w półdystansie, obecnie często zdarza mi się boksować także i w dystansie.

Już niedługo staniesz przed szansą wywalczenia tytułu Młodzieżowego Mistrza Świata WBC interim w starciu z Jamesonem Bosticem, jak jesteś do tego przygotowany?
MM:
Przygotowania przebiegają pomyślnie, wszystko odbywa się zgodnie z planem. Przygotowuje mnie Piotr Wilczewski, który ostatnio pracuje na dwóch etatach, zawodniczym i trenerskim. Do ostatniej walki przygotował mnie bardzo dobrze, więc tym razem wydaje mi się, że również tak będzie.

Co wiesz na temat najbliższego rywala, jakie są jego mocne i słabe strony?
MM:
W zasadzie to nie wiem nic na temat mojego przeciwnika. Przypuszczam, że jego mocną stroną może być to, że jak większość czarnoskórych zawodników, będzie bardzo elastyczny i ciężki do trafienia. Natomiast jego słabą stroną, a właściwie wielkim błędem, było zgodzenie się na walkę ze mną.

Boks zawodowy to nie tylko sukcesy, ale przede wszystkim ciężka praca, jak wygląda Twój zwykły dzień?
MM:
W okresie przygotowawczym trenuję dwa razy dziennie. Zazwyczaj pierwszy trening jest specjalistyczny, czyli typowo bokserski, drugi zaś tlenowy-biegam, lub gram w piłkę nożną. W okresie wolnym od startów trenuję tylko raz dziennie. Od stycznia 2003 roku, kiedy po raz pierwszy zawitałem do sali bokserskiej, nie miałem dłuższej przerwy od treningów, niż trzy dni.

Jeżeli już jesteśmy przy temacie treningów, powiedz, co Cię skłoniło do zmiany sali treningowej, bo jak wiemy dawniej trenowałeś w Gwardii Wrocław?
MM:
Działacze Gwardii Wrocław zażądali ode mnie 200 złotych za jeden trening, więc nie mogłem zrobić nic innego, jak poszukać sobie innego miejsca. Wydaje mi się, że to efekt pewnego wywiadu, w którym nie wyraziłem się zbyt pochlebnie na temat polskich trenerów, stąd te dziwne ceny. Na sali nie byłem jedynym trenującym tam zawodowcem, jednak taka wygórowana kwota została przedstawiona tylko mojej osobie. Teraz, z perspektywy czasu, jestem bardzo zadowolony z takiego obrotu sytuacji. Dzięki temu miałem możliwość oddzielenia szczerych ludzi od tych, którzy za szczerych chcą tylko uchodzić.

Oprócz treningów, obozów i ciągłych wyjazdów, nie masz chyba zbyt wiele wolnego czasu, ale czy jest coś, czym interesujesz się, lub zajmujesz poza boksem?
MM:
To prawda, wolnego czasu praktycznie nie mam, ale jeżeli już, to zimą uwielbiam jeździć na nartach, natomiast latem na motocyklu.

Co czuje się, gdy sędzia ringowy unosi Twoją rękę w górę po walce?
MM:
Nie umiem tego opisać, na pewno wielką ulgę. Zazwyczaj emocje są tak wielkie, że nie pamiętam tego momentu.

Co zyskałeś dzięki swojej dyscyplinie, a co musiałeś jej poświęcić?
MM:
Zyskałem poobijaną głowę (śmiech), zwiedziłem też trochę świata i z pewnością jestem pewniejszy siebie. Co jej poświęciłem? Prawie całe dotychczasowe życie.

Osoba, którą najbardziej cenisz, która ma na Ciebie największy wpływ?
MM:
To oczywiście moja Żonka.

Najgorsza walka (przeciwnik) w Twoim życiu?
MM:
Walka ćwierćfinałowa na Mistrzostwach Europy Juniorów z Francuzem Mickaelem  Raymondem. To była walka w której nie dałem z siebie wszystkiego, a to boli.

Twoja ulubiona książka i film? Do jakiej muzyki wychodzisz do ringu, jakiej słuchasz? Czy masz jakiś ulubiony gatunek, lub wykonawcę?
MM:
Moja ulubiona książka to ‘Pan Tadeusz’ Adama Mickiewicza, film to chyba ‘Troja’. Słucham muzyki rokowej, a do ostatniej walki wyszedłem przy utworze zespołu Kult: ‘Knajpa Morderców’, bo to bardzo fajny kawałek.

Jak wspominasz początki swojej kariery, czyli wyjazd do USA i co zadecydowało, że powróciłeś?
MM:
Początki miałem dosyć trudne, ponieważ chyba w 100% nie byłem stworzony do boksu. Do wszystkiego musiałem dochodzić ciężką pracą, więc trzeba było trochę poczekać na jej owoce. Z pobytu w USA zrezygnowałem z powodów zdrowotnych, nie wytrzymałem tempa treningowego, jakie narzucił mi Sam Colona. Nie chcę więcej mówić na ten temat, ponieważ musiałbym użyć wielu niecenzuralnych słów.

