WESOŁA KOMPANIA SULAIMANA

Łukasz Dynowski, Informacja własna

2009-03-25

Przewodniczący federacji WBC, znany z nad wyraz dużego parcia na szkło, papier i wszelkie inne narzędzia masowej komunikacji, Jose Sulaiman, i jego współpracownicy na przestrzeni ostatnich kilkunastu miesięcy wielokrotnie dostarczali nam dowodów swej hipokryzji oraz zaskakująco niskiej, jak na rzekomy prestiż federacji, wiedzy o bokserskim świecie. Przyzwyczajony do ich bujania w obłokach, sądziłem, że żadne z ich oświadczeń już mnie nie zaskoczy. Błąd. Kilka godzin temu włodarze liczącej 46 lat organizacji przeszli samych siebie, komunikując światu, wszem i wobec, że najlepszym pięściarzem bez podziału na kategorie wagowe jest... Vitali Kliczko.

Nie, to nie jest pomyłka ani wczesny żart prima aprillisowy. World Boxing Council, zdaniem wielu najbardziej prestiżowa federacja bokserska na świecie, uznała Ukraińca najwybitniejszym współczesnym reprezentantem szlachetnej szermierki na pięści. Czym sobie Kliczko na ów tytuł zasłużył? Jak czytamy w oficjalnym komunikacje organizacji: "Vitali udowodnił, że jest najlepszym obecnie bokserem pound for pound, zwyciężając Juana Carlosa Gomeza". Zapomnijcie więc, drodzy Czytelnicy, o wygranych Manny'ego Pacquiao z Juanem Manuelem Marquezem, Marco Anotnio Barrerą, Erikiem Moralesem czy Oscarem de La Hoyą. Zapomnijcie o wygranych Marqueza z Juanem Diazem i Joelem Casamayorem. Nie wspominajcie nawet o Hopkinsie, Williamsie, Mosley'u, Cotto czy Darchinyanie i o ich ostatnich wyczynach. Wszyscy muszą zrobić krok w tył i ustąpić pole position Vitalijowi Kliczko, bo Ukrainiec pokonał postrach niemieckich ringów, Juana Carlosa Gomeza, który w ciągu ostatnich dwóch lat zwyciężał takich pięściarskich tuzów, jak 42-letni Oliver McCall, Adenilson Lima dos Santos, czy Denis Bakhtov.

Oczywiście WBC nie zapomina też i o innych, równie wielkich, sukcesach sympatycznego "Doktora Żelazna Pięść", oznajmiając w swoim jakże obszernym uzasadnieniu, iż "Kliczko pokonał wszystkich konkurentów, bez względu na to, do jakiej kategorii wagowej należeli". Do tego szerokiego grona zawodników zdominowanych przez Ukraińca zalicza się, poza, rzecz jasna, wspaniałym Gomezem, aż jeden pięściarz - Samuel Peter, który mimo swej nieporadności, będącej męką dla oczu każdego szanującego się sympatyka boksu, zaszedł niedawno na szczyt królewskiej kategorii, wystawiając najlepsze świadectwo kryzysu, który od kilku lat stopniowo umniejsza jej prestiżu, dawno już zdejmując z głowy koronę królowej pięściarstwa.

Tych lotów tryumfy stanowią więc dla federacji z Mexico City wystarczające argumenty do tego, aby przyznać komuś tytuł najlepszego pięściarza globu. To i jeszcze jedno - fakt posiadania przez kogoś tytułu championa WBC. Z dużą dozą uniknięcia pomyłki można stwierdzić, że podobne oświadczenie nigdy by się nie pojawiło, gdyby Kliczko pokonał i Petera, i Gomeza, ale nie dzierżył tego coraz mniej znaczącego pasa, zaś tytuł najlepszego przypadłby wówczas któremuś z innych pupili pana Sulaimana i jego wesołej kompanii. Szkoda, że zamiast skupiać się na rozwoju i popularyzacji pięściarstwa, coraz częściej karmią nas oni bluźnierstwami na miarę wyżej opisywanego, czy wołającymi o pomstę do nieba pomysłami o otwartym punktowaniu walk. Mimo to z chęcią będę przystępował do lektury kolejnych odcinków ich radosnej twórczości, czytając w międzyczasie ze wzruszeniem o epoce, w której nie było miejsca dla podobnych federacji, mistrz świata był tylko jeden, a wszystko weryfikował ring. To co jest w tym najbardziej przygnębiające, to świadomość, że ona już prawdopodobnie nigdy nie powróci.