KRZYSZTOF BIENIAS: CICHY MISTRZ

Michal Koper, Informacja własna

2009-07-15

Gdyby spróbować zbudować w myślach stereotypowy wizerunek bokserskiego mistrza, okazałoby się, że Krzysztof Bienias (37-3, 15 KO) jest niemal perfekcyjnym zaprzeczeniem tego obrazu. 29-latek z Warszawy boksujący w barwach zawodowej grupy Bullit KnockOut Promotions ani wyglądem ani sposobem bycia nie przypomina bowiem ringowych zabijaków, którzy na konferencjach prasowych obiecują swoim rywalom rychły koniec żywota, a gdy zabrzmi gong, wyskakują z narożnika, by swoje obietnice jak najszybciej wypełnić. A jednak startujący od niedawna w kategorii półśredniej "Kisiel" jest posiadaczem liczącego się w świecie boksu pasa mistrzowskiego WBO Intercontinental, zaś prestiżowa federacja World Boxing Organization klasyfikuje go na 5. miejscu swojego rankingu.

Zapraszamy do lektury wywiadu z Krzysztofem Bieniasem, którego w piątek czeka rewanżowe starcie z Włochem Svenem Parisem (26-4, 18 KO).

WYWIAD Z KRZYSZTOFEM BIENIASEM >>

Michał Koper: Krzysztof, rozpoczynałeś karierę bokserską w warszawskiej Gwardii.
Krzysztof Bienias:
Tak, tam rozpoczęła się moja przygoda z boksem. W czasach juniorskich moim trenerem był Zbigniew Raubo, a gdy przeszedłem do grupy seniorskiej, trafiłem do Pawła Skrzecza.

MK: W Gwardii trenowałeś między innymi  z Krzysztofem "Diablo" Włodarczykiem. Teraz Krzysiek mocno kibicuje twoim ringowym poczynaniom. Po twoim lutowym zwycięstwie nad Parisem był prawie tak szczęśliwy, jakby to on sam zdobył pas mistrzowski.
KB:
To prawda, znamy się długo, praktycznie od początku kariery. Ja również mocno przeżywam jego walki.

MK: Jako zawodowiec zadebiutowałeś jako w 2000 roku na gali we Chorzowie- w tamtych czasach wraz z Krzyśkiem Włodarczykiem, Wojciechem Bartnikiem i Tomaszem Boninem firmowaliście swoimi postaciami bokserskie gale grupy KnockOut. Dla ciebie jednak debiut nie był zbyt udany…
KB:
Niestety tak, przegrałem na punkty. Chyba nie byłem jeszcze gotowy na tę walkę. Rzeczywiście przegrałem, ale nie zniechęciło mnie to do dalszych treningów..

MK: Potem było już znacznie lepiej. W 13. zawodowej walce zmierzyłeś się z Jurim Romanowem, późniejszym mistrzem Europy, a obecnie kandydatem do tytułu mistrza świata wagi lekkiej…
KB:
Romanowa pokonałem we Wrocławiu na punkty, a boksowaliśmy wtedy o pas młodzieżowy federacji IBF.

MK: Kilkanaście miesięcy później pojechałeś do Niemiec, by walczyć o mistrzostwo Europy z Oktay’em Urkalem- wróciłeś jednak bez pasa.
KB:
W pojedynku z  Urkalem nie byłem w najwyższej formie, bo nie miałem zbyt dużo czasu na przygotowania, wszystko się działo dość szybko. Wydaje mi się, że nie nastawiałem się wtedy nawet na wygraną, a bardziej na to, żeby przetrwać w ringu, nie przegrać przez nokaut czy kontuzję. Ostatecznie wytrzymałem 12 rund i oceniałem to jako jakiś tam sukces, bo Urkal to był bardzo dobry zawodnik 

MK: 2004 rok to ponownie walka o pas EBU, ponownie zakończona porażką, tym razem z Juniorem Witterem, znakomitym zawodnikiem, który niedługo po pokonaniu ciebie sięgnął po mistrzostwo świata. Jak wspominasz tamten pojedynek?
KB:
Przygotowywałem się sumiennie do tej walki i byłem zupełnie inaczej nastawiony niż przed potyczką z Urkalem- bardzo chciałem walczyć. Niestety pojedynek został zastopowany z powodu kontuzji. Jednak muszę przyznać, że Witter to klasowy zawodnik. Bardzo szybki, zwinny, potrafiący zmienić pozycję boksowania i zadawać ciosy w każdej płaszczyźnie.

