WILK PRZED WALKĄ W KOSZALINIE

Łukasz Furman, Informacja własna

2009-11-11

Dwa dni przed kolejną walką Piotr Wiczewski (23-1, 7 KO) udzielił BOKSER.ORG wywiadu, w którym opowiada o swoim najbliższym rywalu, jedynej porażce i planach na przyszłość. Nasz najlepszy pięściarz kategorii super średniej od ponad trzech miesięcy przygotowywał się do tego występu w klubie PAKO Andrzeja Stachury w Lublinie. Przypomnijmy, że popularny "Wilk" w Koszalinie skrzyżuje rękawice z Demetriusem Davisem (19-16-5, 7 KO), a stawką ich potyczki będzie tytuł TWBA.

 - Piotrek, już tylko dwa dni do gali w Koszalinie, gdzie przyjdzie Ci się zmierzyć z Demetriusem Davisem. 39-letni Amerykanin walczył już z kilkoma znanymi pięściarzami, ale wszystkie te pojedynki przegrał i wydajesz się zdecydowanym faworytem tej konfrontacji.
Piotr Wilczewski: Powiem szczerze, że chciałem go zobaczyć, ale jedynie mogłem prześledzić karierę na boxrecu – z kim boksował, choć to i tak za dużo mi nie powie o nim i nie pomoże w ułożeniu taktyki na niego. Próbowałem go także zobaczyć na youtubie, ale poza jednym wywiadem nie znalazłem nic, dlatego trudno mi jest powiedzieć jak walczy i czy będzie łatwo czy nie. Chciałbym żeby była to walka zwycięska dla mnie i do tego będę dążyć.

- Ale jesteś przygotowany, rozumiem, dobrze na dziesięć rund?
PW: Powiem ci szczerze, że nie chciałbym się powtarzać, bo każdy przed walką mówi zawsze iż jest przygotowany, wiesz, to już jest takie oklepane, jednak nie ukrywam, naprawdę czuję się w formie. Cały czas jestem w trakcie przygotowań. Najpierw do gali w Chełmie, potem pomagałem trochę w przygotowaniach Mateuszowi Masternakowi, no i teraz. Wiadomo iż nie sztuką jest zapierniczać tak długo, bo możesz się przetrenować i zajechać. Jestem już jednak doświadczonym zawodnikiem. Kiedy czułem już zmęczenie, to odpuszczałem, robiłem sobie przerwę i łapałem trochę świeżości, tak więc trenowałem umiejętnie. Trenuję już ostro od trzech miesięcy, także ta forma musi być. No mam nadzieję, że nic złego się nie stanie, nie będzie żadnej choroby i wszystko będzie dobrze. Forma na pewno jest, tylko muszę wystrzelić z nią w trakcie walki.



- Powiedz, z perspektywy czasu, już tak na chłodno, czego Ci zabrakło w walce z Curtisem Stevensem?
PW: Na początku myślałem, że wyszedłem dobrze nastawiony psychicznie, a teraz po ostatnim występie dochodzę do wniosku, że jednak nie byłem. To było zbyt duże obciążenie psychiczne. Może trochę dobraliśmy złą taktykę, ale chyba problem tkwił w psychice. Jak teraz patrzę co robiłem w pierwszej rundzie, gdzie mogłem boksować spokojnie z daleka w dystansie z wysuniętą lewą ręką i kontrolować przebieg walki, a my obraliśmy taką taktykę, że będziemy go męczyć, klinczować... Nie mówię już o samych przygotowaniach, ale podejście, taktyka i psychika – teraz po dłuższym okresie stwierdzam, iż nie było tak jak powinno być. Naprawdę jak teraz boksowałem ostatnio wyszedłem bojowo nastawiony, zmysły miałem wyostrzone, wiesz, a ze Stevensem... Nie chcę się teraz tłumaczyć, bo teraz mogę mówić różne rzeczy, szukać jakiś usprawiedliwień, ale nie byłem wtedy sobą. Zabrakło mi takiego "ringowego chamstwa".

- A to nie jest może tak, że to był za duży przeskok? Zbyt długo obijaliście jakichś przeciętniaków i nagle bardzo dobry rywal...
PW: Nie. Nie wiem, dlaczego to pada akurat z twoich ust, bo przecież na boksie się znasz. Słuchaj, ja z nie jednego pieca chleb jadłem. Ja nie miałem samych przeciętniaków – Djamel Selini – czy to jest przeciętniak? Mógłbym jeszcze ze dwa takie nazwiska wymienić. Moje doświadczenie z ringów amatorskich, choć wiem iż tam jest inne tempo i czas walki, jest jednak spore i nie jestem zawodnikiem młodym żeby obijać jakichś "leszczy". To nie tak, że nagle przyszedł zawodnik trochę lepszy i wiesz... Oczywiście miałem w swojej karierze zawodowej więcej "leszczy" niż dobrych bokserów, do tego się przyznaję, ale chyba to wpływu na rezultat walki nie miało.

