HAYE POKONAŁ WAŁUJEWA: Z DUŻEJ CHMURY...

Przemek Garczarczyk, ASInfo

2009-11-08

David Haye (23-1, 21 KO) zapowiadał przed walką w Norymberdze, że zafunduje obrońcy tytułu mistrzowskiego, Rosjaninowi Nikołajowi Wałujewowi (50-2, 34 KO) taki  nokauat "że wszystkim szczęka opadnie do ziemi".

Szczęki fanów zostały na swoich miejscach, bo kiedy David wyszedł na ring, okazało sie, że znacznie łatwiej być herosem na konferencjach prasowych, niż  udowodnić to w ringu przeciwko  ważącemu o 44 kilogramów więcej i wyższemu o 22 centymetry Wałujewowi. Skończyło się na niejednogłośnym, nawet kontrowersyjnym zwycięstwie  wiekszością głosów (punktacja 114-114 oraz dwukrotnie 116-112) Haye’a, zwycięstwie które zaskoczyło nawet komentatorów transmitującej walkę brytyjskiej stacji SKY, którzy po zakończeniu  walki punktowali zwycięstwo... Rosjanina.  David Haye został dopiero drugim po Evanderze Holyfieldzie mistrzem świata wagi junior ciężkiej, który zdobył tytuł w najwyższej kategorii wagowej, ale po walce, która poza tytułem na pewno nie dodała mu nowych fanów.

Promowany w Niemczech, walczący w Niemczech i broniący tytułu Wałujew dostaje niekorzystny dla siebie werdykt? Do tej pory cuda na niemieckich ringach zdarzały się tylko w jedną stronę, ale jak widać w boksie wszystko jest możliwe. W następnej walce, już w obronie tytułu WBA,  Brytyjczyk ma zmierzyć się z Amerykaninem Johnem Ruizem. Chyba, że szefowie  HBO, którzy cieszyli się ze zwycięstwa Haye’a chyba bardziej niż on sam, będzie chciało już w maju 2010 roku postawić przeciwko nowemu mistrzowi WBA w wadze ciężkiej obecnego posiadacza  pasa „Ringu” Tomaszowi Adamkowi. „W każdej chwili, w każdym miejscu” - mówił „Góral”, który zamiast  oglądania walki wybrał doglądanie budowy swego nowego domu. „Dobrze dla mnie, lubię bić takich krzykaczy. Z tego co słyszałem o tej walce,  wyszło wreszcie szydło z worka i wiemy, że Haye nie jest takim chojrakiem jakiego zawsze zgrywał”.

Od początku walki wiadomo, że Haye zastosuje „taktykę Holyfielda”, czyli  będzie doskakiwał do znacznie wolniejszego Rosjanina, zadawał serię błyskawicznych ciosów i natychmiast odskakiwał. Tak walczył z Wałujewem jedenaście miesięcy temu 44-letni „Holy”, wygrywając z Rosjaninem, ale przegrywając z sędziami. Niestety dla widzów,  osiemnaście (!)  lat młodszy Haye wybrał gorszą wersję tej taktyki czyli rzadziej – i tylko pojedyńczymi ciosami – trafiając Wałujewa i znacznie częściej uciekając przed nim po ringu.  Już w chwili kiedy rozpoczęła się walka i David po raz pierwszy stanął na ringu przeciwko Goliatowi, widać było, że  opuściła go ta nawet trochę chamska pewność siebie, którą prezentował w tygodniach poprzedzających ten pojedynek. Nie zostało z niej nic już na początku drugiej rundy, kiedy  Brytyjczyk trafił Rosjanina swoim zwykle kończącym walki prawym sierpowym, a Wałujew... nawet się nie skrzywił.

Cała walka przebiegała w takim samym scenariuszu – Haye cofający się cały czas przed idącym,  ale wolno i bijącym lewy prosty za lewym prostym Wałujewem. Z tych lewych prostych 90 procent trafiało w powietrze lub obok głowy Haye’a, który jednak zbyt bardzo bał się zaryzykować, żeby spróbować wstrząsnąć mistrzem świata serią ciosów.  Po ośmiu rundach, w mojej nieoficjalnej punktacji było 5-3 dla Wałujewa czyli dokładnie tyle samo ile punktował brytyjski komentator SKY, podkreślając coś, co było chyba największym zaskoczeniem tego pojedynku – pasywność i brak agresji Brytyjczyka. W czterech następnych był remis i to  Haye został pierwszym Brytyjczykiem od sześciu lat (Lennox Lewis), który dzierżyć będzie pas w „królewskiej” wadze. Tylko na 30 sekund przed końcem walki widać było przebłysk talentu porównywalny do tego, który miał Lennox i  o którym tak wiele mówiono przed walką – kombinacja ciosów, lewu sierpowy i Wałujew zatacza się na liny, ale ku zaskoczeniu  ponad 8 tysięcy widzów w Norymberdze i milionów przed telewizorami, Haye nawet nie próbuje dokończyc dzieła zniszczenia. Do ostatniej chwili  walki, ostatnich decydujących sekund David wybrał w walce z Goliatem minimum  ryzyka. Czy tak samo będzie się bił w pojedynku z Adamkiem, walce, która według wszystkich znaków na niebie ziemi nie jest  nawet kwestią „czy” tylko „kiedy”?  „Udowodniłem, że jestem najlepszym bokserem wagi ciężkiej na świecie.” – powiedział po walce. Watpię, by sam w to wierzył.

Przemek Garczarczyk