Czy aktualnie jesteś zadowolony z przebiegu swojej kariery?
MM:
Jeśli w 2010 roku dostanę walkę o tytuł światowy, to będę.

Kiedyś w jednym z wywiadów użyłeś żartobliwie określenia: ‘Era Mastera’, jak myślisz kiedy ta era nadejdzie? A może już nadeszła?
MM:
Wtedy miałem na myśli czas trwania mojej kariery. Wszyscy jednak uczepili się tego sformułowania. Jeśli zastąpił bym słowo ‘era’ synonimem np. ‘czas’, to zapewne komentarz ten został by niezauważony, a przecież to wszystko oznaczało by to samo. Wszystkie negatywne komentarze do tamtego wywiadu były bardzo subiektywne. A jeśli chodzi o trenerkę, w przyszłości na pewno będę chciał się podzielić z innymi tym, co wiem i tym, co mam nadzieję, że się jeszcze dowiem.

Jak przy pomocy trzech słów opiszesz swój styl walki?
MM:
Ja jeszcze nie mam do końca ukształtowanego własnego stylu, ale moim celem jest zrobić się jak najbardziej niewygodnym dla swojego przeciwnika.

Ulubiona kombinacja ciosów, lub Twój firmowy cios?
MM:
Nie posiadam takiej akcji. Po prostu staram się szybko analizować poczynania mojego przeciwnika i dobrać do tego odpowiednie kombinacje, które przyniosą mi zwycięstwo.

Gdybyś mógł zmierzyć się z dowolnym bokserem na świecie, byłby to?
MM:
Taki przeciwnik, dzięki któremu po walce z nim mógłbym kupić sobie własne mieszkanie (śmiech), nazwisko nieważne.

Jesteś świetnie zbudowany, posiadasz znakomite warunki fizyczne, czy stosujesz w treningu jakieś suplementy lub odżywki? Jak wygląda Twoja dieta?
MM:
Teraz, po zmianie kategorii wagowej moje menu stało się dużo bardziej zróżnicowane i pozwalam sobie praktycznie na wszystko. Wcześniej jednak, kiedy boksowałem w kategorii półciężkiej, to na diecie byłem prawie cały rok. Jeżeli chodzi o mój wygląd, to nie ma w nim jakiejś wielkiej tajemnicy. Po prostu staram się dobrze odżywiać i ciężko trenuję. Stosuję też suplementy, ponieważ jest to niezbędne w sportach wyczynowych. Reszta to chyba kwestia genetyczna.

Twój posiłek przed walką?
MM:
Jest to posiłek z dużą zawartością węglowodanów.

Często mówi się, że Polska to kraj 40 milionów krytyków, co powiesz pesymistycznie nastawionym do Ciebie kibicom?
MM:
Co ja mam powiedzieć, żyjemy w demokratycznym kraju i każdy ma prawo mówić to, co uważa za stosowne. Nam, sportowcom, jest niezwykle ciężko zadowolić wszystkich kibiców, ponieważ każdy z nich oczekuje czegoś innego. Jeśli powiesz, że jesteś pewny siebie, to zastaniesz określony zarozumiałym i przechwalającym się bokserem, a jeśli będziesz skromny i grzeczny, to zarzucą ci brak wiary w siebie. Tak źle i tak niedobrze.

Najlepszy pojedynek, który stoczyłeś to?
MM:
Jeszcze nie miałem takiego, mam nadzieję, że się kiedyś doczekam.

Po walce czuję…?
MM:
Nagrodę za ciężką pracę, i satysfakcję z tego co robię.

Jesteś studentem AWF Wrocław, jak udaje Ci się pogodzić zawodowe uprawianie pięściarstwa z zajęciami i egzaminami na uczelni? Na jakim kierunku studiujesz?
MM:
Nie będę ukrywał, że jest niezwykle ciężko. Zobaczymy jak się to wszystko poukłada w kolejnych semestrach. Studiuję na kierunku Wychowanie Fizyczne.

Najlepsza walka, którą widziałeś i która wywarła na Tobie największe wrażenie?
MM:
Dobrych walk to ja widziałem całe mnóstwo, ale te najlepsze to pierwsza walka Evandera Holyfielda z Riddickiem Bowe, Michaela Carbajala z Humberto Gonzalezem oraz pierwsza batalia pomiędzy Julio Cesarem Chavezem z Meldrickiem Taylorem. Te trzy walki wzbudziły we mnie najwięcej emocji.

Na koniec powiedz nam, jak na zawodowe uprawianie boksu reaguje Twoja Małżonka? Czy lubi oglądać Twoje walki?
MM:
Traktuje to, jako moją pracę i mój sposób na życie. Oczywiście bardzo to wszystko przeżywa, ale wiem, że zawsze mogę na nią liczyć i jest moim najwierniejszym kibicem.

Dziękuję serdecznie za rozmowę i życzę Ci samych zwycięstw.