SIMON WIERZY W SWÓJ POWRÓT

Łukasz Furman, boxingscene

2009-07-09

Harry Simon (24-0, 17 KO) to jeden z największych zmarnowanych talentów ostatniej dekady. Co prawda "Terminator" zdobył tytuł mistrza świata w wadze junior-średniej i średniej, ale rozwój jego kariery został zastopowany przez sprawy poza ringowe. W listopadzie 2002 roku ówczesny champion WBO potrącił ze śmiertelnym skutkiem trójkę belgijskich turystów, a mając na uwadze fakt, że kilka lat wcześniej w podobnych okolicznościach zabił już dwie inne osoby, został skazany na pobyt w więzieniu.

37-letni dziś Simon znany jest przede wszystkim z pokonania samego Ronalda "Winky" Wrighta w 1998 roku. Tytuł w dywizji 154. funtów bronił czterokrotnie, by przenieść się do kategorii średniej i tam także zdobyć pas WBO. Wtedy właśnie jego karierę przerwał pobyt w zakładzie karnym.

Na ring powrócił w słabym stylu w marcu 2007 roku. Miał stoczyć pojedynek ze Stephenem Nzuembą w kategorii super-średniej, a tymczasem wniósł na ring 88,3 kilograma, ważąc ponad dziesięć kilogramów więcej od przeciwnika (patrz foto - Simon po prawej). Mimo to zaprezentował się na jego tle mizernie i tylko dzięki gospodarskiemu sędziowaniu pokonał Nzuembe na punkty. Te naciągnięte zwycięstwo ściągnęło na niego falę krytyki i zniechęciło do kontynuowania kariery.

Minęły kolejne dwa laty, a Harry zapragnął znów wrócić na ring. Obecnie trenuje ciężko w Londynie pod okiem Tundy Ajayi, trenera między innymi Danny Williamsa.

"Trenuję pod kątem powrotu. Stęskniłem się za boksem. Byłem długo nieobecny, ale teraz chcę odzyskać moje tytuły. Nadal jestem niepokonany, mam dobry rekord, więc mam nadzieję, że po jednym pojedynku znów dostanę szanse zaboksowania o pas mistrzowski. Myślę iż teraz jestem nawet lepszym bokserem, ponieważ odpocząłem i nabrałem większej chęci do boksowania niż kiedykolwiek."