DOKĄD ZMIERZA PIĘŚCIARSTWO?

Krzysztof Kraśnicki, eboks.net.pl

2009-07-24

Ostrożnie ale konsekwentnie realizuje swoje wyborcze zobowiązania sprzed trzech lat prezydent AIBA pan Ching- Kuo Wu: wznowił czas pojedynku w najstarszej grupie wiekowej- "elite" (seniorzy)- do 3 rund po 3 minuty, przywrócił możliwość występowania w strojach narodowych; dokonał kilku mniej znaczących, bardziej kosmetycznych niż mających większy wpływ na uatrakcyjnienie amatorskiego pojedynku zmian.

Nie sądzę, aby na poprawę wizerunku boksu w wydaniu olimpijskim wpłynęły innowacje, jak rozstawienie zawodników podczas najbliższych mistrzostw świata czy niejawna punktacja. Ten stan nie zmieni się dopóki nie zostaną zlikwidowane maszynki do liczenia- największe zło pięściarstwa amatorskiego. Urządzenia, które miały sprawić, iż wynik walki będzie sprawiedliwy, dokonały przewrotu ale w negatywnym sensie. Nie dość, że idea okazała się nietrafną- guziki w maszynkach naciskają ci sami, mniej czy bardziej uczciwi sędziowie, to pośrednio sprawiły one, iż pojedynki w wydaniu amatorskim straciły na atrakcyjności. Bardziej przypominają szermierkę niż prawdziwy, heroiczny, pełen emocji ringowy bój; walkę, gdzie dążenie do unicestwienia rywala było przez lata całe clou pojedynku, dawało mocne przeżycia publiczności, ściągało na mecze nieprzebrane tłumy. Dziś bez obawy o zdrowie zawodników- zamiast zwiększać ciężar rękawic- można by je zupełnie wyeliminować; pięściarze, przy obecnym stylu boksowania, z pewnością krzywdy sobie nie zrobią! A na trybunach zasiądą najbliżsi krewni uczestników zawodów. I to tylko wówczas, gdy wstęp będzie za darmo.

Problemów nie brakuje i w boksie zawodowym. Łatwość, z jaką można dziś zdobyć światowy tytuł kolejnej organizacji, sprawiła, iż trofea championów traktowane są przez kibiców z przymrużeniem oka, a "mistrzowskie" pojedynki odbierane bardziej jak show w formule wrestlingu. Tym, co poważnie zaniepokoiło wielkich boksu profesjonalnego jest, zapowiadana przez Ching- Kuo Wu, zawodowa liga- pod egidą AIBA. Prawdopodobne jest, iż mając w perspektywie udział w igrzyskach, szansę zdobycia olimpijskiego medalu, znaczna część pięściarzy zrezygnuje z udziału w obecnej formule zawodowej, a zdobyty w lidze AIBA światowy tytuł będzie dowodem absolutnej supremacji.
Promotorzy mają świadomość, iż mnożenie globalnych championatów nie wpływa pozytywnie na wizerunek boksu zawodowego. Rozwiązaniem problemu ma być deklarowane podczas spotkania w Nowym Jorku założenie wspólnej organizacji: Związku Promotorów Boksu. To dobry prognostyk, którego efektem finalnym może być unifikacja tytułów we wszystkich kategoriach. Może być- pod warunkiem, że partykularne interesy poszczególnych promotorów nie zdominują tej tak cennej inicjatywy.

A zapowiedzi AIBA raczej bym się nie obawiał, jeśli zawodowcom pod ich szyldem będą towarzyszyć sędziowie... z maszynkami. Światowa organizacja boksu amatorskiego ma poza tym inne problemy do rozwiązania; jednym z nich przywrócenie właściwej rangi pięściarstwu amatorskiemu. Po latach rządów Anwara Chowdhry’ego jest tu wiele do naprawienia; to z pewnością zadanie na niejedną kadencję.

Przed kilku laty próbowałem wzbudzić zainteresowanie powołaniem organizacji mającej wyłaniać najlepszych pięściarzy naszego regionu: krajów nadbałtyckich. Pomysł potraktowano wówczas sceptycznie. W międzyczasie pewien operatywny Fin zrobił to, do czego nie udało mi się nikogo namówić; stworzył Baltic Boxing Union i... już na starcie wypaczył ideę walki o najlepszych bokserów regionu. Zamiast na jakość pojedynków i wartość walczących o tytuł pięściarzy, postawił na ilość, na szybką kasę, czym pod znakiem zapytania postawił celowość udziału w takich pojedynkach bokserów o znaczącym dorobku, czy choćby młodych utalentowanych, dla których trofeum mogło być przepustką do większej kariery.

Jestem zwolennikiem organizacji walk o tytuły regionalne; niech będą mistrzowie Europy, Unii, Bałtyku, Morza Śródziemnego; Brandenburgii czy Paryża, Wielkopolski czy Mazowsza, Warszawy czy Krakowa; nie mam nic przeciwko mistrzowi przedmieścia Małkini, niech się odbywają; niech tylko będą autentycznym odzwierciedleniem umiejętności, a tytuły światowych championów niech trafiają w ręce najlepszych z najlepszych.

Myli się ten, co sądzi, iż te krytyczne słowa sprawiają mi satysfakcję; wręcz przeciwnie. Jestem z boksem związany od czterdziestu z górą lat i szczerze ubolewam, iż dyscyplina, której wiele poświęciłem, znajduje się na równi pochyłej. Żywię nadzieję, iż tym artykułem wywołam dyskusję na temat naprawy pięściarstwa i podjęcie działań, które sprawią, iż powróci na należne mu miejsce- na szczycie sportowej hierarchii.

Krzysztof Kraśnicki, eboks.net.pl