GARCZARCZYK: GOŁOTA POTWORNIE ZBIŁ TUĘ

Michal Koper, Informacja własna

2009-10-15

"Ludzie patrzyli zdumieni , jak facet, który powinien 30 razy już paść na deski, pogryzł swojego rywala, a potem go znokautował."- tak w rozmowie z BOKSER.ORG Przemysław Garczarczyk wspomina przełomową jego zdaniem walkę w karierze Andrzeja Gołoty. Zapraszamy do lektury pierwszej części wywiadu z będącym od lat najbliżej najlepszego polskiego ciężkiego przedstawicielem mediów*.

- Przemek, od samego początku śledzisz bokserską karierę Andrzeja Gołoty za Oceanem. Jak zapamiętałeś swoje pierwsze spotkanie  z ”Andrew”?
Przemysław Garczarczyk:
W USA pierwszy kontakt z Andrzejem miałem w 1991 roku, kiedy reprezentacja Polski walczyła z reprezentacją USA. Dobrze pamiętam jego pierwszą zawodową walkę w Milwaukee, gdzie celowo walczył dłużej, chcąc zarobić jak najwięcej, bo miał płacone po 50 dolarów od każdej przeboskowanej rundy.  Wtedy jeszcze nikt nie przypuszczał, że Gołota za kilka lat bił się będzie z takimi pięściarzami jak Bowe, Lewis czy Tyson…

- Kiedy zaczęła się w twojej głowie rodzić myśl, że to może być kandydat na mistrza świata wagi ciężkiej?
PG:
Przez pierwsze dziesięć walk zawodowych Andrzej Gołota był wyłącznie regionalną ciekawostką chicagowską, w ogóle o nim nie mówiono. "Dobry bokser z Polski, medalista olimpijski"- to znakomicie brzmi w Polsce, ale w Stanach nie miało to wtedy żadnego znaczenia. Jedynym wyznacznikiem wartości zawodnika było to, co potrafił on zrobić na amerykańskim ringu zawodowym. Jednak już po tych dziesięciu wygranych walkach Andrzejem zaczęły interesować się różne stajnie promocyjne. Jedną z nich była mocna jeszcze  wówczas grupa Main Events, która złożyła konkretną propozycję ówczesnemu menadżerowi Gołoty  Bobowi O'Donnelowi. W momencie gdy taka stajnia jak Main Events postanowiła zainwestować z Andrzeja, stało się jasne, ze może on w końcu otrzymać szansę walki o mistrzostwo świata.

- Przy okazji współpracy z Main Events dużo mówiło się o sparingach Andrzeja z Davidem Tuą. Jak było naprawdę? Gołota i Tua sparowali ze sobą?
PG:
Był tylko jeden taki sparing- ostatnio rozmawiałem nawet na jego temat z trenerem Tuy Rogerem Bloodwortem. Gołota wtedy tak potwornie zbił Tuę, trzymając go lewym prostym na odległość, że Lou Duva powiedział, że nigdy więcej ta dwójka nie będzie ze sobą sparować, bo on chce mieć dalej boksera- mówił wtedy o Tule. Gołota podczas tego sparingu z Tuą zrobił dokładnie to samo, co Lennox Lewis w walce o mistrzostwo świata.

- Która walka była twoim zdaniem tą przełomową w karierze młodego Gołoty?
PG:
Z Samsonem Pouhą. Andrzej dostał tam chyba 17 ciężkich ciosów pod rząd, choć przyznaje, że pamięta tylko dwa. To była absolutnie przełomowa walka dla Andrzeja. Ludzie patrzyli zdumieni , jak facet, który powinien 30 razy już paść na deski, pogryzł swojego rywala, a potem go znokautował.

- Uważasz, że kolor skóry w okresie dominacji czarnych pięściarzy w wadze ciężkiej pomógł Andrzejowi w karierze?
PG:
Bardzo. Nie ukrywajmy tego- oczywiście że tak. Był chyba wtedy jedyny.  I może nawet, jak spojrzeć  na tamte czasy, to kto wie, czy Andrzej nie otworzył drzwi do Ameryki takim ludziom jak bracia Kliczko- zaczęto wtedy inaczej patrzeć na wysokich wysportowanych ludzi Europy.

- Gwoli ścisłości trzeba jeszcze wspomnieć inne nazwiska białych ciężkich tamtych lat, na przykład: Tommy Morrison czy Francis Botha…
PG:
Botha jednak w USA praktycznie nie funkcjonował, a Morrison to była raczej taka ciekawostka. Takiej pozycji jak Gołota nie miał w USA wtedy żaden inny biały bokser wagi ciężkiej.

- Pierwsza walka Gołota – Bowe miała być dla Riddicka tylko przecierką przed pojedynkiem z Mikiem Tysonem. Jak to wspominasz? Byłeś wtedy blisko „narodzin” gwiazdy Gołoty…
PG:
Nawet za blisko, bo potem przez tydzień nosiłem ślady krzesła, którym poczęstował mnie jakiś czarny przyjaciel przy ringu. W kontekście tej walki przychodzi mi teraz do głowy jedna rzecz, na którą uwagę zwróciła mi ostatnio Mariola Gołota- Andrzej nigdy nie powiedział "niE" żadnemu bokserowi. Jak trzeba było walczyć, wychodził. Riddick Bowe? Dla Andrzeja nie było problemu. A przecież Bowe był wtedy uważany za prawdopodobnie najlepszego ciężkiego na świecie. Andrzej Bowe’a nie bał się w ogóle. A miał być dla Bowe’a łatwym oponentem, wybranym dlatego, że w Nowym Jorku żyje dużo Polaków.

- Dlaczego Gołota bił Bowe’a poniżej pasa?
PG:
Według mnie potworne zmęczenie nie pozwoliło mu po prostu kontrolować pewnych rzeczy. Ta walka była rozgrywana w niesamowitym tempie jak na wagę ciężką…

CIĄG DALSZY WKRÓTCE...

*) Przemek Garczarczyk aktualnie współpracuje przy organizacji polskiej "walki stulecia" jako koordynator wizyty w Polsce Andrzeja Gołoty, Tomasza Adamka oraz ekip Don KIng Productions i Main Events.