MK: Nie jest tajemnicą, że twoja forma jest dość chwiejna, naprawdę dobre pojedynki przeplatasz czasem dużo słabszymi występami…
KB:
Może faktycznie czasem mam takie wahania formy, przyczyny są różne. Ostatnio w Kętrzynie na przykład boksowałem zaledwie tydzień po starcie w Lublinie. Cóż, zdarza się….

MK: Jakie są silne i słabe strony Krzysztofa Bieniasa w ringu?
KB:
Jeśli chodzi o plusy to niezły lewy prosty, umiem też boksować z kontrataku i nieźle "chodzę" na nogach. A słabe strony? Trzeba by zapytać kogoś innego…

MK: Słyszałem opinię, że twój styl boksowania bardzo nie leży Rafałowi Jackiewiczowi…
KB:
Tak jest, nie jestem zbyt wygodny dla Rafała i chyba Rafał nie za bardzo lubi ze mną sparować, bo mój styl akurat mu "nie leży".

MK: Nawiązując jeszcze do Rafała. On ma jednak to coś, co pozwoliło mu się wybić. Ty jesteś w tej chwili posiadaczem naprawdę liczącego się pasa mistrzowskiego WBO Inter-Continental, a jednak nie jesteś szerzej znany polskim kibicom, którzy na co dzień boksem się nie interesują. Zetknąłem się z opinią, że to właśnie przez twój styl walki- ty jesteś raczej technikiem, a kibice, poza koneserami boksu, wolą raczej ringowych "zabijaków"…
KB:
Faktycznie nie jestem tego typu pięściarzem, który cały czas idzie do przodu,. Ja boksuję technicznie, bazując na pracy nóg, lubię bić z kontry. A czy to się mniej podoba? Trudno mi powiedzieć. Może to kwestia tego, że przez długi czas nie miałem dużej walki. W sumie gdy jechałem do Włoch na walkę z Parisem, nikt we mnie nie wierzył, tym bardziej, że wiadomo, jak we Włoszech bywają punktowane walki. Udało się jednak wygrać. Zobaczymy, co będzie dalej. W piątek mam rewanż z Parisem i na nim się teraz koncentruję.

MK: Wróćmy do walki z Parisem, zafundowałeś Włochom przykrą niespodziankę, pokonując miejscowego zawodnika na ich ringu. Niespodziankę tym większą, że o możliwości walki dowiedziałeś się podobno bardzo późno…
KB:
Propozycja pojedynku z Parisem przyszła do nas na cztery tygodnie przed jej terminem. Trener Fiodor Łapin i promotor Andrzej Wasilewski przyjęli tę propozycję, jednak tydzień później Włosi się nagle wycofali. Po kolejnych siedmiu dniach ponownie zaproponowali mi pojedynek. Nie obeszło się bez kłopotów, bo parę dni przed wylotem dopadło mnie przeziębienie, miałem gorączkę. Jednak na szczęście dałem sobie jakoś radę, udało się wygrać.

MK: Boksowałeś z Parisem w jego rodzinnym mieście, zepsułeś show wielu kibicom, którzy przyszli zobaczyć, jak wygrywa ich ulubieniec. Czułeś presję ze strony kibiców?
KB:
Nie przeszkadzała mi ich obecność. Nie oczekiwałem zresztą, że ktoś tam będzie do mnie przyjaźnie nastawiony. Gdy wychodzę do ringu, myślę tylko o tym, żeby wygrać. Nie myślę o tym, że publiczność mnie nie lubi, bo jestem zawodnikiem przyjezdnym. W piątek również wszyscy będą przeciwko mnie. Będę musiał sobie z tym poradzić.

MK: Zwycięstwo nad Parisem dało ci 5. miejsce w rankingu prestiżowej organizacji WBO…
KB:
Teraz koncentruję się na najbliższej walce. Za wszelką cenę chcę obronić pas. Jeśli wygram, zobaczymy, co będzie dalej.

MK: Poznałeś już Parisa, wiesz, że jesteś go w stanie oszukać w ringu. Sądzisz, że będzie cię w stanie tym razem czymś zaskoczyć?
KB:
Nie mogę tak myśleć, że skoro raz go pokonałem, to pokonam go na pewno po raz drugi. Muszę maksymalnie skoncentrowany i gotowy na wszystko.