BOWE WYGRYWA W KOLEJNYM 'COME BACKU'

Łukasz Furman, Informacja własna

2008-12-14

Po wojnach z Andrzejem Gołotą, Riddick Bowe (43-1, 33 KO) zrobił sobie osiem lat przerwy. W międzyczasie porwał żonę z dziećmi, wylądował w więzieniu i roztył się nawet do 150 kilogramów. Potem powrócił, stoczył słabe dwie walki, by zawiesić rękawice na kołku na kolejne 44. miesiące. Big Daddy zaliczył wczoraj wieczorem kolejny come back - tym razem w Niemczech, podczas gali Kliczko vs Rahman. Niegdyś niekwestionowany mistrz wagi ciężkiej męczył się ze słabiuitkim Gene Pukallem (14-13-2, 12 KO), ostatecznie wygrywając na jednogłośnie na punkty po ośmiu rundach.

Riddick pomimo iż zszedł do 123. kilogramów wyglądał fatalnie. Był wolny, statyczny, łatwy do trafienie nawet dla takiego "kelnera" jak Pukall.  Zostało jedynie doświadczenie i wciąż niezły lewy prosty. W pewnym momencie Bowe wystrzelił prawym podbródkowym, poprawił lewym sierpem i  Pukall padł na deski. Było to jednak wszystko na co stać 41-letniego, wielkiego niegdyś boksera, który po piątej rundzie ledwo co łapał oddach ze zmęczenia. Pytanie tylko czym on się zmęczył, wszak tempo walki było bardzo małe...