Z HISTORII BOKSU: ZALĄŻEK POTĘGI (cz.4)

Rok po IO w Londynie, Feliks Stamm i jego drużyna udali się do Oslo by rywalizować w VIII. Mistrzostwach Europy. Do Norwegii „Papa” zabrał pięciu zawodników. Wśród nich oczywiście nie mogło zabraknąć bohatera z Londynu - Antkiewicza. Na swoją ostatnią dużą imprezę międzynarodową pojechał Franciszek Szymura. Kadrę uzupełnili Janusz Kasperczak, Maksymilian Grzywocz i Henryk Nowara. Ten ostatni pożegnał się z turniejem w pierwszej walce eliminacyjnej. Podobny los miał spotkać Kasperczaka, który w pierwszej rundzie wagi muszej trafił na wicemistrza olimpijskiego z Londynu, Włocha Spartaco Bandinellego. Tymczasem „Blond Wenus”, jak kibice nazywali filigranowego pięściarza z Poznania, niespodziewanie awansował do ćwierćfinału. Bandinelli nie mógł znaleźć sposobu na świetnie walczącego Polaka i przegrał na skutek dyskwalifikacji w III rundzie. Eliminacje przebrnął również weteran Szymura, lecz w walce o półfinał musiał uznać wyższość Czechosłowaka Oty Rademachera (zawodnik ten zdobył później srebrny pas ME).

Od ćwierćfinałowej fazy rywalizacji, występ w stolicy Norwegii rozpoczęli Grzywocz i Antkiewicz. Niestety obaj wyżej wymienieni pięściarze na ćwierćfinałach zakończyli swoją przygodę z ME. Szczególnie zabolała porażka Antkiewicza, który wymieniany był wśród głównych kandydatów do złotego medalu w wadze piórkowej. Pogromca „Bombardiera z Wybrzeża” – Belg Louis Van Hoeck stanął później na drugim stopniu mistrzowskiego podium. W turnieju pozostał więc już tylko Kasperczak. Tylko, albo aż. Januszek, jak pieszczotliwie nazywał go „Papa” Stamm, szedł jak burza. W ćwierćfinale pokonał Holendra van der Zee, w półfinale rozprawił się z Emile Deplanquem z Belgii. W walce o złoto miał zmierzyć się z bardzo groźnym Węgrem Joszefem Bednaiem. Polak doskonale wypełnił założenia taktyczne, jakie przed walką nakreślił trener Stamm. W pierwszej rundzie dał się mówiąc kolokwialnie „wystrzelać” Bednaiowi, by przez następe dwa starcia przejąć inicjatywę. Taka strategia okazała się być skuteczna. Pięściarz wagi muszej – Janusz Kasperczak został Mistrzem Europy. Reprezentacja Polski zdobyła pierwszy medal pięściarskich ME po II Wojnie Światowej i to od razu złoty!

Pięć lat po zakończeniu wojny, można było powiedzieć, że Feliks Stamm wypełnił zadanie. Polscy pięściarze ponownie liczyli się w Europie. Należało więc pomyśleć o tym co zrobić, aby z IO w Helsinkach, które miały odbyć się w 1952 roku przywieźć upragnione złoto. Kandydatów było co najmniej dwóch. Po Mistrzostwach Europy, które w maju 1951 roku odbyły się w Mediolanie dołączył jeszcze jeden. Europejski czempionat po raz drugi odbywał się w stolicy Lombardii i przyniósł za sobą kilka zmian. Po raz pierwszy w historii pięściarze rywalizowali w 10 kategoriach wagowych. Waga lekkopółśrednia przedzieliła kategorie lekką i półśrednią, natomiast pomiędzy wagi półśrednią i średnią, wpisano kategorię lekkośrednią. Na potrzeby reformy, zmieniono limity wagowe niektórych kategorii. Po tych zmianach podział na kategorie prezentował się następująco: musza (-51), kogucia (-54), piórkowa (-57), lekka (-60), lekkopółśrednia (-63,5), półśrednia (-67), lekkośrednia (-71), średnia (-75), półciężka (-81), ciężka (+81). Drugą niezwykle ważną zmianą, jaka po raz pierwszy zafunkcjonowała na międzynarodowej arenie, była rezygnacja z pojedynków o brązowy medal. Od mediolańskich Mistrzostw, obaj pokonani półfinaliści otrzymują brązowe medale. Nowością było również obowiązkowe liczenie do ośmiu zawodników, którzy zapoznawali się z matą ringu.

