MARIUSZ WACH: BĘDZIE CORAZ LEPIEJ

Łukasz Furman, Informacja własna

2009-11-03

Zapraszamy do lektury wywiadu z Mariuszem Wachem (21-0, 9 KO), w którym "Polski Olbrzym" opowiada między innymi o rehabilitacji kontuzjowanej dłoni, sparingach z Ruslanem Czagajevem oraz planach na przyszłość.

- Mariusz, już dawno o Tobie nie słyszeliśmy. Powiedz, jak wygląda sprawa z Twoją kontuzjowaną ręką?
Mariusz Wach:
Wiesz, na razie cały czas chodzę na rehabilitację. Na początku był bardzo duży postęp, teraz idzie to trochę wolniej. Chodzi o zgięcie palca, możliwie jak największe do pozycji zamkniętej pięści. On jeszcze kawałeczek odstaje, cały czas chodzę na rehabilitację i myślę, że będzie coraz lepiej.

- Są jakieś konkretne prognozy dotyczące Twojego powrotu na ring?
MW:
Na razie nie ma. 16 listopada jadę do Warszawy do doktora Śmigielskiego na konsultacje i wtedy podejmiemy jakąś decyzję- dalej rehabilitacja czy już może będę mógł boksować, albo choćby trenować. Teraz też trenuję, trochę siłowni, trochę biegania, ale nic konkretnego. Żadnego uderzania na worku, żadnych sparingów.

- Jesteś wyjątkowo pechowym pięściarzem. Po serii przeciętnych występów dałeś naprawdę dobrą walkę z Juliusem Longiem, a teraz znów przerwa. Po powrocie szykujecie się na kogoś mocnego, idziecie za ciosem, czy to będzie znów ktoś na przetarcie?
MW:
To wszystko zależy od promotora, czyli Andrzeja Gmitruka. Wiadomo, mam już taki rekord, że już mógłbym boksować może nie z czołówką światową, ale tu w Europie o jakieś tytuły... gdybym się dobrze przygotował, to jak najbardziej. Może o pas Unii Europejskiej czy nawet mistrza Europy, jednak to wszystko zależy od promotora.

- No właśnie. Niedługo kończy Ci się kontrakt. Rozmawiałeś już z Andrzejem Gmitrukiem na temat przedłużenia umowy?
MW:
Chłopaki mają bodaj 13 listopada galę i mam na nią przyjechać i porozmawiać. To prawda. W listopadzie kończy mi się kontrakt, no i zobaczymy co mi tam zaproponuje pan Andrzej. Wiadomo– nie tylko Andrzej Gmitruk jest w Polsce czy Europie promotorem. Jest ich paru innych, którzy tak samo mają chrapkę na mnie. Jestem już dojrzałym zawodnikiem, z dobrym bilansem walk i można już ze mną robić jakieś poważne walki wieczoru.

- Ktoś się już z Tobą kontaktował?
MW:
Nie chcę oficjalnie jeszcze nic mówić, ale są jakieś... czy rozmowy – no nabąkiwanie takie. Konkretnych rozmów jeszcze nie miałem. Wiadomo, to jest takie grono, że tu wszyscy o wszystkim wiedzą. To nie jest tak jak w piłce nożnej, że jest setki tych zawodników. W boksie jest tych zawodników kilkunastu i każdy o wszystkim wie, co się dzieje w grupie i u pięściarzy.

- Ostatnio sporo mówiło się o propozycji złożonej Tomkowi Adamkowi przez sztab Ruslana Czagajewa. Znasz ich obu, sparowałeś wiele razy z Czagajewem. Jak oceniasz szanse „Górala” w tej konfrontacji?
MW:
Na pewno Czagajew będzie bardziej wymagającym rywalem od Andrzeja Gołoty. Mańkut, bardzo mocno bijący w różnych płaszczyznach, zarówno ciosami prostymi jak i sierpowymi, dobry balans ciałem... Wiadomo, iż Adamek to nie Valuev. Inna waga i na pewno byłby szybszy od Valueva, ale gdyby Czagajev się dobrze przygotował, to Adamek miałby naprawdę ciężko. Wiadomo, to już nawet siła nie ta, a na przykład Andrzej nie pokazał w ostatniej walce nic, żadnego ciosu nawet nie zadał. Próbował trafić jakimś sierpem, ale Adamek był dwa jak nie cztery razy szybszy i widział uderzenia, jakie Gołota chciał zadać. Andrzej uderzył sierpem, a Tomek był już z drugiej strony.

- Wciąż jesteś jeszcze młody, masz 30 lat. Przechodząc do boksu zawodowego zostałeś okrzyknięty następcą Gołoty, ale sprawy poza ringowe, głównie kontuzje, zatrzymały Twoją karierę. Wierzysz jeszcze, że osiągniesz coś dużego, jakiś znaczący sukces?
MW:
Osobiście wierzę. Jeśli chodzi o to okrzyknięcie mnie następcą Gołoty, to jeszcze na początku to było fajne, podobało mi się, lecz później już za dużo ode mnie wymagano. Każdy chciał żebym walczył o jakieś tytuły z poważnymi zawodnikami, ale tak naprawdę w boksie zawodowym to się tak nie da. Wiadomo, każdy zawodnik chciałby walczyć z czołówką światową, jednak trzeba wcześniej przejść pewne szczeble kariery. Trzeba mieć dużo szczęścia, znaleźć się w odpowiednim miejscu o odpowiedniej godzinie, by ktoś mógł cię dostrzec i zaproponował ci dużą walkę. Jest wielu bardzo dobrych bokserów, którzy nigdy takiej szansy nie dostali. No i te moje cholerne kontuzje... Przecież połowę swojej kariery zawodowej pauzowałem. Z drugiej jednak strony przez okres tych pięciu lat bardzo dużo się nauczyłem, nabrałem dużo doświadczenia na sparingach w USA i Niemczech z czołówką europejską i światową i wiem na co mnie stać. Wiem, że gdyby była konkretna walka, konkretny termin, to przygotowałbym się naprawdę w 150 procentach i pokazałbym na co tak naprawdę mnie stać.

- No właśnie, uprzedziłeś mnie trochę. Sparowałeś w Niemczech z całą czołówką światową i powiedz mi jak na ich tle wypadał Mariusz Wach? Czy widzisz siebie z tymi największymi i najlepszymi? 
MW:
Nie sparowałem z Wałujewem, a chciałbym bardzo z nim i Gołotą kiedyś posparować, ale z Andrzejem już chyba nie będzie okazji. Nie mnie oceniać czy dobrze wypadłem, ale ci ludzie, którzy przychodzili popatrzeć na tamte treningi naprawdę przychodzili potem po sparingach, przebijali „piątki” i chwalili. Inni sparingpartnerzy wytrzymywali po rundę, dwie i dawali sobie spokój, a ja bardzo chętnie jestem do tej pory zapraszany tam na treningi. Zapewne to przez moje warunki fizyczne i fakt, że nie dawałem się tak obijać, ale ja narzucałem tempo tego sparingu.

- A jak wyglądałeś na tle Czagajewa?
MW:
No, akurat on mi pasuje. Mańkut, trochę niższy ode mnie. Niekiedy jak mocniej go trafiłem jak przyspieszyłem to się zdenerwował i coś pod nosem mruczał.

- Mariusz, życzymy Ci powodzenia i szybkiego powrotu na ring.
MW:
Dziękuję. W tym roku niestety raczej już nie wystąpię, dopiero w przyszłym.

Rozmawiał: Łukasz Furman