- Właśnie o tym mówię Piotrek, bo nie twierdzę, że obijałeś samych "kelnerów". Przecież pokonałeś cztery razy Aleksa Kuziemskiego jeszcze na ringach amatorskich i stać cię na wiele, natomiast nie było takiej fali, gdzie krok po kroczku byliby coraz lepsi zawodnicy. Tak więc moje pytanie brzmi, czy to nie był taki jednorazowo za szybki wyskok? Czy przed Stevensem nie powinien być właśnie taki Selini raz jeszcze?

PW: No raczej tak. Akurat w tym momencie przyznam ci rację. Jeżeli pytałeś z takiego punktu widzenia, to możliwe, iż wcześniej powinien być taki Selini bądź zawodnik jego pokroju. No ale ja nikogo nie obwiniam. To była moja decyzja, nadarzyła się okazja i podjąłem rękawice. Wiesz, ja tu nie będę nikogo krytykować – nikt mi nic nie kazał, ja sam tego chciałem, ale z drugiej strony może masz rację z tym przetarciem z kimś mocniejszym. Dziś wiem, iż wszystko mogło wyglądać zupełnie inaczej, ale trudno, mam nauczkę na przyszłość. Boksowałem po dłuższej przerwie, zaraz po operacji nie mogłem swobodnie zadawać ciosów, przez dłuższy czas brałem silne tabletki na kontuzjowaną rękę, tak więc w tym co mówisz jakiś procent prawdy jest.     

- Stawką twojego pojedynku będzie mało znaczący tak naprawdę pas TWBA kategorii super średniej. Co dalej? Są jakieś plany względem twojej osoby? Macie jakieś pomysły?
PW: Jeśli chodzi o ten pas, to nie zależy to ode mnie, tylko mojego promotora. Ja bym wolał walczyć nawet o tytuł Międzynarodowego Mistrza Polski i na dzień dzisiejszy to by miało dla mnie większą wartość. No niestety to nie ode mnie zależy, a od mojego promotora. Tak zadecydował on i tak będę walczyć. Co na przyszłość? Ciężko mi powiedzieć. Wstępnie jakieś tam rozmowy już były. Wiem, że prowadzone są rozmowy o walkach w Europie, bo czasem można zrobić więcej tu, nie wyjeżdżając do Ameryki, jeżeli się ma dobre układy z grupami niemieckimi czy angielskimi. Wiem iż Andrzej Gmitruk, mój promotor i trener w jednej osobie, jakiś kontakt złapał i pierwszą propozycję złożył. To była jednak póki co rozmowa tylko pomiędzy nami i nic konkretnego, żadnego podpisywania jakiegoś kontraktu. Wiadomo, że nie jestem już najmłodszym zawodnikiem i trzeba podjąć ryzyko, dlatego mam nadzieję, iż w przyszłym roku coś się dla mnie szykuje. Jak nie w grudniu nawet, bo jak mówię – już jakieś słowa na temat walki w Niemczech padły. Póki co to nic konkretnego i liczę, że w przyszłym roku dostanę coś ciekawego o co mógłbym zaboksować. Ja już nie jestem młodzieniaszkiem, swoje już w boksie amatorskim zrobiłem i czas o coś poważnego powalczyć, bo nie jestem jeszcze wyeksploatowany. Chciałbym dostać drugą szansę.

- Piotrek, bijesz się na codzień w kategorii super średniej i tutaj w Polsce nie ma dla ciebie konkurencji. Gdyby Polsat zaprosił Cię na drugą galę z cyklu Polish Boxing Night, gdzie miałbyś stanąć w wadze półciężkiej naprzeciw Kosteckiego, Kuziemskiego, może Soszyńskiego, przyjąłbyś ofertę w półciężkiej?
PW: Tak. Naturalnie ważę do super średniej, ale jeśli dostałbym taką propozycję, to nie widzę żadnego problemu, by boksować w półciężkiej. Jeśli Polsat siadłby ze mną do stołu i byłby zainteresowany jakąś walką z moim udziałem, a przedstawiłby konkretne warunki, to nie widzę problemu, by wystąpić w wadze półciężkiej.

- W takim razie życzymy ci powodzenia w Koszalinie.
PW: Dzięki. 

Rozmawiał Łukasz Furman, zdjęcia Mariusz Serafin.