ALEKSIEJEW: 'OBRYWAŁEM JUŻ MOCNIEJ'

Jarosław Drozd, sports.ru

2009-01-19

Aleksander Aleksiejew (16-1, 15 KO), jeszcze nie ochłonął po sensacyjnej porażce z Argentyńczykiem Victor Emilio Ramirezem (14-1, 12 KO) w pojedynku o tytuł tymczasowego mistrza świata organizacji WBO. Nazajutrz po walce udzielił rosyjskim mediom kilku wywiadów. Niemal ze wszystkich bije nieukrywane rozczarowanie i pewnego rodzaju bezradność...

"Jedna klęska nie oznacza końca kariery. Doświadczyło tego wielu pięściarzy: Haye, Bell, czy sam Władimir Kliczko. Będę więc z tym żył i pracował dalej".

"Zaczniemy - trenerem i całym sztabem - od analizy ostatniej walki, by zobaczyć co było nie tak, jak założyliśmy. Następnie wyciągniemy prawidłowe wnioski. Jedno jest jasne - to nie był mój wieczór. Nie byłem w najlepszej formie".

"Ramirez niczym specjalnie mnie nie zaskoczył. Widziałem jego pojedynki i powiem wam, że on walczy przez całą karierę tak samo, czy to w pierwszej, czy trzynastej walce. Boksuje przy tym tak, jak większość południowoamerykańskich pięściarzy, uparcie idąc do przodu, wymachując rękoma jak byk rogami. Niby na wszystko to przygotował mnie Fritz Sdunek, ale co z mojego boksu wynikło, widzicie sami".

"Nie zainkasowałem żadnych nadzwyczaj mocnych ciosów. Czasami mocniej obrywałem na sparringach".