Do Mediolanu pojechała wiec dziesiątka polskich pięściarzy. Wśród nich znaleźli się oczywiście medaliści IO i ME, czyli Antkiewicz i Kasperczak. Do kadry powrócił Kolczyński. Po raz drugi na ME pojechali Maksymilian Grzywocz i Zygmunt Chychła. „Papa” Stamm nie ukrywał, że liczy na „Zygę”, który w tamtym okresie prezentował wysoką formę. Kadrę uzupełniała piatka debiutantów. W eliminacjach spotkały Nas niemiłe niespodzianki. Obaj Nasi liderzy pożegnali się z turniejem. Kasperczak uległ Finowi Penttiemu Hamalainenowi (świetny pięściarz, późniejszy mistrz olimpijski), natomiast Antkiewicz (po raz pierwszy na dużej imprezie walczył w wadze lekkiej) musiał uznać wyższość zawodnika gospodarzy – Bruno Visintina, mimo iż stoczył świetny pojedynek. Włoch został następnie Mistrzem Europy. Następnym Polakiem, który swój udział w ME zakończył na eliminacjach był Henryk Tyczyński. Pięciu kolejnych naszych zawodników poległo w ćwierćfinałach. Porażką z Niemcem Guntherem Sladkym, Antoni Kolczyński zakończył swoją przygodę z ME. Można powiedzieć, że ta porażka była pożegnaniem znakomitego „Kolki” z międzynarodowymi ringami W turnieju pozostało wiec dwóch naszych pięściarzy. Od początku zmagań, na ringu ustawionym na torze kolarskim Vigorelli świetnie spisywał się walczący w kategorii półśredniej Zygmunt Chychła. W pierwszej walce „Zyga” pokonał doświadczonego Franza Buchlera z RFN. W ćwierćfinale, przeciwnikiem naszego zawodnika był Belg Pierre Wouters. Walka ta zakończyła się zwycięstwem Polaka, mimo iż przez chwilę nieuwagi w drugiej rundzie, pięściarz rodem z Gdańska był liczony. Nie bez przygód przebiegało i półfinałowe starcie ze Szwedem Gertem Strahle. Polak przeważał, lecz w drugiej rundzie Szwed zaatakował głową i trafił Chychłę w nos. To mocno zaniepokoiło Naszego zawodnika, który obawiał się, że widząc sporą opuchliznę, sędziowie mogą dać zwycięstwo rywalowi. Postanowił nie ryzykować i w trzecim starciu znokautował Strahle. Finał stał się faktem. To, co udało się Chychle, nie udało się walczącemu w wadze lekkośredniej Alfredowi Palińskiemu, który po ćwierćfinałowym zwycięstwie z Norwegiem, przegrał w półfinale z Duńczykiem Jensem Andersenem. Taki obrót spraw oznaczał dla Palińskiego brązowy medal ME. Tymczasem, Zygmunt Chychła sposobił się do finałowego starcia. Jego przeciwnikiem był Austriak Hans Kohlegger. Walka była wyrównana mniej więcej do połowy 2 starcia,. Następnie „Zyga” przypuścił szturm w półdystansie i nie wypuścił z niego Austriaka do końca pojedynku. Sędziowie nie mieli wyjścia, 3 : 0 i złoty pas ME dla Chychły. Po 14 latach w Mediolanie znów zabrzmiał Mazurek Dąbrowskiego. Zygmunt Chychła nawiązał do wspaniałych sukcesów Polusa i Chmielewskiego, którzy w 1937 roku, w tym samym mieście również zakładali złote pasy czempionów Europy. W tamtym momencie zapewne i wszyscy sympatycy polskiego pięściarstwa i Feliks Stamm i sam zawodnik marzyli o tym, aby za rok historia znów się powtórzyła. Tym razem na olimpijskim ringu w Helsinkach.

Jakub Kubielas

Dodaj do:    Dodaj do Facebook.com Dodaj do Google+ Dodaj do Twitter.com Translate to English

KOMENTARZE CZYTELNIKÓW
 Autor komentarza: Maras
Data: 08-08-2009 20:02:09 
Wilkie dzięki dla autora za artykuł .
 Autor komentarza: razr91
Data: 08-08-2009 20:09:59 
Za***iste te artykuły.. Szacunek i wielkie dzięki dla autora.
 
Aby móc komentować, musisz być zarejestrowanym i zalogowanym użytkownikiem serwisu.