KOLEJNE NAWRÓCENIE SPADAFORY

Łukasz Furman, boxing.fanhouse

2009-06-25

Jeszcze kilka lat temu Paula Spadafore (42-0-1, 17 KO) uważano za absolutnego lidera wagi lekkiej na świecie. Dzierżył pas IBF, pokonał kilku klasowych rywali, a jego bajeczna technika i praca nóg sprawiały, że był nieosiągalny dla reszty bokserów w tym limicie.  Potem zaczęły się kłopoty z kilogramami, ale najgorsze i tak jeszcze było przed nim...

W maju 2003 roku w unifikacyjnym pojedynku z Rumunem Leonardem Dorinem, gdzie Paul wydawał się wyraźnym faworytem, tylko zremisował. Jak się potem okazało, Amerykanin zbijał kilkanaście kilogramów w krótkim okresie, dlatego też postanowił na stałe przenieść się do wyższej dywizji - junior-półśredniej.

Tu po dwóch efektownych zwycięstwach zaczęły się się naprawdę chude dni mistrza. Jazda po pijanemu, coraz częstsze kontakty z narkotykami, aż w końcu strzały w kierunku swojej dziewczyny - to wszystko zaprowadziło wielkiego boksera do więzienia. Miało być pięć lat, ostatecznie skończyło się na 29. miesiącach.

W ciągu pięciu ostatnich lat Spadafora wystąpił tylko trzy razy, dlatego każda jego walka to na swój sposób wydarzenie. Tym bardziej więc należy odnotować, że dziś w nocy 34-letni już Paul zaliczył kolejny come back. Dodajmy - udany come back.

Nasz bohater nie miał najmniejszych problemów z pokonaniem Ivana Bustosa (25-13-3, 8 KO). Były mistrz zaczął jak zwykle świetnym prawym prostym (jest mańkutem przyp. Redakcja). W rundzie trzeciej wstrząsnął przeciwnikiem kontrującym prawym sierpowym. Spadafora niemal znokautował Bustosa perfekcyjnym, długim lewym prostym, ale zamroczonego Argentyńczyka w tym momencie uratował jeszcze gong kończący piąte starcie. Wszystko rozstrzygnęło się po przerwie, kiedy po serii kilkunastu ciosów narożnik Bustosa rzucił ręcznik na znak poddania. Paul Spadafora wygrywa przez TKO w szóstej rundzie.

Paul Spadafora (przodem) atakuje Leonarda Dorina. Ten remis to dotąd jedyna plama na rekordzie Amerykanina.