SZANUJMY BRACI KLICZKO

Matt Mizerski, Jarosław Drozd

2009-06-24

W październiku 1997 r. byłem z bokserami kanadyjskimi na mistrzostwach świata w Budapeszcie. Tam, nie wiadomo skąd pojawił się człowiek o nazwisku Hans Muellig z Montrealu, który ogłosił wszem i wobec, że zakłada stajnię boksu zawodowego w Montrealu i przyjechał aby "kupić" kilku zawodników.

Hans, z pochodzenia Niemiec, "prysnął" z NRD w latach sześćdziesiątych XX w. i wylądował gdzieś w Ameryce Centralnej, gdzie zarobił trochę forsy. Z tym majątkiem przeprowadził się do Montrealu, gdzie otworzył dobrze prosperującą firmę elektroniczną i "zrobił" jeszcze większą kasę.

I wtedy, nagle obudziło się w nim zainteresowanie boksem. Powiedział, że stać go na to,  aby ewentualnie stracić 5 milionów dolarów, więc zainwestuje w boks zawodowy, tworząc "stajnię" pod nazwą Interbox. Wkrótce managerem Interboxu został Yvon Michel, który był trochę trenerem, ale głównie urzędował zza biurka. Zresztą robi to do dzisiaj, ale w innym biznesie bokserskim, który się nazywa GYM tzn. Group Yvon Michel.

Yvon zaprosił mnie na elegancką kolację i poprosił abym zarekomendował jakichś zawodników, których powinien "kupić" Interbox. Bez wahania powiedziałem, aby kupił braci Kliczko, którzy wtedy zaczynali swoje kariery w Niemczech. Następnego dnia Yvon powiedział, że kontrakty braci Kliczko są do kupienia, ale trzeba zapłacić 1 milion dolarów. Powiedziałem: "Yvon, idź i zapłać te pieniądze jeszcze dzisiaj". Jednak Yvon i Hans bali się zaryzykować wyłożenia tak pokaźnej sumy i teraz widać, że popełnili największy błąd w życiu.

 Ile pieniędzy warci są teraz bracia Kliczko? "The sky is the limit"...

A teraz o braciach trochę z innej strony. Poznałem ich osobiście, kiedy byłem w 1997 r. w Kijowie na konferencji naukowej, zorganizowanej przez tamtejszy Uniwersytet Kultury Fizycznej. Obaj bardzo sympatyczni, grzeczni, skromni i z dobrymi manierami. Zupełnie jakby byli z innego świata. A przecież Władimir był już mistrzem olimpijskim.

Dlaczego o nich piszę? Przeglądając moją biblioteczkę bokserską wpadły mi w ręce egzemplarze prac doktorskich obu braci, które kiedyś otrzymałem wraz z dedykacjami od autorów. Myślę, że skoro Władimir jest teraz nazywany "Dr. Steelhammer" warto przynajmniej wspomnieć jak do tego doszło. Witalij był pierwszy, jego praca doktorska została opublikowana w Kijowie w 1999 r. Temat pracy: "Teoria i metodyka selekcji zawodników do boksu wysoko kwalifikowanego". Recenzentami byli K. Sachnovski i G. Lozkin. Całość zawiera 74 strony i 49 pozycji bibliograficznych. Praca Władimira nosiła tytuł "Wielostopniowa kontrola treningu sprawności fizycznej w boksie". Jej recenzentami byli L. Sergujenko i K. Sachnovski. Zawiera 68 stron i 37 pozycji bibliograficznych.

A więc nie tu żadnej "lipy", obaj bracia mają w pełni zasłużone tytuły doktorskie. I z tego co widzę, zgodnie z powiedzeniem, że szlachectwo zobowiązuje, obaj zachowują się kulturalnie i godnie - proporcjonalnie- do posiadanych tytułów naukowych. Obaj również są przykładem, że to, czego nauczyli się w boksie amatorskim, szczególnie ciosy proste i praca nóg, teraz pozwala im na wygrywanie z innymi "bijakami".

Sporo ludzi uważa, że boks Kliczków jest nudny. Może chwilami, ale jest na pewno skuteczny. I wygląda na to, że bracia Kliczko będą jeszcze długo trzymali boks zawodowy pod "rodzinną" kontrolą.

A Yvon Michel pewno codziennie rano przeklina ten dzień, kiedy nie posłuchał mojej rady.

dr Matt Mizerski
Ottawa, Kanada